Bill Gates miał rację? Już niebawem pojawi się szczepionka przeciw COVID-19 w formie plastra. Eksperci wyjaśniają, jak będzie działała
Mały plasterek nakładany na ramię zamiast zastrzyku? Taką wizję przyszłości wakcynologii przedstawił jakiś czas temu Bill Gates. Wygląda na to, że współzałożyciel Microsoftu miał rację. Właśnie ruszyły badania nad pierwszym takim preparatem przeciw COVID-19. Eksperci na razie nie są pewni, czy szczepionka w formie plastra spowoduje rewolucję.
1. Malutka szczepionka
Bill Gates niejednokrotnie powtarzał, że jego zdaniem pojawienie się kolejnych pandemii to tylko kwestia czasu. Musimy zatem nauczyć się skutecznie powstrzymać rozprzestrzenianie się patogenów. Do tego koniecznie należy pracować nad ulepszeniem szczepionek, terapii i testów diagnostycznych.
"Nie mieliśmy szczepionek blokujących transmisję. Mamy szczepionki, które pomagają w utrzymaniu zdrowia, ale tylko nieznacznie zmniejszają przenoszenie wirusa. Potrzebujemy nowego sposobu tworzenia szczepionek" – argumentował Gates podczas spotkania zorganizowanego przez think tank Policy Exchange.
Jeden z pomysłów, które przedstawił Gates, to szczepionka w formie małego plasterka nakładanego na ramię. Jej powstanie rozwiązałoby wiele problemów logistycznych i umożliwiłoby akcje szczepień w najbardziej oddalonych zakątkach świata. Szczepionka mogłaby być wysyłana pocztą, a jej podanie nie wymagałoby obecności pracownika służby zdrowia.
Może takie rozwiązanie brzmi jak science fiction, ale w rzeczywistości jest coraz bliżej swojego urzeczywistnienia. Brytyjska firma Emergex poinformowała właśnie o rozpoczęciu badań klinicznych szczepionki przeciw COVID-19 aplikowanej w formie plastra.
Pierwsza faza testów rozpocznie się 3 stycznia i obejmie 26 osób i będzie miała miejsce w Lozannie (firma już uzyskała zgodę szwajcarskiego regulatora). Wyniki poznamy najpewniej w czerwcu 2022 r. Natomiast, jak przewiduje firma, gotowa szczepionka może się pojawić w 2025 roku.
2. "Było wiele prób, ale żadna się nie powiodła"
Jak zwraca uwagę prof. Joanna Zajkowska z kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji UMB, podlaska konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych, naukowcy krążą wokół pomysłu stworzenia takich szczepionek już od dawna.
- Był nawet pomysł, aby wprowadzać szczepionki jak tatuaż - podskórnie - mówi prof. Zajkowska.
Dlaczego akurat taka forma aplikowania szczepionki?
- Czasami mówi się, że skóra jest dużym narządem immunologicznym. Oddziela nas od świata zewnętrznego, więc musi dobrze rozpoznawać patogeny. Dlatego skóra ma najwięcej tzw. komórek dendrytycznych, czyli komórek Langerhansa, których zadaniem jest pochłanianie i przetwarzanie antygenów - wyjaśnia prof. Zajkowska.
Pomysł naukowców z Emergexu zakłada, że po nałożeniu na skórę plastra wielkości ludzkiego kciuka, w ciągu kilku sekund do krwi uwolnią się składanki szczepionki.
- Pomysł jest dobry, ale z jego realizacją może być ciężko. Choć skóra jest bardzo ważną częścią układu immunologicznego, to jednak stanowi bardzo dużą barierę, w przeciwnym wypadku ciągle chorowalibyśmy na infekcje skóry. Oczywiście mamy obecnie w użytku leki antykoncepcyjne czy przeciwbólowe, które są podawane w formie plastra. Jednak hormony oraz cząstki aktywne leków są znacznie mniejsze niż antygeny stymulujące układ odpornościowy, co również może stanowić istotny problem w opracowaniu szczepionki - mówi dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Dlatego, choć wcześniej podejmowano wiele prób stworzenia szczepionek w plastrach, żadna z nich się nie powiodła - dodaje.
3. "Ciężko będzie przebić szczepionki mRNA"
Wątpliwości ekspertów również budzi pomysł autorów szczepionki, aby pominąć odporność humoralną, czyli zależną od przeciwciał.
Przeciwciała "widzą" patogen i zapobiegają zakażaniu komórek, co w praktyce oznacza, że neutralizują wirusa, zanim spowoduje on objawy. Jednak z czasem w sposób naturalny się rozpadają i znikają z krwi.
Ludzki układ immunologiczny ma jednak drugą linię obrony - odpowiedź komórkową, opartą na limfocytach T i która często zostaje z nami na całe życie. Jest ona uruchamiana nieco później, kiedy dojdzie do zakażenia komórek i raczej odpowiada za to, żeby nie doszło do ciężkiego przebiegu choroby.
Sposób działania limfocytów typu T w przyszłości może zostać również wykorzystany przy opracowaniu szczepionek przeciw grypie, eboli czy wirusowi Zika.
- Obie odpowiedzi immunologiczne są bardzo ważne, choć w przypadku zakażeń wirusowych ważniejsza jest odporność komórkowa. Niemniej jednak stawianie na jedną ścieżkę nie wydaje się dobrym pomysłem. Po prostu nie jest to praktyczne. Oprócz tego osiągnięcie odpowiedzi komórkowej bez odpowiedzi humoralnej będzie bardzo trudne - podkreśla dr Dzieciątkowski.
Podobnego zdania jest również prof. Zajkowska, która podkreśla, że badania wykazały, że wszystkie obecnie dostępne w UE szczepionki przeciw COVID-19 pobudzają zarówno odpowiedź komórkową, jak i odpowiedź przeciwciał. Zatem szczepionkom w plastrach ciężko będzie konkurować z preparatami mRNA oraz wektorowymi.
- Nie bez powodu świat nauki zachwyca się tymi szczepionkami. Preparaty mRNA naśladuje naturalny mechanizm wytwarzania zarówno odpowiedzi komórkowej, jak i humoralnej. Dlatego są takie genialne - podkreśla prof. Zajkowska.
4. Te szczepionki mogą powstrzymać pandemię
Na świecie obecnie trwają prace nad wieloma alternatywnymi sposobami wytwarzania i podawania szczepionek. Jednak największe nadzieje są pokładane w szczepionkach donosowych, ponieważ to one mogą nas przybliżyć do tzw. odporności sterylizującej, czyli całkowicie wykluczającej ryzyko zakażenia i dalszej transmisji wirusa.
- Jeśli pomysł się powiedzie, te szczepionki będą w stanie jeszcze lepiej zablokować wirusowi wrota wtargnięcia do organizmu - opowiada dr hab. med. Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. - Obecnie stosowane szczepionki przeciw COVID-19 wykazują wyjątkowo wysoką skuteczność, jeśli chodzi o zapobieganie ciężkiej postaci choroby. Nie blokują one jednak całkowicie ryzyka zakażenia patogenem - dodaje.
Jak opowiada dr Rzymski, domięśniowe podanie szczepionki powoduje rozwój odpowiedzi komórkowej oraz produkcję przeciwciał, które jednak krążą w surowicy i w ograniczonym stopniu mogą docierać do błon śluzowych.
Tymczasem koronawirus przenika głównie przez błony śluzowe górnych dróg oddechowych. Zanim więc przeciwciała zareagują, wirus może zakazić komórki i wywołać objawy COVID-19. Dlatego zakażeniu ulegają nawet osoby w pełni zaszczepione, choć zdarza się to stosunkowo rzadko, a same objawy są bardzo łagodne.
- Inaczej jest w przypadku szczepionek donosowych. Ich podanie powoduje, że przeciwciała klasy IgA pozostają właśnie w błonach śluzowych. Umożliwia to szybkie neutralizowanie wirusa podczas próby przedostania się do organizmu - wyjaśnia dr Rzymski.
- Wstępne badania na modelu zwierzęcym już wskazują, że jest to możliwe. Co więcej, obserwacje wśród ozdrowieńców wskazują, że o ile surowicze przeciwciała klasy IgA ulegają relatywnie szybkiej degradacji, to te obecne na błonie śluzowej są trwalsze i co więcej, silniej neutralizujące. Gdyby podobnie było w przypadku szczepionek donosowych, to dawałoby to nam dodatkową przewagę nad wirusem - tłumaczy ekspert.
Obecnie wiadomo o co najmniej kilkunastu kandydatach na donosowe szczepionki przeciw COVID-19. Takie preparaty są opracowywane w Indiach, USA, Australii i Chinach oraz Europie. Wiadomo też, że ruszyło badanie kliniczne donosowej wersji szczepionki koncernu AstraZeneca opracowanej z naukowcami z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Mogą w nim wziąć udział osoby w wieku 18-55 lat, którzy przydzieleni zostają do grupy otrzymującej jedną lub dwie dawki szczepionki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.