Oswoiłem swoją cukrzycę - rozmowa z Przemkiem Kotulskim
Cukrzyca to nie wyrok. Ile razy słyszałeś te słowa? Teraz mówi je 17-letni chłopak. Przemek Kotulski, który jako jedyny kolarz w Polsce jeździ w zawodowym, zagranicznym teamie NovoNordisk w Stanach Zjednoczonych. Co ich wyróżnia? Każdy z uczestników ma cukrzycę.
Ewa Rycerz, Wirtualna Polska: Choroba jest dla ciebie wrogiem czy przyjacielem?
Po tylu latach – przyzwyczajeniem.
Nie przeszkadza?
Jasne, zdarzają się momenty, w których przeszkadza. Szczególnie wtedy, gdy cukier skacze. Działa to jednak na mnie bardzo motywująco.
Z cukrzycą walczysz od 3 roku życia. I wygrywasz. Pamiętasz, jak to było w dzieciństwie?
W zasadzie nie pamiętam czasów, kiedy byłem zdrowy. Widzę to jak przez mgłę lub słyszę we wspomnieniach pielęgniarki czy rodziców, którzy podawali mi insulinę. Mama niejednokrotnie opowiadała, że trzeba było mnie trzymać, bo uciekałem od zastrzyków albo trzymać i kłuć – dla mojego dobra – na siłę. Budziłem wtedy pół miasta, ale to świetny sposób na "twardość".
Wyobrażam sobie, że to były dla małego dziecka ciężkie chwile.
Bywało naprawdę trudno. Nie mogłem jeść wielu rzeczy, musiałem się pilnować, ciągle odmawiać.
Przeczytaj także:
Ważna była też jakość posiłków. Kiedyś rodzice mi je ważyli, wyliczali dokładnie kaloryczność i składniki odżywcze. Teraz sam już potrafię to zrobić. Proszę sobie wyobrazić jak siedzimy w restauracji, a mama wyjmuje wagę i waży kotleta, ziemniaki, surówkę. Tylko po to by ustalić insulinę. W restauracjach zawsze była panika (śmiech).
Jak wygląda dieta sportowca-cukrzyka, który dodatkowo jeszcze zmaga się z celiakią?
Celiakia przyszła nieco później, ale radykalnie zmieniła moją dietę. Jem dużo warzyw, mięso, bezglutenowe kasze. Dokładnie pilnuję, by produkty nie miały śladowych ilości glutenu. To ważne, by uniknąć złego samopoczucia.
W jakim wieku Przemek Kotulski zakręcił po raz pierwszy pedałami rowerowymi?
Miałem wtedy ok. 4-5 lat, a moim pierwszym nauczycielem był tata.
I od razu była z tego wielka miłość?
Coś zaiskrzyło, ale trenowałem wtedy szermierkę i byłem naprawdę dobry.
To dlaczego zdecydowałeś się ją porzucić akurat będąc na szczycie?
Pamiętam to jak dziś. Był rok 2011 i tata zabrał mnie na wyścig Tour de Pologne. To tam po raz pierwszy zobaczyłem na żywo prawdziwy peleton kolarski. Wtedy poczułem też miłość do ścigania się na dwóch kółkach. Do dziś ją czuję.
Przez kolejne 5 lat trenowałem szermierkę i jeździłem na wyścigi kolarskie, gdzie też nawet szło mi dobrze, ale nie byłem w stanie łączyć dwóćh dyscyplin sportowych. W końcu należało wybrać. Postawiłem na "miłość do 2 kółek", choć w szermierce byłem wtedy pierwszy na liście rankingowej w swojej kategorii.
Trenowałeś dwie dyscypliny, a w dodatku miałeś jeszcze cukrzycę, chorobę metaboliczną, która może wszystko popsuć.
Cukrzyca to nie wyrok.
Mówisz to z takim przekonaniem, że zaczynam w to wierzyć.
Bo to prawda. To poważna choroba, ale jeśli się ją odpowiednio prowadzi, dobrze ustabilizuje oraz oswoi – można z nią zdziałać naprawdę wiele. To dzięki niej mogę jeździć w zagranicznej drużynie kolarskiej.
Słyszałam, że trafiłeś do niej trochę z przypadku.
Informacje o drużynie NovoNordisk Team, czyli chłopakach z cukrzycą, którzy ścigają się na dwóch kółkach znalazł mój tata, a do napisania zmobilizował mnie pan Mariusz Masiarek z Towarzystwa Pomocy Dzieciom i Młodzieży z cukrzycą.
NovoNordisk Team to zespół złożony także z triatlonistów i biegaczy z cukrzycę. Ja napisałem do nich maila. A oni – zaprosili mnie na obóz do Stanów Zjednoczonych. Pojechałem. Miałem wtedy 15 lat. Po jakimś czasie okazało się, że chcą mnie mieć u siebie.
Wspieracie się?
Mimo że kolarstwo to wieczna rywalizacja – tak, wspieramy się. A łączy nas w tym ściganiu właśnie cukrzyca. Jesteśmy drużyną – razem kontrolujemy cukier, dajemy sobie wskazówki, układamy dietę. Owszem, mam czasem momenty, w których tracę samozaparcie, ale mijają, gdy spojrzę na rower.
W USA jeździsz w drużynie cukrzyków. W Polsce – ze zdrowymi kolarzami. Jaka jest różnica?
Jeśli chodzi o moje starania – nie ma żadnej. Zawsze daję z siebie 100 proc. Za oceanem jesteśmy wszyscy na tym samym poziomie, borykamy się z podobnymi kłopotami zdrowotnymi.
Tutaj mam te same cele, co osoby zdrowe. Na co dzień jeżdżę w UKKS Imielin Team Corratec. Nie faworyzuję siebie ze względu na chorobę. Nawet jeśli cukier skacze do 400, czy muszę się zatrzymać bo mi słabo, albo zrobić zastrzyk z insuliny, a peleton w tym czasie ucieka, nie zasłaniam się chorobą.
Przeczytaj także:
Tu, w polskiej drużynie, ze strony trenera Piotra Szafarczyka, też otrzymałem wsparcie. Zawsze pamięta o mojej diecie na zgrupowaniach, kibicował mi w związku ze szkołą kolarską, no i nie wystraszył się cukrzyka w drużynie. Co w niektórych dyscyplinach sportowych nie jest takie oczywiste. Jego żona Grażyna, mówiąc po śląsku, skąd pochodzę, zawsze mi coś dobrego "ufyrlo".
Czego Ci życzyć na przyszłość?
Zwycięstw, a jako że jestem cukrzykiem, prosto: słodkich zwycięstw.
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.