Ile za boostera? W sieci kwitnie handel certyfikatami szczepień. "Działania rządu to kpina"
Szczepienie dwudawkowe, a może booster? Teraz, żeby otrzymać certyfikat szczepień, nie trzeba nawet wychodzić z domu. W mediach społecznościowych dostaniemy pełną ofertę, z możliwością wybrania dowolnej szczepionki i sposobu zapłaty. - Bezczelność oszustów jest kolejnym dowodem na to, że w Polsce ustawa "lex TVN" czy ograniczanie praw kobiet są ważniejsze niż sprawy krytyczne dla służby zdrowia - komentuje dr Piotr Rzymski.
1. "Jeżeli toleruje się patologię, ona się rozrasta"
Jeden z naszych czytelników podzielił się ofertą, jaką otrzymał w swoich mediach społecznościowych. Jak opowiada, oszuści zgłosili się do niego sami.
"Chcesz spędzić spokojnie święta? Marzy ci się uniknięcie nowych obostrzeń? U nas możesz zakupić wpis do bazy osób zaszczepionych z możliwością wygenerowania paszportu" - głosiła treść wiadomości.
Oferta oszustów robi wrażenie. Do wyboru dowolna szczepionka. Najtańsza opcja to pseudo szczepienie preparatem Johnson & Johnson - kosztuje tylko 1 tys. zł. Najdrożej trzeba zapłacić za dwudawkowe preparaty - nawet 1900 zł. Za boostera - 1000 zł. Oferta jest elastyczna, przy większym zamówieniu, na przykład dla całej rodziny można uzyskać rabat.
Dr hab. Piotr Rzymski, biolog oraz popularyzator nauki z Zakładu Medycyny Środowiskowej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, oraz dr Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog i ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19, nie mają wątpliwości, że ta niebywała zuchwałość oszustów jest dowodem na to, że walka rządu ze szczepionkowymi przestępstwami jest po prostu kpiną.
- Handel certyfikatami szczepień jest przestępstwem, ale najwyraźniej oszuści czują się bezkarni do tego stopnia, że oferują swoje usługi w internecie. Ta bezczelność jest największym świadectwem na to, że nic się z tym nie robi. Podczas pandemii koronawirusa najważniejsze są ustawa "lex TVN", ograniczanie praw kobiet, ale nie sprawy, które krytyczne dotyczące zdrowia i życia Polaków - nie przebiera w słowach dr Rzymski.
- Fakt, że takie oferty swobodnie krążą w internecie, świadczy o kompletnym chaosie i bezkarności - ucina z kolei dr Grzesiowski. - Jeśli oszuści reklamują swoje usługi bez skrępowania, to znaczy, że nikt ich nie ściga. Więc cały proceder jest niejako akceptowany przez policję. Jeżeli toleruje się patologię, ona się rozrasta. Tak właśnie stało się w tym przypadku - dodaje.
2. Fałszowanie certyfikatów? "Można to porównać do bioterroryzmu"
O handlu fałszywymi certyfikatami zrobiło się głośno na początku jesieni. Wtedy też policja zatrzymała trzy pielęgniarki z Kalisza, które mogły sfałszować nawet tysiąc szczepień przeciw COVID-19. Kadry z zatrzymania, na których widać kobiety w kajdankach, obiegły wszystkie media. Zdaniem dra Rzymskiego po tym głośnym show walka z oszustwami się zakończyła.
- Padały mocne zapowiedzi, że rząd wyda walkę procederowi oszustw i że będzie przeciwdziałać rozprzestrzenieniu epidemii koronawirusa, żeby zmniejszyć liczbę hospitalizacji i zgonów. Wynik jest taki, że dzisiaj fałszywy certyfikat szczepień może kupić każdy, a tymczasem w Polsce padają kolejne rekordy zgonów. Niestety, te jednostkowe przypadki pokazują, że może to być dopiero czubek góry lodowej. Niezwłocznie powinny zająć się tym odpowiednie służby - mówi dr Rzymski.
- Fałszowanie certyfikatów szczepień jest przestępczością zorganizowaną o najwyższym stopniu zagrożenia. Można ją porównać do bioterroryzmu, bo samo w sobie wystawienie certyfikatu nie jest tylko oszustwem. To działanie, którego skutkiem może być śmierć wielu innych osób - mówi dr Grzesiowski.
Zdaniem doktora, dopuszczając handel pseudo certyfikatami, tworzymy bombę epidemiologiczną.
- Niestety prowadzi to do tego, że cierpieć będą również osoby, które naprawdę się zaszczepiły. Co z tego, że ktoś posiada certyfikat szczepień, skoro istnieje ryzyko, że ten certyfikat może być sfałszowany? Więc w tej sytuacji powinniśmy sięgnąć po praktykę państw azjatyckich i żądać negatywnego testu nawet od osób zaszczepionych - uważa dr Grzesiowski.
Dr Rzymski wraz z innymi polskimi naukowcami prowadzi obecnie badanie mające wykazać skalę zgonów oraz hospitalizacji wśród osób zaszczepionych. Badacze mają jednak coraz większe obawy, że skala oszustw może podważyć skuteczność szczepionek.
- Już teraz musimy wykluczać z badania niektóre osoby. Wydaje się to dziwne, że pacjenci w wieku 20-30 lat trafiają do szpitali z powodu COVID-19, a potem okazuje się, że pomimo szczepienia nie mają we krwi przeciwciał. Dlaczego nie wytworzyli odporności, skoro nie mieli żadnych chorób, które mogłyby ograniczyć pracę układu immunologicznego? - pyta retorycznie dr Rzymski.
Co ciekawe, najczęściej takie sytuacje dotyczą osób, które deklarują, że zostały zaszczepione jednodawkowym preparatem Johnson & Johnson.
- Myślę, że wytłumaczenie tego zjawiska jest bardzo proste. Najłatwiej jest sfałszować właśnie szczepienie jednodawkowe. To być może wyjaśnia też, dlaczego w naszych badaniach okazało się, że większość osób zaszczepionych tą szczepionką nie chce przyjmować boostera. Być może niektóre z tych osób od początku nie chciały się szczepić, tylko mieć certyfikat. Niestety, często kończy się to tragicznie. Liczba takich przypadków będzie rosła, jeśli wreszcie nie zaczniemy działać - podsumowuje dr Piotr Rzymski.
3. Jak z oszustwami walczy policja i MZ?
Zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia o to, jakie kroki podejmuje, żeby przeciwdziałać procederowi fałszerstw.
- W imieniu rzecznika prasowego informuję, że Ministerstwo Zdrowia nie reguluje obszaru penalizacji osób, które brały udział w fałszowaniu dokumentacji medycznej. Postępowania w tym obszarze prowadzą odpowiednie instytucje - brzmiała odpowiedź.
Na pytanie, co mają zrobić osoby, które kupiły certyfikat szczepień, ale teraz tego żałują i chcą się zaszczepić naprawdę, rzecznik resortu zdrowia w ogóle nie odpowiedział.
Niewiele więcej też dowiedzieliśmy się od rzecznika Komendy Głównej Policji. W mejlu zapewniono nas, że przypadki fałszerstw certyfikatów szczepień "pozostają w zainteresowaniu Biura Kryminalnego, które na bieżąco monitoruje sprawy dotyczące tego rodzaju przestępczości". Jednak żadnych konkretnych liczb dotyczących zatrzymań czy prowadzonych spraw rzecznik nie był w stanie wymienić, ponieważ "osobne statystyki nie są prowadzone".
"Na podstawie obecnie prowadzonych spraw przez jednostki Policji w kraju można jednoznacznie stwierdzić, iż występują przypadki posługiwania się przez osoby 'sfałszowanymi' certyfikatami COVID" - czytamy w mailu.
Zobacz także: Gorączka w COVID-19 płata figle. "Niektórzy pacjenci nie mają jej wcale, a w płucach już dochodzi do zwłóknienia"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.