Zbadali suplementy polecane przez Chodakowską. Takie były wyniki
Fundacja Badamy Suplementy sprawdziła probiotyk, który poleca znana trenerka Ewa Chodakowska. Okazało się, że jest w nim mniej korzystnych bakterii, niż deklarował producent. - Rynek suplementów nie jest idealny i brakuje kontroli, która faktycznie pozwalałaby na eliminowanie produktów, które nie działają lub wręcz mogą być niebezpieczne dla zdrowia - zaznacza Maciej Szymański, prezes fundacji.
W tym artykule:
Zbadali suplementy polecane przez Chodakowską
Fundacja Badamy Suplementy przyjrzała się probiotykowi Lactibiane CND 10M, który poleca m.in. znana trenerka Ewa Chodakowska. Okazało się, że ilość bakterii probiotycznych była inna niż ta, którą deklarował producent.
- Zbadaliśmy ten suplement w akredytowanym laboratorium dwoma metodami. W pierwszej wynik wykazał liczbę bakterii probiotycznych na poziomie 1,7 × 10⁹ jtk w przeliczeniu na kapsułkę, a w drugiej 4,6 × 10⁹ jtk w przeliczeniu na kapsułkę, wobec deklarowanych przez producenta 10 × 10⁹ jtk w kapsułce - wskazuje w rozmowie z WP abcZdrowie Maciej Szymański, prezes Fundacji Badamy Suplementy.
Co to oznacza dla osoby, która kupiła taki probiotyk? - Trudno jednoznacznie przewidzieć różnicę w działaniu takiego suplementu. Pamiętajmy jednak, że to produkty zawierające żywe mikroorganizmy, więc powinny być stabilne i spełniać parametry, które deklaruje producent. W takich produktach na osłabienie działania mogą mieć wpływ warunki przechowywania, temperatura - przyznaje Szymański.
To nie pierwsza taka sytuacja dotycząca Chodakowskiej. We wtorek pisaliśmy o wynikach kontroli Fundacji Pro-Test zajmującej się testowaniem różnych produktów. Tym razem Fundacja pochyliła się nad produktami pochodzącymi z oferty znanych trenerek - Ewy Chodakowskiej i Anny Lewandowskiej.
Badaniom poddano dziewięć produktów z linii BeRaw! i Purella Superfoods Ewy Chodakowskiej oraz Foods by Ann Anny Lewandowskiej. Próbki ciasteczek, batoników, owoców liofilizowanych, owsianek i muesli trafiły do laboratorium w Skierniewicach. Tam zostały przebadane pod kątem obecności pozostałości 516 pestycydów.
Niepokojące dla Fundacji Pro-Test okazały się wyniki analiz produktu o nazwie BeRaw! Kids Batonik Guma Balonowa Ewy Chodakowskiej. W nim, jak miały wykazać badania, znaleziono pozostałości po 11 pestycydach.
Brakuje kontroli
Ekspert zwraca też uwagę na osobny problem związany z reklamowaniem niesprawdzonych do końca produktów przez znanych influencerów. Wielu potencjalnych klientów utożsamia to z wiarygodnością i nie widzą potrzeby, by weryfikować jakość takich produktów.
- Z doświadczenia wiemy, że wielu odbiorców nie zdaje sobie sprawy z różnic między lekami i suplementami, a co dopiero mówić o bardziej szczegółowych kwestiach związanych np. ze składem probiotyków. Polacy na potęgę kupują suplementy, ufając im tym bardziej, jeśli stoi za tym znana twarz kojarzona ze zdrowym stylem życia - wskazuje Szymański.
- Nie twierdzimy, że Ewa Chodakowska miała złe intencje. Może bazowała tylko na badaniach, które przedstawił jej producent, trudno powiedzieć, jakie były okoliczności. Takie produkty warto jednak wcześniej sprawdzić, zwłaszcza jeśli jest się osobą publiczną, która publikuje edukacyjne treści i ma wpływ na wybory konsumentów. To ogromna odpowiedzialność - wskazuje.
Dodaje, że Fundacja Badamy Suplementy skontaktowała się z Ewą Chodakowską, informując o opublikowaniu wyników badań i oferując możliwość weryfikacji podobnych produktów, jeśli w przyszłości zdecydowałaby się na ich promowanie. - Nie dostaliśmy jednak jeszcze odpowiedzi, ale liczymy że w przyszłości będziemy mogli wspólnie edukować konsumentów - przyznaje Szymański.
- Rynek suplementów nie jest idealny i brakuje kontroli, która faktycznie pozwalałaby na eliminowanie produktów, które nie działają lub wręcz mogą być niebezpieczne dla zdrowia. A takie też się zdarzają. Nie tak dawno głośno było o wynikach badań jednego z suplementów z kreatyną. Nie prowadziła ich akurat nasza fundacja, ale wyniki były alarmujące, bo wykryto w nich rtęć. To pokazuje, z jaką ostrożnością należy podchodzić do tego rynku - zaznacza Szymański.
Może dojść nawet do sepsy
Do probiotyków należy podchodzić z ostrożnością. - Choć probiotyki są generalnie uważane za bezpieczne suplementy, na rynku jest wiele produktów, które nie przeszły kontroli jakościowej czy kontroli stabilności, a taka weryfikacja jest podstawą. Dlatego nie mając świadomości, że jest to konieczne, możemy łatwo naciąć się na produkty bezwartościowe - przestrzega w rozmowie z WP abcZdrowie gastrolog prof. Wojciech Marlicz z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
- W założeniu mają wspierać organizm, a tak naprawdę w ogóle nie zadziałają. W najgorszym przypadku - i takie sytuacje też się zdarzają - mogą zaszkodzić, bo są zanieczyszczone innymi patogenami, np. bakteriami E. coli czy metalami ciężkimi, które mogą być niebezpieczne dla zdrowia - podkreśla.
Ekspert tłumaczy, że badania stabilności są szczególnie istotne, bo to one informują, ile bakterii w rzeczywistości jest w produkcie i czy są one bezpieczne. - Ilość bakterii probiotycznych wskazuje nam, czy produkt faktycznie zadziała. Niestety, probiotyki są bardzo wrażliwe na warunki, w jakich były pakowane i przechowywane. Znaczenie mogą tu mieć temperatura czy wilgotność. Jeśli ich poziomy są zbyt wysokie, ilość bakterii bardzo szybko spada. Poza tym, jeśli mamy dodatkowo do czynienia z produktami wieloszczepowymi, to bakterie, przechowywane w nieodpowiednich warunkach mogą się wzajemnie zjadać - zaznacza lekarz.
Prof. Marlicz zwraca też uwagę, że probiotyki, mimo że są bardzo popularnymi suplementami, nie są dla każdego. Szczególną uwagę na jakość i dobór probiotyków powinny zwracać np. osoby z niedoborem odporności.
- Jest bardzo dużo wskazań do zażywania probiotyków, ale to nie znaczy, że absolutnie każdy musi je brać. To nie tylko antybiotykoterapia, ale też m.in. profilaktyka zakażeń, odbudowa mikroflory przy chorobach jelit czy problemy z matabolizmem. Zawsze w przypadku wątpliwości należy to jednak konsultować z lekarzem. Również dlatego, by dobrać odpowiedni szczep, który faktycznie zadziała u konkretnego pacjenta - tłumaczy prof. Marlicz.
- Warto mieć też świadomość, że zażywanie nieprzebadanych probiotyków na własną rękę, zwłaszcza u osób z osłabioną odpornością może być niebezpieczne i doprowadzić nawet do sepsy. Jeśli w preparacie, który nie będzie właściwie przebadany znajdzie się bakteria antybiotykooporna, to na wywołane przez nią zakażenie można nie znaleźć skutecznego leku i nie bedziemy go w stanie zahamować - dodaje.
- Dlatego zawsze kupujmy preparaty od sprawdzonych producentów, którzy mają udokumentowane badania kliniczne i w razie czego można się z nimi skontaktować. Do myślenia powinna też dać cena. Jeśli preparaty faktycznie przeszły kontrole jakości i stabilności, mają badania, to na pewno nie będą kosztowały mniej niż kilkadziesiąt złotych - zwraca uwagę ekspert.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła:
Fundacja Badamy Suplementy
WP abcZdrowie
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.