Te infekcje królują latem. "Sprzyjają im zatłoczone plaże, imprezy masowe"
Raporty chorób zakaźnych wykazują wzrosty wśród infekcji jelitowych - zwłaszcza tych bakteryjnych. Pytamy ekspertów, które patogeny dominują, jakie są źródła zakażeń i z jakimi objawami zgłaszają się pacjenci.
W tym artykule:
Coraz więcej jelitówek. Królują bakterie, nie wirusy
Według danych Zakładu Epidemiologii Chorób Zakaźnych i Nadzoru NIZP PZH - PIB, w 2025 roku odnotowano więcej przypadków wielu odmian infekcji jelitowych niż w analogicznym okresie (do połowy sierpnia) 2024 roku.
Dotyczy to bakteryjnych zakażeń jelitowych wywołanych m.in. bakteriami E.coli czy Campylobacter (tutaj niemalże dwukrotny wzrost infekcji). Wzrosła także liczba infekcji gronkowcami, giardozami (o 42 proc.), bakterią Listeria (o 14 proc.) oraz przypadków legionelozy (28 proc.). Bakteryjnych zakażeń jelitowych (uogólnionych) odnotowano 16 493, podczas gdy w analogicznym okresie zeszłego roku było ich 15 891.
Na podobnym poziomie, w porównaniu z zeszłym rokiem, utrzymuje się liczba infekcji wirusowych, a liczba zakażeń bakterią Salmonella spadła.
Tzw. jelitówkom sprzyja sezon letni. Dlaczego?
To złożona kwestia. Jak wyjaśnia lek. Bożena Janicka, internistka i lekarka rodzinna, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, w lecie zawsze jest więcej infekcji rozprzestrzeniających się drogą kropelkową, szczególnie wśród dzieci.
- Kiedy chorują całe rodziny, to jasne, że zarażają się tymi patogenami wzajemnie. Sprzyjają więc tu zatłoczone plaże, imprezy masowe itp. Widzimy jednak także wzrost infekcji spowodowanych kontaktem ze skażoną wodą, np. sinicami - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie.
Z czym pacjenci przychodzą do gabinetów?
Jak zaznacza dr Janicka, lato to okres wzmożonej pracy z pacjentami zakażonymi bakteriami i wirusami jelitowymi. Rozpoznanie choroby potrafi przysporzyć problemów.
- Jeśli chodzi o jelitówki, to faktycznie mamy co robić. Oczywiście główne objawy to nudności, wymioty, biegunki, ale te towarzyszące są specyficzne, bo dość skrajne: albo w ogóle nie ma gorączki, albo jest bardzo wysoka, dochodząca do 40 stopni. Często zdarza się też bardzo silne osłabienie. Robimy wtedy testy, żeby sprawdzić, czy może objawy jelitowe nie towarzyszą wirusowej infekcji dróg oddechowych. W wielu przypadkach okazuje się jednak, że to sama jelitówka - wyjaśnia lekarka rodzinna.
- Część infekcji przechodzi samoistnie, zaleca się jedynie nawadnianie, elektrolity i wypoczynek, i z reguły objawy trwają maksymalnie kilka dni. Ale zdarzają się i cięższe przypadki, gdzie wymagane jest wdrożenie leków - dodaje.
Dr Janicka mówi, że wśród ostrych przypadków, które wymagają leczenia szpitalnego, dominują norowirusy. Podkreśla, że "lato i wysokie temperatury sprzyjają także rozwojowi enterowirusów jelitowych".
Lato sprzyja "jelitówkom", ale jest lepiej, niż kiedyś
Chociaż lato nadal nasila liczbę infekcji jelitowych, zupełnie zmieniły się źródła zakażeń i skala problemu. - Faktycznie, te infekcje nadal się zdarzają, ale to nic w porównaniu z tym, co było 30 czy 40 lat temu. Każdy sezon komunijny i weselny oznaczał dla nas w sanepidzie pracę, która trwała czasem do grudnia. Zdarzało się, że autokary zwoziły po 300 weselników, właściwie wszystkich zaproszonych, prosto na badania. Najczęściej była to Salmonella i najczęściej winowajcami były torty z jajami z niesprawdzonego źródła. W tym momencie takie infekcje to już rzadkość, więc widać, że poczyniliśmy ogromne postępy w regulacji żywności - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie mikrobiolog Maria Orzechowska-Kulawczuk, była szefowa puławskiego Sanepidu.
- Przez wiele lat, co wakacje, mieliśmy też problemy z zatruciami lodami. Dochodziło do tego, że lodziarze "przezornie" dodawali do tych lodów antybiotyki. To był skandaliczny proceder, który teraz nie mieściłby się nam w głowach. Został na szczęście ukrócony, bo obecnie producenci żywności przechodzą rygorystyczne kontrole - dodaje.
To, że żywność coraz rzadziej stanowi źródło infekcji, potwierdza także dr Janicka. - Oczywiście, nadal zdarzają się zakażenia wynikające z nieprawidłowo przechowywanej czy przygotowywanej żywności, ale można powiedzieć, że są sporadyczne. Ten problem został fundamentalnie ograniczony i to, z czym mierzymy się dziś, to "jedynie" infekcje przenoszone właśnie drogą kropelkową czy poprzez skażenie wody - wyjaśnia lekarka rodzinna.
- To są najczęściej choroby "brudnych rąk", a więc narażamy się na nie, jeśli nie dbamy dostatecznie o higienę. Latem więcej bywa się na zewnątrz, na festiwalach, plażach. Regularne mycie rąk w takich miejscach to podstawa, zwłaszcza po wyjściu z toalety. Nadal trzeba też zwracać uwagę na przechowywanie jedzenia. Nabiał, który zimą może chwilę postać na blacie w temperaturze pokojowej, latem staje się świetną pożywką dla bakterii, które namnażają się błyskawicznie. To samo tyczy się mięsa - ostrzega Maria Orzechowska-Kulawczuk.
Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- PZH-PIB
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.