Polaków czeka horror w przychodniach? "Mleko się wylało, w POZ może być źle"
Wraz z 1 lipca i zakończeniem stanu epidemicznego, wrócił obowiązek kierowania pracowników na badania lekarskie. Może to oznaczać, że rutynowe badania zamienią się w horror. Z problemem boryka się też POZ (podstawowa opieka zdrowotna) z uwagi na obowiązek odbycia szkoleń m.in. przez internistów czy pediatrów. - Doszliśmy do ściany z wielu powodów - mówi wprost dr Michał Sutkowski.
1. POZ zadrży w posadach. Szkolenie przetrzebi lekarzy?
Zgodnie z przepisami ustawy z dnia 27 października 2017 r. o podstawowej opiece zdrowotnej (Dz.U. 2017 poz. 2217), lekarzem POZ jest lekarz mający specjalizację I stopnia w dziedzinie medycyny ogólnej, specjalizację I lub II stopnia, lub tytuł specjalisty w dziedzinie chorób wewnętrznych.
Jednak musi zrealizować 90-godzinny kurs, by móc nadal udzielać świadczeń z zakresu POZ. Mówiąc wprost, lekarze pediatrzy i interniści będą musieli odbyć kurs, który pozwoli im na dalsze przyjmowanie pacjentów z przychodni podstawowej opieki zdrowotnej. Mają czas do końca 2024 r.
- Pomysł w założeniu był dobry. Dziś mamy do czynienia z sytuacją, w której w POZ leczą lekarze rodzinni, którzy są wykwalifikowani do tego, żeby przyjmować dorosłych i dzieci, a także interniści oraz pediatrzy. Powstała więc jakaś próba stworzenia standardu, że w przychodni POZ pracuje lekarz z kompetencjami lekarza rodzinnego. Wylano dziecko z kąpielą w tym sensie, że wielu tych lekarzy pracuje od dekad w POZ i robi to naprawdę dobrze - komentuje w rozmowie z WP abcZdrowie dr Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Dane NFZ wskazują, że w poradniach POZ zatrudnionych jest kilkanaście tysięcy internistów oraz pediatrów. Z kolei, jak informuje "Wyborcza", według Śląskiej Izby Lekarskiej w obszarze jej działania aż 80 proc. lekarzy POZ nie ma specjalności z medycyny rodzinnej.
- Lekarze innych specjalności niż medycyna rodzinna stanowią nawet ponad 60 proc. wszystkich lekarzy w POZ – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dr Michał Sutkowski, szef stowarzyszenia Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, dodając, że z kursem wiąże się wiele problemów, poczynając od krótkiego terminu realizacji, aż po jego sens w obecnej postaci.
Tłumaczy, że podobna sytuacja miała miejsce z medykami pracującymi w karetkach. Wówczas jednak wprowadzono tzw. okres przejściowy. Jak mówi dr Jankowski, lekarz, który przepracował trzy tysiące godzin, "z automatu nabywał uprawnienia lekarza systemu".
- Pewnie i tutaj to byłby dobry krok, tzn. wchodzący do systemu internista czy pediatra, który chciałby pracować w POZ, powinien przejść taki kurs, ale już dawanie do zrozumienia lekarzom, często u progu emerytury, że nie potrafią pracować, muszą się douczyć i jeszcze za to zapłacić, jest na tyle nieporozumieniem, że martwimy się, że część lekarzy wybierze przejście na emeryturę i zrezygnuje z pracy - dodaje prezes NIL.
2. Radykalne decyzje lekarzy ze skutkiem dla pacjentów
Lekarze są wściekli. Nie ma też wątpliwości, że wymóg ukończenia kursu wielu lekarzy może skłonić do radykalnych decyzji.
- O tym się mało mówi w POZ, nikt nie chce "straszyć" kolegów, bo wystarczy mała iskierka zapalna, żeby ludzie zaczęli odchodzić. Mają dosyć systemu, mają ogrom obowiązków. Przestrzegałem wcześniej, że pandemię COVID lekarze przetrwają z uwagi na poczucie obowiązku, nie zostawią swoich pacjentów, ale potem może nastąpić emigracja wewnętrzna i w pewnym stopniu również zewnętrzna.
- Przy tych niedoborach i rosnącej presji pacjentów, długu zdrowotnym, przy niedostatkach, które kadrami jesteśmy w stanie trochę załatać, organizowanie takiego kursu dla ogromnej, liczącej ok. 20 tys. osób, grupy lekarzy jest ogromnym wyzwaniem – mówi lekarz.
Dr Sutkowski mówi wprost – to może być ostatnia kropla, która przeleje czarę goryczy.
- Doszliśmy do ściany z wielu powodów, chaos systemu, nadmiar biurokracji i obowiązków oraz pacjentów sprawia, że niewiele trzeba, żeby się ulało. Może dojść do tego, że część osób odmówi wykonania kursu – przyznaje.
- Średnia wieku lekarzy rodzinnych to ok. 60 lat, wielu z nich zacznie myśleć o emeryturze. I to wcale nie dlatego, że nie chcą się kształcić, ale tygodniowy kurs medycyny prawdopodobnie niewiele wniesie do ich doświadczenia po 30-40 latach pracy w zawodzie – zauważa.
Jak dodaje lek. Łukasz Durajski, rezydent pediatrii, to "kolejne ograniczenie dostępu pacjentów do lekarzy w POZ".
- Nie widzę zasadności takiego kursu, w szczególności w odniesieniu do internistów. Lekarz tej specjalizacji ma gigantyczną wiedzę, nie mniejszą niż wiedza lekarza specjalisty medycyny rodzinnej, najczęściej jest to szpitalnik z ogromnym doświadczeniem. Ograniczenie prawa do pracy takim lekarzom przy niedoborze kadry, jaki już jest, wygląda jak przepis na katastrofę. W tym momencie część lekarzy po prostu może sobie odpuścić, dlaczego mają płacić za to, że każe im się robić kurs, podczas gdy są już specjalistami z dużą wiedzą i doświadczeniem – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie.
- Jednym z rezultatów takiego siłowego narzucania konieczności robienia kursu może być zmniejszenie dostępności do świadczeń zdrowotnych pacjentów. Oby ten czarny scenariusz się nie spełnił, ale dziś wszystko wskazuje, że będzie grupa lekarzy, która może nie pokusić się o uczestniczenie w takim kursie - podsumowuje dr Jankowski.
3. Mają tylko 180 dni
Wraz z 1 lipca wyłonił się jeszcze jeden problem, tym razem dotyczący medycyny pracy, wynikający z odwołania stanu zagrożenia epidemicznego. Na ten czas bowiem zawieszono obowiązek wykonywania badań okresowych, z czego wiele organizacji skorzystało. Teraz pracodawcy mają 180 dni na skierowanie pracowników na zaległe badania.
Jak zwraca uwagę Maria Andrulewicz, dyr. Medycyny Pracy z Grupy Lux Med, był pewien moment, na początku pandemii w 2020 r., kiedy obserwowali "tąpnięcie" w zgłoszeniach na badaniach medycyny pracy.
- W związku z tzw. długiem orzeczniczym już wcześniej podejmowaliśmy działania, aby mitygować to ryzyko, m.in. staraliśmy się przekonywać naszych klientów, by nie rezygnowali z badań okresowych swoich pracowników ze względu na ich stan zdrowia, jak też zapewnienie ciągłości pracy. Dzięki temu część badań okresowych została przez nas zrealizowana. Nie wykluczamy, że konieczne będzie rozszerzenie grafików i zwiększona mobilizacja lekarzy w najbliższym czasie – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie.
4. Jeszcze jedna zmiana w POZ
Trzecie novum, jakie pojawiło się w sektorze zdrowia w Polsce, to zmiany dotyczące funkcjonowania przychodni podstawowej opieki zdrowotnej. To wynik zarządzenia wydanego przez prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Wskaźnik korygujący obowiązujący do tej pory, 1 lipca został zastąpiony dodatkiem kwotowym w grupach dziedzinowych.
"Dotyczą one dodatku kwotowego za realizacje świadczeń opieki zdrowotnej dla pacjentów przewlekle chorych i jednocześnie wycofanie współczynnika korygującego stawkę kapitacyjną 3,2" – informuje NFZ, dodając, że łączny roczny wydatek na świadczenia zdrowotne w POZ z tytułu wprowadzonych zmian wyniesie około 220 mln zł.
Zmiany dotyczą pacjentów z cukrzycą, chorobami serca tj. niewydolność serca czy nadciśnienie czy pacjentów pulmonologicznych.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.