Dlaczego rząd przestał traktować poważnie epidemię koronawirusa? "Kreujemy rzeczywistość dla czyjegoś politycznego kapitału"
Od 1 kwietnia br. Ministerstwo Zdrowia zniosło możliwość powszechnego i bezpłatnego testowania w kierunku COVID-19 w punktach wymazowych i aptekach. Nie ma już również możliwości rejestracji na test online, a lekarzom nie zaleca się testowania pacjentów z gorączką lub objawami górnych dróg oddechowych. Lekarz rodzinny nie będzie też już zlecał testu PCR. Będą one dostępne wyłącznie dla osób przebywających w szpitalach, które mają kliniczne objawy zakażenia koronawirusem. Medycy, wirusolodzy, epidemiolodzy i my – obywatele Wirtualnej Polski przecieramy oczy ze zdziwienia. Czy to oznacza koniec pandemii? Wręcz przeciwnie. Postanowiliśmy więc, że od dzisiaj nie będziemy już prezentować statystyk koronawirusowych podawanych przez Ministerstwo Zdrowia, gdyż uważamy, że w związku ze zniesieniem powszechnego testowania, dane te nie są wiarygodne i nie odzwierciedlają faktycznego stanu pandemii w Polsce.
1. Koniec pandemii w Polsce?
Od 28 marca zniesiono izolację i kwarantannę, a od 1 kwietnia ograniczono również dostępność bezpłatnych testów w kierunku COVID-19. Teraz wykonywanie badań ograniczono w zasadzie do testów antygenowych, które mogą przeprowadzić lekarze w poradniach POZ. Zlikwidowano również oddziały covidowe i szpitale tymczasowe. Nowe zasady "popandemiczne" oznaczają, że COVID jest teraz traktowany jak każda inna choroba.
Do końca marca chorzy przyjmowani w szpitalach do zabiegów planowych, także wymagający zabiegów w trybie nagłym, byli poddawani testom w kierunku COVID-19. Teraz ta procedura już nie obowiązuje.
- Od 1 kwietnia pacjentom przyjmowanym planowo i w trybie pilnym nie wykonujemy testów, jeśli nie wykazują objawów koronawirusa. Z wytycznych Ministerstwa Zdrowia wprost wynika, że nie przeprowadza się testów, dlatego nie mamy podstaw prawnych, by postępować inaczej - przyznaje cytowana przez Rynek Zdrowia Mariola Szulc, dyr. generalny Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Tychach.
Eksperci ostrzegają przed konsekwencjami tych decyzji, które najbardziej odczują pacjenci.
- Hospitalizacja na jednym oddziale osób COVID dodatnich i ujemnych może dla osób niezaszczepionych, osób z obniżoną odpornością skończyć się groźną infekcją. Uważam, że osoby przyjmowane do szpitali w dalszym ciągu powinny być testowane, tak zresztą, jak testujemy chorych pod kątem ewentualnych zakażeń wewnątrzszpitalnych. Musimy być bardzo ostrożni - mówi prof. Grzegorz Dzida z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
2. Zakażeń coraz mniej, bo wykonujemy coraz mniej testów
Po drastycznym ograniczeniu dostępu do badań w kierunku COVID-19 wyraźnie spadają liczby odnotowywanych zakażeń, ale specjaliści podkreślają, że to wynik tego, że po prostu mniej testujemy. Dziennie jest wykonywanych 10-20 tys. testów, jeszcze kilka tygodni temu w ciągu doby wykonywano ich 50 tys., a w szczycie piątej fali nawet 100 tys.
- Przy tak drastycznym spadku liczby przeprowadzanych testów dzień do dnia, dynamika zakażeń (siedmiodniowa) przez najbliższe dni będzie nieprawdziwa - alarmuje Wiesław Seweryn, analityk opracowujący szczegółowe wykresy i symulacje dotyczące sytuacji pandemicznej w Polsce.
6.04.2022
— Wiesław Seweryn (@docent_ws) April 6, 2022
Dynamika potwierdzonych zakażeń (7d) wynosi 0,37 (-0,05).
Przy tak drastycznym spadku liczby przeprowadzanych testów d/d, dynamika zakażeń (7-dniowa) przez najbliższe dni będzie NIEPRAWDZIWA. pic.twitter.com/jftdjnJABD
Zdaniem dra Piotra Rzymskiego, zniesienie restrykcji było zdecydowanie przedwczesne, zwłaszcza uwzględniając kumulację kilku czynników, które aktualnie mogą działać na naszą niekorzyść.
- Proszę zrozumieć moment, w jakim się znaleźliśmy. Po pierwsze, do głosu dochodzi jeszcze bardziej zakaźna wersja linii Omikron, czyli BA.2. Po drugie, jesteśmy populacją wciąż odległą od optymalnego poziomu wyszczepienia. I po trzecie, mamy zupełnie nowy kontekst, czyli wojnę za wschodnią granicą i napływ dużej liczby uchodźców, z których większość nie jest zaszczepiona przeciw COVID-19. To trzy czynniki, które mogą niestety wspierać rozwój sytuacji pandemicznej - podkreśla dr hab. Piotr Rzymski, biolog medyczny i środowiskowy z Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, dwa lata doświadczeń związanych z pandemią powinny nas nauczyć, że do koronawirusa trzeba podchodzić z dużą ostrożnością. W związku z tym ograniczenia powinny być utrzymane jeszcze przez co najmniej miesiąc, zwłaszcza obowiązek noszenia maseczek w zatłoczonych miejscach, takich jak m.in. punkty recepcyjne dla uchodźców.
- Z jednej strony rezygnujemy z maseczek, z drugiej rezygnujemy z testowania, kreujemy rzeczywistość dla czyjegoś politycznego kapitału, a nie w oparciu o realną ocenę sytuacji - zaznacza dr Rzymski.
Podobnego zdania jest również prof. Grzegorz Dzida. - Inne kraje zdecydowały się na znacznie wolniejsze znoszenie restrykcji. Na przykład we Włoszech pewne restrykcje zostały zniesione, ale w środkach masowej komunikacji absolutnie maski FFP2 są w dalszym ciągu obowiązkowe. My poszliśmy bardzo śmiało, mimo że nasze społeczeństwo jest słabo wyszczepione - mówi ekspert.
3. "Pandemia i wojna mogą się wspierać"
Zdaniem dra Rzymskiego, rząd wykorzystał sytuację międzynarodową dla własnego kapitału politycznego. Społeczeństwo usłyszało to, co chciało usłyszeć, czyli, że pandemii nie ma, a wirus jest niegroźny, ale nie na tym polega racjonalne zarządzanie epidemią. To kompletnie zdemotywuje ludzi do szczepień, a przecież resort zdrowia miał zachęcać do nich uchodźców, do tego w perspektywie jesieni, może być konieczne przyjęcie kolejnej dawki.
- Wśród polityków panuje nadmierny huraoptymizm, który ma więcej wspólnego z polityką aniżeli z racjonalną oceną sytuacji. Być może jest to wykorzystanie okazji, w której pojawił się zupełnie inny problem – wojna. W jej obliczu, niemal w odruchowy sposób, zapomnieliśmy o pandemii. Ludzie ruszyli, żeby pomagać uciekającym uchodźcom i problem pandemii COVID-19 zbladł. To dosyć zrozumiałe, ale od tego są osoby zajmujące się zdrowiem publicznym, by przypomnieć, że mamy pandemię. Ona nie została odwołana, a wirus się nie zatrzymał - mówi dr Piotr Rzymski.
Biolog przyznaje, że na naszą korzyść działa fakt, że krążący obecnie wariant Omikron, także w wersji BA.2 jest klinicznie mniej niebezpieczny niż wszystkie poprzednie warianty, a zwłaszcza wariant Delta, ale nie oznacza to, że jest to wariant niegroźny. Sprzyja nam też sezon letni, w którym do tej pory notowano spadki zakażeń, ale jesień może być bardzo trudna.
- To prawda, że okres letni będzie się charakteryzował mniejszą liczbą zakażeń, ale najważniejsze jest to, co nas czeka w kolejnym okresie jesienno-zimowym. Co wtedy się wydarzy? Jedyne co nas ratuje, to łagodniejszy charakter wariantu Omikron, ale pamiętajmy, że on wciąż może się zmienić na skutek kolejnych mutacji. Przeszłość uczy nas też, że pandemie chorób zakaźnych i wojny to dwa czynniki, które na nasze nieszczęście, potrafią się wspierać - podsumowuje ekspert.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.