Trwa ładowanie...

Chińczycy zmutowali koronawirusa. Wirusolodzy tłumaczą, czy jest się czego obawiać

Szokujące badanie Chińczyków. Stworzyli szczep koronawirusa, który w badaniu miał 100 proc. śmiertelność
Szokujące badanie Chińczyków. Stworzyli szczep koronawirusa, który w badaniu miał 100 proc. śmiertelność (Getty Images)

Kontrowersyjne badania chińskich naukowców. Opracowali szczep koronawirusa, który doprowadził do śmierci wszystkich zakażonych osobników. W mediach pojawiły się doniesienia o 100 proc. śmiertelności. Badanie budzi ogromne kontrowersje i spotyka się z falą krytyki. To igranie z ogniem - tak komentuje to większość naukowców.

spis treści

1. Eksperyment ze zmutowanym koronawirusem

"New York Post" informuje o szokujących doświadczeniach prowadzonych w Chinach. Naukowcy przeprowadzili eksperyment ze zmutowanym koronawirusem - zakażając nim laboratoryjne myszy.

- To nie jest wirus wywołujący COVID-19, czyli SARS-CoV-2, ale zmutowany szczep koronawirusa, który zakaża łuskowce. Mówi się, że być może to od tych ssaków SARS-CoV-2 przedostał się na człowieka. Natomiast to nie jest ludzki koronawirus, choć oczywiście ma on pewne wspólne cechy z SARS-CoV-2 - wyjaśnia w rozmowie z WP abcZdrowie doc. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Zobacz film: "Lekarze o polskiej lekomani. Pacjenci wierzą, że pigułka pomoże na wszystko"

"Podkreśla to ryzyko rozprzestrzeniania się na ludzi i zapewnia unikalny model do zrozumienia mechanizmów chorobotwórczych wirusów związanych z SARS-CoV-2" - twierdzą autorzy pracy.

Jak poinformowali autorzy badań, wszystkie myszy zakażone wirusem zdechły w ciągu ośmiu dni, a infekcja przebiegała w piorunującym tempie. Patogen zainfekował płuca, kości, oczy, tchawice i mózgi zwierząt. Zaobserwowano, że na kilka dni przed śmiercią myszy szybko traciły wagę i zwalniały ruchy. Dzień przed śmiercią ich oczy stały się całkowicie białe.

- Przede wszystkim to preprint, czyli ta praca formalnie nie została opublikowana. Podstawowy błąd w interpretacji tych badań - nie ma i nie może być patogenu, który miałby 100 proc. śmiertelność dla populacji, nie pozwala na to rachunek prawdopodobieństwa. Długo mówiono, że wirus wścieklizny zabija 100 proc. zakażonych. Nie jest to prawdą, do tej pory przeżyło ok. 20 osób, u których nie zastosowano żadnych terapii, a były zakażone tym wirusem - zauważa doc. Dzieciątkowski.

Chińczycy eksperymentują z koronawirusem. Badania budzą ogromne kontrowersje
Chińczycy eksperymentują z koronawirusem. Badania budzą ogromne kontrowersje (Getty Images)

2. Kontrowersje wokół działań chińskich naukowców

Badanie Chińczyków szybko zyskało międzynarodowy rozgłos. Jego autorzy spotkali się z falą krytyki. Komentatorzy pytają o celowość takich działań i wskazują, że takie eksperymenty budzą niepotrzebną panikę i na nowo odgrzewają pytania dotyczące wirusa SARS-CoV-2.

- To jest badanie wychodzące co najmniej 10 kroków w przyszłość, bo rzeczywiście mogą powstawać pewne mutacje różnych wirusów, które będą miały podwyższoną śmiertelność. Przy czym pamiętajmy o jednej rzeczy - jeżeli mówimy o jakimkolwiek wirusie, który przełamuje bariery gatunkowe, to rzeczywiście na początku zdarza się podwyższona śmiertelność, bo układ immunologiczny nie potrafi sobie poradzić z nowym patogenem i może reagować zbyt gwałtownie, stąd burze cytokinowe, które miału miejsce na początku pandemii COVID-19 - podkreśla doc. Dzieciątkowski.

- Ocena tych badań jest bardzo wątpliwa. Jeżeli ktoś wykonał pracę na czterech myszach, to jakość tych badań będzie inna, niż gdyby to dotyczyło 400 osobników. Poza tym mówimy o warunkach laboratoryjnych i przypadkach celowego zakażenia modelu doświadczalnego. Pytanie, czy ten sam wirus w normalnych warunkach zakaziłby taką mysz? Musimy bardzo ostrożnie interpretować tego typu wyniki - dodaje wirusolog.

Podobną opinię ma dr hab. Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

- Każdy przypadek takiej modyfikacji należy rozpatrywać indywidualnie. Po latach badań wiemy o SARS-CoV-2 sporo. W mojej opinii, w obecnej sytuacji nie potrzeba eksperymentów wpływających na właściwości tego patogenu. Wystarczy byśmy monitorowali jego naturalną zmienność, prowadzili analizy epidemiologiczne i zapewniali dostęp do skutecznej profilaktyki - podkreśla naukowiec.

- To jest badanie, które pokazuje, że koronawirusy zwierzęce mogą być niebezpieczne dla ludzi. Czy to odkrywcze? Nie. Wiedzieliśmy o tym przed pandemią COVID i obawiano się koronawirusów. W 2003 r. mieliśmy przecież epidemię SARS. Dziś potrzebujemy ograniczania kontaktów z dzikimi zwierzętami m.in. w Azji, ograniczania handlu nimi, żeby zmniejszać ryzyko, że kolejny patogen np. koronawirus, pokona barierę międzygatunkową. Do tej świadomości nie potrzeba nam badań modyfikujących dziko występujące koronawirusy - dodaje dr Rzymski.

3. Ryzykowne igranie z koronawirusem

Cytowany przez "New York Post" dr Gennadi Glinsky, emerytowany profesor medycyny z Uniwersytetu Stanford podkreśla, że takie badania to igranie z ogniem. Każdy taki eksperyment jest obarczony pewnym ryzykiem, pozostaje otwarte pytanie, czy były zachowane wszelkie środki ostrożności. - To szaleństwo musi zostać zatrzymane, zanim będzie za późno - podkreśla.

Czy to badanie może doprowadzić do ucieczki wirusa poza laboratorium?

- Pamiętajmy, że tego typu badania, mówiąc kolokwialnie, nie odbywają się na korytarzu w piwnicy. Do badań nad aktywnością koronawirusów wymagane jest co najmniej laboratorium trzeciej klasy zabezpieczenia biologicznego z odpowiednimi śluzami, zazwyczaj pracują tam wysoko przeszkoleni i bardzo ostrożni ludzie. Natomiast teoretycznie wydostanie się patogenu z laboratorium jest możliwe. To zagrożenie jest związane przede wszystkim z sytuacją, że zakaża się ktoś z personelu - wyjaśnia doc. Dzieciątkowski.

4. Sytuacja covidowa w Polsce

Sytuacja covidowa na świecie nadal budzi duży niepokój. Obserwowane od kilku miesięcy wzrosty zachorowań po raz kolejny pokazały, że kierunek mutacji wirusa jest nieprzewidywalny.

Ostatnio dużą uwagę skupia wariant JN.1, który w kolejnych regionach zyskuje przewagę nad innymi szczepami. Z danych GIS wynika, że w Polsce podwariant JN.1 stanowi już 40 proc. zakażeń. Eksperci wskazują też na objawy, które w przypadku tego wariantu są notowane częściej.

- Mówi się, że JN.1 jest bardzo transmisyjny i szybko zastępuje wcześniejsze warianty, co widać z raportów ECDC. Jeżeli chodzi o przebieg, to dominują objawy ze strony górnych dróg oddechowych: katar, kaszel, ale u chorych często występują też objawy żołądkowo-jelitowe, czyli biegunka, bóle brzucha, wymioty - opowiada w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i podlaska konsultant w dziedzinie epidemiologii.

Lekarka wskazuje, że w ostatnich dniach zmniejszyła się liczba hospitalizacji z powodu COVID-19, widać za to coraz więcej pacjentów z grypą.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze