Skandaliczny proceder w szpitalu MSWiA. "Lekarz musi działać zgodnie z prawem"
Pacjenci, którzy chcieli skorzystać z nowoczesnego leczenia raka trzustki, musieli płacić dziesiątki tysięcy złotych, choć zabieg był wykonywany w publicznym szpitalu. Zapytaliśmy dr Michała Bulsę, prezesa Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie, co myśli o tym procederze.
W tym artykule:
Operacja za darowiznę
Z ustaleń dziennikarzy Wirtualnej Polski i Rynku Zdrowia wynika, że w Państwowym Instytucie Medycznym MSWiA pacjenci z nowotworem trzustki nakłaniani byli do uiszczania opłat w zamian za wykonanie zabiegu bardziej nowoczesną metodą. Aby mogli zostać poddani operacji z wykorzystaniem robota da Vinci – metody mniej inwazyjnej i dającej lepsze efekty leczenia – musieli przekazać darowiznę na rzecz fundacji działającej przy szpitalu. Kwota? Około 20 tys. zł.
Praktykę tę prowadził prof. Marek Durlik – znany chirurg, kierownik jednej z klinik działających w ramach szpitala MSWiA, który informował pacjentów, że z wyborem bardziej nowoczesnej metody wiąże się opłata (co potwierdza nagranie rozmowy z jednym z pacjentów, które zdobyli dziennikarze WP i RN).
Osoby, które nie zdecydowały się na darowiznę, były przeważnie operowane klasyczną, bardziej inwazyjną metodą, która wiąże się z większym ryzykiem i dłuższą rekonwalescencją. Lekarz, w rozmowie z dziennikarzami, podkreślił jednak, że gdyby nie dotacje ze strony pacjentów, szpitala nie byłoby stać na przeprowadzanie tak nowoczesnych zabiegów. Zaznaczył także, że wielokrotnie prosił NFZ i MZ o uwzględnienie tej metody leczenia raka trzustki w wycenach zabiegów refundowanych.
- Problem polega na tym, że NFZ finansuje wyłącznie operacje metodą klasyczną na trzustce, pomimo moich wielokrotnych apeli do Funduszu oraz Ministerstwa Zdrowia, by uwzględnić także wycenę dla zabiegów robotowych - powiedział prof. Durlik.
Redakcja WP abcZdrowie skontaktowała się z NFZ w celu potwierdzenia tych informacji. Biuro Komunikacji NFZ podkreśla, że "Fundusz obecnie finansuje jedynie zabiegi chirurgiczne z wykorzystaniem robota da Vinci w leczeniu nowotworu błony śluzowej macicy, raka jelita grubego oraz raka gruczołu krokowego".
W praktyce więc prof. Durlik proponował pacjentom nowoczesne, nierefundowane rozwiązanie w zamian za pokrycie kosztów eksploatacji drogiego sprzętu medycznego. MZ, NFZ i dyrekcja szpitala podkreślają jednak, że robił to na własną rękę i poza prawem.
Szpital, MZ i NFZ zapowiadają kontrole i konsekwencje
W reakcji na doniesienia o procederze w szpitalu MSWiA, ministra zdrowia Izabela Leszczyna podkreśliła, że takie praktyki są "niedopuszczalne" i zapowiedziała kontrolę. Analizę sytuacji rozpoczął także Narodowy Fundusz Zdrowia. Kierownictwo szpitala zapewnia, że wyciągnie konsekwencje, a proceder był mu nieznany, i że przypadek kliniki prof. Durlika jest odosobniony - choć sam lekarz jest zdania, że dyrekcja, zarówno poprzednia, jak i obecna, o wszystkim wiedziała.
- Te doniesienia są, delikatnie ujmując, bulwersujące i sprawa na pewno wymaga dokładnego zbadania. Nie jest dopuszczalne, żeby pacjent w publicznym szpitalu otrzymywał propozycję dopłaty do lepszej metody leczenia oraz żeby o zastosowanej terapii decydowała zasobność portfela - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie dr Michał Bulsa.
- Dziwię się nieco, że zamiast iść drogą oficjalną, starając się o uzyskanie refundacji na te zabiegi, pan doktor postanowił wybrać taką ryzykowną drogę na skróty. Niezależnie od intencji i dobrych chęci, lekarz musi działać zgodnie z prawem Jeśli pan doktor, jak twierdzi, wielokrotnie zwracał się z apelami w tej sprawie do NFZ i MZ, na pewno da się to udokumentować - dodaje lekarz.
Na argumenty dotyczące problemów z płynnością finansową NFZ, prezes OIL reaguje stanowczo: - To nie jest tak, że NFZ nie płaci szpitalom za świadczenia, bo nie chce. Z pustego i Salomon nie naleje, więc należy winić tych, którzy narzucają na Fundusz coraz to kolejne wydatki, a jednocześnie zmniejszają mu budżet. To, że te nakłady muszą być większe, wiemy od dawna, a mimo to, rząd obniża składkę zdrowotną - mówi lekarz.
Jednocześnie, dr Bulsa podkreśla, że "gdyby rząd naprawdę chciał ulżyć przedsiębiorcom, znalazłby na to inne środki, takie jak chociażby obniżenie podatku dochodowego".
- Czy ulga dla przedsiębiorców, i to niektórych, musi się odbywać kosztem ledwo zipiącego systemu ochrony zdrowia? Przypomnę, że ministra Leszczyna sama mówiła, że służba zdrowia nie dźwignie utraty tych środków, stałem za nią murem, kiedy deklarowała, że będzie bronić składki zdrowotnej. Tłumaczenie teraz, że ministra "musiała tak zagłosować, bo inaczej byłoby to wotum nieufności wobec własnego premiera" jest dla mnie absurdalne. Ja to widzę tak: ministra postawiła krzyżyk na własnym resorcie - mówi prezes OIL.
Jak wygląda operacja guza trzustki?
Operacja guza na trzustce jest zabiegiem skomplikowanym i złożonym. Przeprowadza się ją u pacjentów, u których nowotwór nie zdążył jeszcze dać przerzutów i jest zlokalizowany w taki sposób, że zmiany da się usunąć. Zabieg może zostać wykonanany metodami:
klasyczną (otwartą), która polega na rozcięciu powłok brzusznych i dostępie bezpośrednim do trzustki,
laparoskopową, wykonywaną przez małe nacięcia z użyciem kamery i narzędzi laparoskopowych,
z użyciem robota da Vinci, która jest najbardziej precyzyjną i najmniej inwazyjną techniką, umożliwiająca szybki powrót do zdrowia i mniejsze ryzyko powikłań.
Operacje trzustki należą jednak do zabiegów chirurgicznych obarczonych ryzykiem. Potencjalne powikłania mogą obejmować:
krwawienia,
infekcje,
przeciek z zespolenia żółciowego lub trzustkowego,
cukrzycę (jeśli usunięto znaczną część trzustki),
problemy z trawieniem.
Dlatego tak ważne jest, aby operację przeprowadzał doświadczony zespół chirurgiczny w wyspecjalizowanym ośrodku.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- NFZ
- WP Wiadomości
- abcZdrowie.pl
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.