Co piąty Polak wstydzi się w aptece. "Nerwowo kłamią, że to nie dla nich"
Jak wykazują dane, prawie połowa badanych Polaków woli zwrócić się z zapytaniem do ChataGPT czy wyszukiwarki niż do farmaceuty. Jednym z powodów jest skrępowanie. - Widać, że czują się niekomfortowo, kiedy przychodzą do apteki. Raczej zamawiają przez internet i tylko odbierają, wolą nie prosić o konkretny produkt z półki. Zdarza się też, że nerwowo kłamią, że to nie dla nich, że dla kolegi, że oni tylko kupują - zdradza technik farmaceutyczna z Warszawy Beata Pękacka.
ChatGPT zamiast farmaceuty
Ponad 66 proc. Polaków twierdzi, że warto zasięgnąć porady farmaceuty. Jednak w praktyce - szczególnie w grupie osób między 25. a 44. rokiem życia - częściej wybieramy internet lub chatboty AI. Aż 43 proc. badanych woli sprawdzić informacje w sieci, zanim zdecyduje się na rozmowę z farmaceutą. Najmłodsi (18-24 lata) często odczuwają skrępowanie - aż połowa tej grupy przyznaje, że są produkty, które kupują z poczuciem wstydu. Tak wynika z raportu przeprowadzonego przez Haleon Polska na potrzeby kampanii społecznej "Rozmowy bez recepty" pod patronatem Naczelnej Izby Aptekarskiej.
Tymczasem farmaceuci to nie tylko osoby wydające leki, ale przede wszystkim wykwalifikowani specjaliści ochrony zdrowia, którzy mogą udzielić porady medycznej. Jak podkreśla w rozmowie z WP abcZdrowie technik farmaceutyczna Beata Pękacka, to, że Polacy nie czerpią wiedzy z rzetelnych źródeł, często wychodzi w "rozmowach przy okienku".
- Pacjentom, zwłaszcza tym młodym i najstarszym, brakuje elementarnej wiedzy o zdrowiu. Nie odróżniają pęcherza od odcisku, nie umieją nazwać objawów, z którymi przychodzą. Doświadczony farmaceuta, a nawet technik farmaceutyczny, dopyta, upewni się, ale nie zawsze jest na to czas, nie każdy ma taki odruch i potem pacjent ląduje z lekiem zupełnie nieadekwatnym do dolegliwości - mówi.
Jak podkreśla, przykład bolesnych zmian skórnych jest typowo sezonowy, bo to jeden z problemów, z którymi pacjenci zgłaszają się najczęściej w miesiącach wakacyjnych. - To się wydaje błahe, ale może doprowadzić do pogorszenia sytuacji. Jeśli na pęcherz, co gorsza pęknięty, nałożymy plaster na odcisk z kwasem salicylowym, to przede wszystkim zafundujemy sobie okropny ból - uprzedza Pękacka.
Do częstych problemów, z którymi pacjenci zgłaszają się w pierwszej kolejności w aptece, należą też zaburzenia snu. - Jeśli pacjent nie wie, skąd biorą się problemy ze snem, nie diagnozował się, nie konsultował z lekarzem, bardzo trudno będzie farmaceucie dobrać odpowiedni produkt. Nie wiemy, czy szukać czegoś, co pomoże wyregulować cykl dobowy, czy może czegoś na wyciszenie. Pacjent chce rozwiązania na już, chce zasnąć, a zaburzenia snu to często bardzo złożone dolegliwości, wymagające wprowadzenia zmian w stylu życia. Ale to już jest trudniejsze niż sięgnięcie po "magiczną tabletkę".
Polacy nie radzą sobie również z rozróżnianiem pojęć i zastosowań leków. - Przychodzi pacjent z bólem gardła i prosi np. o lek na objawy grypopodobne i jest bardzo zdziwiony, kiedy tłumaczę, że to nie jest produkt, który mu w tej sytuacji pomoże, i trzeba zastosować coś miejscowo. Zobaczył reklamę, utrwaliło mu się, że to jest lek na wszystko, kiedy tylko "coś go bierze", więc chce kupić. Pacjenci bardzo często nie rozróżniają też produktów działających osłonowo na żołądek od tych osłaniających jelita. Niestety, zdarza się, że kiedy chcemy pomóc, wyjaśnić różnicę, pacjenci mówią, że się wymądrzamy, wywyższamy, robią się defensywni - przywołuje Beata Pękacka.
Jednocześnie technik farmaceutyczna zaznacza, że korzystanie z sieci w celu doedukowania się jest jak najbardziej wskazane – ale pod pewnymi warunkami.
- Z jednej strony pacjentom brakuje elementarnej wiedzy, którą z łatwością mogą zaczerpnąć z internetu. Możemy ją nierzadko uzyskać nawet z takiego źródła jak ChatGPT, ale jego też trzeba umieć używać. Trzeba odpowiednio sformułować polecenie, poprosić, żeby oparł odpowiedź na wiarygodnych, naukowych źródłach.
- Internet jako narzędzie do uzupełnienia wiedzy – jak najbardziej tak, ale nigdy jako zamiennik konsultacji z lekarzem czy farmaceutą, kiedy już coś się dzieje - apeluje.
Czego Polacy wstydzą się w aptekach?
To, że internet jest pierwszym źródłem wiedzy o zdrowiu i lekach, w dzisiejszych czasach nie dziwi. Wiele zapytań kierowanych jest jednak do asystenta AI zamiast farmaceuty właśnie z powodu wstydu.
- Rośnie skala problemów z erekcją, także wśród młodszych pacjentów. Widać, że czują się niekomfortowo, kiedy przychodzą do apteki. Raczej zamawiają przez internet i tylko odbierają, wolą nie prosić o konkretny produkt z półki. Zdarza się też, że nerwowo kłamią, że to nie dla nich, że dla kolegi, że oni tylko kupują - mówi Beata Pękacka.
Pracownicy aptek regularnie spotykają także młodzież szukającą leków stosowanych "rekreacyjnie", która przychodzi z gotowymi historiami.
- Bywa też, że przychodzi nastolatek po leki z kodeiną (m.in. Acodin, Thiocodin – przyp. red.) i zaczyna opowiadać, że to nie dla niego, że mama ma kaszel, a widzę, że jest pod wpływem tego leku - przywołuje.
Zaznacza jednak, że leków z kodeiną nie wydaje pacjentom poniżej 18. roku życia. - Najczęściej przychodzą po nie właśnie młodzi w wieku od 18 do 26 lat - dodaje.
Po co sięgają latem?
Wśród produktów, po które Polacy najczęściej przychodzą do aptek w sezonie letnim, pojawiają się wymienione już wcześniej środki na pęcherze czy odciski, ale także wszelkie preparaty na biegunkę, elektrolity, maści i żele na rany.
- Z danych wynika, że pacjenci chętnie uzupełniają apteczki lekami na dolegliwości gastryczne, na złagodzenie choroby lokomocyjnej, środkami przeciwbólowymi, preparatami na oparzenia słoneczne - mówiła w rozmowie z WP abcZdrowie mgr farm. Angelika Talar-Śpionek, farmaceutka GdziePoLek.
Ekspertka podkreślała także, że obserwuje się wzrost popytu na leki przeczyszczające "powiązany z chęcią 'wypracowania' niższej wagi".
- Pacjenci chętnie sięgają też po suplementy z błonnikiem, kofeiną czy ekstraktami z zielonej herbaty. Ostatnio bardzo popularne stały się suplementy ze sprzężonym kwasem linolowym (CLA) - wyliczała Talar-Śpionek.
- Sprzedaje się dużo leków przeciwbólowych, bo pacjenci robią zapasy na wyjazdy. Widzę też spory popyt na leki na gardło i zatoki, który co sezon napędza klimatyzacja, stąd np. więcej angin - dodaje Beata Pękacka.
Lato to oczywiście również sezon ogromnego popytu na produkty z filtrami SPF. Apteki pozostają jednym z głównych miejsc, gdzie Polacy kupują dermokosmetyki – i to właśnie marki znane jako "apteczne" nierzadko wzbudzają ich największe zaufanie w wyborze filtrów SPF.
- Ja pracuję w aptece specyficznej, w centrum Warszawy. To jest pewnie inna klientela niż w aptece wiejskiej czy w małym miasteczku, ale nie zawsze przekłada się to na większą świadomość. U mieszkańca dużego miasta widać większe przywiązanie do reklam, do wizerunku marek niż do porady pracownika apteki.
- Nawet kiedy polecę produkt tańszy, z lepszym składem, np. krem z filtrem działającym znacznie bardziej wszechstronnie, z reguły pacjent i tak weźmie ten, który zna z reklamy i kojarzy mu się ekskluzywnie. To ciekawa zależność - stwierdza Beata Pękacka.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- Haleon Polska
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.