Koronawirus we Włoszech. Sprawdziliśmy, jak wyglądają włoskie wakacje w dobie pandemii
Mój pobyt we Włoszech trwał od 13 do 20 sierpnia. W tym czasie, w związku z rosnącą liczbą zakażeń koronawirusem, włoski rząd postanowił wprowadzić dodatkowe obostrzenia. 14 sierpnia obowiązkowe stało się noszenie maseczek w otwartej przestrzeni, a do restauracji można było wejść dopiero po zmierzeniu temperatury.
1. Powrót restrykcji we Włoszech
Mimo wielu wątpliwości związanych z podróżowaniem w czasie pandemii koronawirusa, po przeanalizowaniu statystyk zakażeń COVID-19 we Włoszech i porównaniu ich ze statystykami zachorowalności w Polsce, ostatecznie zdecydowałam się wyruszyć na kilka dni do Włoch.
Podczas swojego pobytu odwiedziłam Puglię – Bari, Monopoli oraz Polignano a Mare, a także Kampanię – Neapol i Wybrzeże Amalfitańskie. Ostatni dzień spędziłam w Rzymie. W każdym z tych miast służby porządkowe kontrolowały turystów, nakazując zachowanie bezpiecznej odległości między zwiedzającymi oraz właściwe noszenie maseczki. Na lotniskach mierzono temperaturę.
2. Koronawirus we Włoszech
Widać, że Włosi po tragicznych doświadczeniach z pierwszych miesięcy trwania epidemii wywołanej SARS-CoV-2 wyciągnęli wnioski – nikt nie lekceważy tam koronawirusa. Władze Italii w związku z rosnącą liczbą nowych zakażeń COVID-19 w Europie postanowiły wrócić do częściowych obostrzeń sprzed wakacji.
Od 14 sierpnia obowiązkowe stało się noszenie maseczek także w przestrzeni otwartej, na 72 godziny przed przybyciem do Włoch, turyści z krajów takich jak Chorwacja, Grecja, Malta oraz Hiszpania muszą wykonać test na koronawirusa w swoim kraju, a po przybyciu do Włoch, powtórzyć go w ciągu 48 godzin. Polaków ten nakaz nie obowiązuje.
Podróżujący samolotem czy autokarem zobowiązani są do wypełnienia specjalnych formularzy, które są potrzebne na wypadek wykrycia zakażenia COVID-19 u kogoś z podróżujących.
Jak informuje "Corriere della Sera", rozważane jest także zamknięcie plenerowych dyskotek i klubów na terenie całego kraju. Od poniedziałku taki nakaz obowiązuje w regionach, w których odnotowano znaczny wzrost zakażeń COVID-19, choć już wiadomo, że nie wszyscy właściciele takich miejsc zastosowali się do wytycznych rządu.
Wprowadzone restrykcje miały związek z narodowym świętem Ferragosto, które obchodzono 15 sierpnia i było okazją do gremialnego świętowania na ulicach oraz największym od maja wzrostem zakażeń COVID-19 w samych Włoszech. Czwartkowe testy wykazały obecność wirusa u kolejnych 845 osób, sześciu pacjentów zmarło.
3. Włosi współpracują z rządem
Obserwując zachowania Włochów w każdej przestrzeni – na ulicach, w środkach transportu publicznego, dworcach, sklepach czy restauracjach – byłam zdumiona, że każdy we właściwy sposób nosił maseczkę. Mimo 40-stopniowego upału zakrywano nos i usta. Tym, którzy z uwagi na skwar je odsłaniali, policja oraz wojsko natychmiast zwracała uwagę.
O poważnym stosunku do epidemii koronawirusa świadczy także fakt, że Włosi niemalże na każdym kroku mierzą obywatelom i turystom temperaturę. Nie tylko na lotnisku, lecz także w restauracjach, pubach czy nadmorskich dyskotekach. Miejsca te są także wyposażone w środki do dezynfekcji rąk. Podczas oczekiwania w kolejce do jednej z restauracji byłam świadkiem, jak strażnik miejski nie wpuścił kobiety do lokalu ze względu na podwyższoną temperaturę ciała. Kobieta wróciła po kilku minutach, aby zmierzono ją ponownie, jednak ta wciąż okazała się zbyt wysoka. Turystka musiała opuścić restaurację.
Straż miejska pilnuje także liczby osób w kolejce do danego lokalu oraz dba o zachowanie bezpiecznego dystansu.
W restauracjach zauważalna jest mniejsza liczba stolików i spory między nimi dystans. Podobnie jak w Polsce, kelnerzy zobowiązani są do noszenia maseczek, klienci mogą je zdjąć tylko przy stoliku, natomiast kiedy kierują się do toalety lub wyjścia, muszą zasłonić nos i usta.
Także w kościołach ustalono limit miejsc. W jednym z najstarszych kościołów Europy – bazylice Najświętszej Maryi Panny na Zatybrzu, tradycyjne ławy dla wiernych zostały zamienione na krzesła, tak by każdy siedział pojedynczo w odległości 2 metrów.
4. Sytuacja na plażach
Jednym z nielicznych miejsc, w których nie trzeba nosić maseczki, jest plaża. I trzeba przyznać, że jest tu tłoczno. W popularnych miejscowościach takich jak Polignano a Mare, gdzie na całe miasteczko przypada jedna główna plaża, ciężko jest znaleźć dla siebie miejsce.
W Polignano tłumy były tak duże, że przyciągnęły lokalną telewizję. Reporterka jednej z włoskich stacji krążyła z kamerą między ręcznikami i przepytywała turystów o to, czy nie boją się plażować w tak dużych skupiskach.
5. Powrót do szkół
We Włoszech głośno jest też o powrocie dzieci do szkół. Zarówno w radiu, jak i w prasie rząd powtarza, że otwarcie placówek edukacyjnych zapowiedziane na 14 września pozostaje priorytetem i pracuje nad szczegółami wytycznych do zachowania rodziców, dzieci, nauczycieli i personelu.
Wiadomo na pewno, że niektóre klasy zostaną przeniesione do większych szkół, uczniowie zaś będą musieli zachować co najmniej metrowy dystans między sobą. Wszyscy, od siedmiolatków w górę, będą musieli mieć maseczki. Wyjątkiem będzie oczywiście spożywanie posiłków w szkolnej stołówce. We Włoszech w jednej ławce będzie mógł siedzieć tylko jeden uczeń.
Obserwując zachowania rządu, szybkie reakcje na wzrost zakażeń, monitorowanie sytuacji w kraju i Europie, a także stosunek Włochów do pandemii uważam, że Polacy powinni brać z nich przykład. Świadomość społeczna dotycząca konsekwencji koronawirusa jest godna pozazdroszczenia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.