Koronawirus we Włoszech. Ordynator oddziału intensywnej terapii z bolońskiego szpitala opowiada o przebytym COVID-19
Włochy zmagają się z kolejnym wzrostem zachorowań na koronawirusa. Od połowy sierpnia dzienna liczba zakażonych systematycznie wzrasta. Obecnie jest tam ok. 1,5 tys. zakażeń dziennie. Lekarz dr Stefano Nava opowiada o zmaganiach Włochów z epidemią i swojej walce z koronawirusem.
1. COVID-19 wywrócił pracę szpitali do góry nogami
Dr Stefano Nava, ordynator oddziału chorób układu oddechowego i intensywnej terapii szpitala Sant’Orsola-Malpighi w Bolonii, opisuje swoje doświadczenia z marca, kiedy to Włochy zmagały się z dramatycznie dużą liczbą zakażonych. Twierdzi, że pandemia koronawirusa wywróciła pracę lekarzy do góry nogami.
"Mamy niesamowite lekarstwa, roboty chirurgiczne i nagle mały wirus wywraca wszystko do góry nogami. Nasze życie się zmienia, czujemy, że jesteśmy śmiertelni. Pacjenci zgłaszali się do mnie z umiarkowanymi objawami, a w ciągu kilku dni ich stan diametralnie się pogarszał" - wspomina dr Nava.
Kiedy we Włoszech pandemia zbierała śmiertelne żniwo, jego szpital zajmował się tylko pacjentami z koronawirusem. W marcu pozytywny wynik testu otrzymał również dr Nava. Pamięta strach, który go ogarniał, gdy patrzył na pacjentów, którym choroba niszczyła płuca, pozbawiała oddechu i skazywała pacjentów na podłączenie do respiratora. Bał się, że podobny scenariusz czeka także jego.
"Co noc przed pójściem spać, dzwoniłem do lekarza dyżurnego z pytaniem, czy ma wolne łóżko i respirator, na wypadek gdybym ich potrzebował" - wspomina.
Teraz Nava czuje ogromną ulgę, ale przyznaje, że walka z wirusem zmieniła jego podejście do zawodu.
"Koronawirus zmienił mój sposób myślenia. Jako lekarz zdaję sobie sprawę, że niektórzy pacjenci przeżywają, a inni umierają, ale ta choroba ukazała mi prawdziwy obraz ludzkich ograniczeń" - powiedział.
2. Rozwój pandemii we Włoszech
Włochy były pierwszym krajem w Europie, w którym koronawirus przyczynił się do setek tysięcy zgonów. Region Emilia-Romagna, w którym mieszka i pracuje Nava, był drugi zaraz po Lombardii - pod względem liczby potwierdzonych przypadków COVID-19 .
Dr Nava przypomina, że pierwsze dni były wyjątkowo trudne. Dopiero się uczono się walki z koronawirusem. Aby poradzić sobie z falą zakażonych pacjentów, większość oddziałów w Sant’Orsola przekształcono w oddziały covidowe.
Mimo zaangażowania Navy i jego kolegów, wirus zbierał śmiertelne żniwo. Wszystkie oddziały i dodatkowy personel, który zgłosił się do pomocy ze wszystkich regionów Italii, nie dawały rady.
"Codziennie pracowaliśmy nawet po 16, czasem 18 godzin. Pamiętam, że wracałem do domu o 23:00, a zaczynałem pracę nazajutrz o 7 rano" - mówił.
Roberto Cosentini, ordynator oddziału medycyny ratunkowej ze szpitala im. Papieża Jana XXIII w Bergamo dodał, że nikt we Włoszech nie spodziewał się tak szybkiego rozwoju pandemii.
"Baliśmy się, że system opieki zdrowotnej nie wytrzyma. Nie tylko z profesjonalnego punktu widzenia, ale także z ludzkiego. Dla lekarza najgorsze jest, kiedy czuje się bezużyteczny" - twierdził.
Lekarze pracujący na w szpitalach covidowych musieli dokonywać osobistych wyborów. Wielu decydowało się na izolację, by chronić rodzinę przed zakażeniem.
"To wyczerpywało psychicznie. Czułem bliskość śmierci. Kładłem się spać i nie byłem pewien, czy rano jeszcze będę żył" - mówił Cosentini.
3. Koronawirus w szpitalu
Od końca lutego do kwietnia koronawirus zainfekował ok. 2 proc. personelu szpitala Sant’Orsola.
Nava jest współautorem artykułu opublikowanego w "European Respiratory Journal" pt. "Włoskie ofiary epidemii COVID-19". Opisano tam szczegółowo przypadki 151 lekarzy i ponad 40 pielęgniarek, którzy zmarli w początkowej fazie pandemii.
Po kilku miesiącach od zakażenia Nava czuje się o wiele lepiej. Przyznaje jednak, że wciąż zmaga się ze zmęczeniem, a stan jego płuc wyraźnie się pogorszył.
"Podczas forsownych ćwiczeń, szybciej się męczę. Moja wydolność po chorobie spadła o jakieś 20 proc. Czasami, bez wyraźnego powodu, gwałtownie wzrasta mi tętno i utrzymuje się na podwyższonym poziomie przez jakieś 30 minut. To objaw, opisywany także przez innych ozdrowieńców" - mówił w rozmowie z medonet.pl Włoch.
Lekarz zwrócił też uwagę na to, że póki co, jest za wcześnie, by wyrokować, w jaki sposób koronawirus może długofalowo wpływać na zakażonych. Niektóre badania sugerują, że mogą pojawić się problemy z układem oddechowym, sercem, a nawet dolegliwości natury neurologicznej. Aby mieć pewność, należy jednak jeszcze poczekać na kolejne badania.
Dla dr. Navy choroba była cenną lekcją.
"Nauczyłem się jednej ważnej rzeczy. A mianowicie tego, że medycyna jest nauką opierającą się na zasadach prawdopodobieństwa. Kiedy wydarzy się coś nieprzewidywalnego, 1 plus 1 może dać 3" - zakończył Włoch.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także:
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.