Trwa ładowanie...

Wakacyjne pogotowie. "Armagedon nadciągnie w drugiej połowie lipca"

 Katarzyna Prus
11.07.2023 19:57
Wakacje w pogotowiu. "Nie znamy dnia ani godziny"
Wakacje w pogotowiu. "Nie znamy dnia ani godziny" (East News)

Upał i alkohol stoją za większością letnich wypadków, do których karetki muszą jeździć kilka razy częściej. - Wakacje potęgują też kryzys psychiczny młodych ludzi. Często dramat rozgrywa się w drugim pokoju, ale rodzina nie zawsze zdąży z pomocą - zaznacza ratownik medyczny Dariusz Gruda.

spis treści

1. Karetki jeżdżą non stop

Wakacje dopiero się rozkręcają, ale pogotowie już pracuje pełną parą. Przybywa letnich urazów, wypadków komunikacyjnych, utonięć.

- Z każdym dniem widzimy, że to znowu będzie pracowity sezon. Tych wezwań już jest więcej, ale spodziewamy się, że armagedon nadciągnie w drugiej połowie lipca - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie Dariusz Gruda, ratownik medyczny z Lublina, który w zawodzie pracuje od ponad 20 lat.

Zobacz film: "Lekarze o polskiej lekomani. Pacjenci wierzą, że pigułka pomoże na wszystko"

Dodaje, że w wakacje zdarzają się dni, że mają nawet kilkanaście interwencji w ciągu dnia.

- Jedną z najczęstszych przyczyn są upały, ale także alkohol czy zwykła głupota. Powtarzamy do znudzenia, że wysoka temperatura bez odpowiedniego nawodnienia w połączeniu z alkoholem to kiepski pomysł, który może skończyć się tragicznie. Zawsze znajdą się jednak tacy, do których to nie trafia - przyznaje ratownik.

Wysokie temperatury, które mogą doprowadzić do odwodnienia, udaru cieplnego, a nawet śmierci to nie tylko zagrożenie dla seniorów z przewlekłymi chorobami.

- Niestety panuje taki stereotyp, że upał to problem ludzi starszych, chorych na serce. Nic bardziej mylnego. To ogromne zagrożenie dla młodych ludzi, którzy często w pełnym słońcu fundują sobie ekstremalny wysiłek fizyczny, biegając czy jeżdżąc na rowerze. Nie zdają sobie sprawy, że to może być zabójcze nawet dla zdrowego, wysportowanego człowieka - zwraca uwagę ratownik medyczny.

Wakacje to dla ratowników medycznych gorący okres
Wakacje to dla ratowników medycznych gorący okres (Getty Images)

- Pamiętam interwencję na zawodach biegowych. Zemdlało dwóch uczestników. To byli zdrowi 18-letni chłopcy. Okazało się jednak, że zawinił nie tylko upał. Niewiele jedli, ale za to wypili kilka energetyków. Tłumaczyli potem, że chcieli być najlepsi i to miało im zapewnić formę. Omal nie przypłacili tego życiem - dodaje Gruda i podkreśla, że taki doping wcale nie jest rzadkością.

2. Przepis na zawał

Nagminne są także wezwania do osób, które wybierają się w długą podróż samochodem, nie zawsze mając doświadczenie za kierownicą. Żeby to wytrzymać, piją kawę za kawą albo sięgają po napoje energetyczne.

- Zdarza się, że na taki wyjazd porywają się tzw. niedzielni kierowcy, w dodatku nie najmłodsi i z dodatkowymi chorobami. Stres, upał, brak odpoczynku to gotowy przepis na zawał albo inne problemy z sercem, które mogą się skończyć tragicznie - nie tylko dla kierowcy, ale także innych osób na drodze. Pamiętajmy, że klimatyzacja w aucie nie zapewni nam stuprocentowej ochrony - ostrzega ratownik medyczny.

- Pamiętam starszego mężczyznę, który uparł się, że wróci autem znad morza do województwa lubelskiego, prawie na jednym "wdechu". Zamiast odpoczywać, pił kawę. Skończyło się zasłabnięciem. Wjechał w słup telegraficzny, dosłownie trzydzieści minut od swojego domu. Przeżył, ale pamiętam wielu, którym to się nie udało - dodaje.

Wielu seniorów bagatelizując własne dolegliwości, porywa się też na ciężkie zakupy czy inne aktywności w pełnym słońcu. - Stąd jest już o krok od tragedii - podkreśla ratownik.

3. "Biorą wszystko, co mają pod ręką"

Oprócz alkoholu, który jest jedną z najczęstszych przyczyn letnich interwencji, nadal królują dopalacze.

- Choć nie jest to już problem społeczny, cały czas cieszą się popularnością, zwłaszcza u młodych ludzi, którzy łączą je z alkoholem. W ciągu roku to przeważnie weekendowe interwencje, w wakacje nie znamy dnia ani godziny, bo do zatruć takimi substancjami dochodzi non stop. Zdarza się, że mamy nawet kilka takich wyjazdów w ciągu dnia. Finał może być tragiczny, bo pomoc przyjdzie za późno. Jeśli całe towarzystwo jest pod wpływem środków psychoaktywnych, może nawet nie zauważyć, że ktoś potrzebuje ratunku - zaznacza Dariusz Gruda.

- Wakacyjne wyjazdy to najczęściej omdlenia u starszych osób spowodowane upałem, urazy u małych dzieci, które aktywnie spędzają czas na świeżym powietrzu, ale też eksperymenty ze środkami psychoaktywnymi i lekami, które w lecie, kiedy nie ma szkoły, są u nastolatków nagminne - zaznacza Daniel Łuszczak, ratownik medyczny z Lublina.

Tak eksperymentują już nie tylko 16- czy 17-latki, co jeszcze kilka lat temu mogło być szokujące, ale dużo młodsze dzieci.

- Coraz częściej jeździmy nawet do 13- i 14-latków. Często w ogóle nie mają świadomości, jakie konkretnie środki zażywają i z czym je mieszają. Biorą to, co mają pod ręką. To nie tylko dopalacze, ale też leki, które znajdą w domu oraz alkohol. Skutki mogą być przeróżne - od halucynacji przez agresję po otępienie. Robiąc taką mieszankę, nie wiedzą, jak zareaguje ich organizm, a on często tego nie wytrzymuje. Zdarza się też, że znajdujemy ich w łóżku czy łazience, a na pomoc jest już za późno - przyznaje ratownik.

- To prowadzi do agresywnych zachowań na ulicy, bójek, poważnych urazów. Wakacje, a zwłaszcza wakacyjne weekendy bez takich interwencji właściwie nie istnieją - zaznacza ratownik.

W wakacje nie znika też problem nieuzasadnionych wezwań.

- Mimo że lato to dla nas zawsze gorący czas, mierzymy się jeszcze z faktem, że ludzie dzwonią w zupełnie nieuzasadnionych sprawach. Traktują nas jak mobilnych lekarzy rodzinnych czy porady, nawet socjalne. Tak naprawdę 80 proc. wezwań, które mamy, nie jest dla pogotowia - zaznacza ratownik.

4. Dramat za ścianą

Ratownicy zauważają też inny dramat. Wakacje potęgują kryzys psychiczny u młodych ludzi.

- Widzimy, że stan psychiczny młodych ludzi jest alarmujący. Jeździmy do nastolatków, którzy mają zapisane silne leki antydepresyjne. Zdarza się, że ich problem nasila się w wakacje, kiedy nie mają tak dużego kontaktu z rówieśnikami, doskwiera im samotność, z którą sobie nie radzą. Biorą większe dawki leku, żeby to zagłuszyć - nieświadomie lub z konkretnym zamiarem przedawkowania - zaznacza ratownik.

- Do jednej 17-latki jeździliśmy kilkakrotnie, Zaczęło się od nerwicy, a skończyło na samookaleczaniu. Mimo że tych interwencji jest sporo, za każdym razem są w pewnym sensie szokujące. Zwłaszcza jeśli dramat rozgrywa się w drugim pokoju, rodzice są za ścianą, ale nie podejrzewają, że dzieje się coś złego. Przez to nie zawsze udaje nam się dojechać na czas - przyznaje Gruda.

Zdarza się, że rodzice bagatelizują problem albo wręcz przeciwnie - chcąc się go szybko pozbyć, sięgają po środki, które mogą przynieść odwrotny skutek.

- Pamiętam 12-latka, który miał wypadek na trampolinie. Co ciekawe, w wywiadzie okazało się, że dziecko bierze silne leki, które miały mu pomóc w problemach z koncentracją. Szokujące było to, że chłopiec nie miał żadnej diagnozy depresji czy ADHD. Rodzice poszli na skróty, by szybko się uporać z problemem, nie zdając sobie sprawy, że mogą wpędzić dziecko w błędne koło - zaznacza ratownik.

Apeluje, by w wakacje nie tracić zdrowego rozsądku, ale też reagować, jeśli ktoś potrzebuje ratunku, bo często pierwsza pomoc jest kluczowa, by uratować życie.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze