Trwa ładowanie...

Polska już walczy z tridemią. Po otwarciu Chin "musimy być gotowi na gorszy scenariusz"

 Katarzyna Prus
29.12.2022 17:39
Kryzys w Chinach zagraża innym krajom
Kryzys w Chinach zagraża innym krajom (Getty Images)

Przepełnione oddziały ratunkowe, kolejki do krematoriów i epidemiolodzy przewidujący miliony zgonów. To przerażający obraz Chin po odejściu od polityki "zero COVID". Tymczasem po trzech latach otwierają się na świat, a to może zagrozić nam wszystkim. - Trzeba już rozważać działania zapobiegawcze, żeby uniknąć powtórki z 2020 roku - ostrzega prof. Joanna Zajkowska.

spis treści

1. "Musimy być gotowi na gorszy scenariusz"

O coraz bardziej dramatycznej sytuacji epidemiologicznej w Chinach w związku z luzowaniem covidowych restrykcji pisaliśmy jeszcze przed świętami. W sieci zaczęły krążyć doniesienia o przepełnionych szpitalach i domach pogrzebowych, kolejkach do krematoriów i prognozach wskazujących nawet na milion lub więcej zgonów. Eksperci mówią wprost, że po odejściu od polityki "zero COVID", Chiny czeka horror, który może także zagrozić innym krajom.

Sytuacja epidemiologiczna w Chinach jest coraz gorsza
Sytuacja epidemiologiczna w Chinach jest coraz gorsza (Getty Images)
Zobacz film: "Koszmary senne mogą być objawem choroby"

- Nie mamy rzetelnych informacji z Chin, co do aktualnej skali zakażeń, hospitalizacji czy zgonów i to jest podstawowy problem. W takich sytuacjach zawsze trzeba przygotować się na gorszy scenariusz i już rozważyć działania zapobiegawcze - zaznacza prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

- Wiemy, że subwarianty Omikronu, które aktualnie dominują w Chinach, m.in. BF.7 są wysoce zaraźliwe, więc transmisja wirusa jest błyskawiczna. Pocieszające jest to, że na razie nic nie wskazuje na to, żeby miały nabierać niebezpiecznych cech, jeśli chodzi o ciężkość choroby, tak jak było np. w przypadku wariantu Delta - dodaje.

Na dramatyczne szacunki epidemiologiczne wskazywał już w połowie grudnia Eric Feigl-Ding, epidemiolog z Uniwersytetu Harvarda. Według niego, w ciągu 90 dni zakazi się ok. 60 proc. mieszkańców Chin i ok. 10 proc. ziemskiej populacji, a liczba zgonów może wynieść "miliony". Zaznaczał też, że chińskie władze zaniżają statystyki dotyczące zgonów i powołał się na doniesienia o "eksplozji w usługach pogrzebowych, spowodowanej gwałtownym wzrostem zgonów".

"2000 ciał czeka na kremację. Brzmi znajomo? Wiosna 2020 roku wróciła" - pisał na Twitterze.

2. "Eksplozja w usłuchach pogrzebowych"

Najnowsze doniesienia epidemiologa są jeszcze bardziej dramatyczne.

"Przepełnione szpitalne kostnice, brak leków przeciwgorączkowych, puste butle z tlenem, brak krwi, rosnąca liczba ofiar śmiertelnych wśród osób starszych, dużo worków na zwłoki nawet w czołowym pekińskim szpitalu" - pisze na Twitterze Eric Feigl-Ding pokazując porażające nagrania.

Z dnia na dzień ten dramat przybiera na sile. Jak donosi "The New York Times", w związku z gwałtownym wzrostem zakażeń, szpitale dosłownie pękają w szwach, a odziały ratunkowe są pełne pacjentów. Medycy, wśród których też jest coraz więcej zakażonych, są na granicy wytrzymałości i borykają się z brakiem sprzętu medycznego.

Na nagraniu, które opublikował na Twitterze "The Washington Post" widać, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Dla wielu pacjentów brakuje miejsca na szpitalnych salach, więc tłoczą się i śpią na korytarzach. Jak podkreślają reporterzy, pełna skala epidemii jest "niejasna" ze względu na brak rzetelnych statystyk.

3. Obowiązkowe testy dla podróżnych z Chin

Pogarszająca się sytuacja epidemiologiczna w Chinach może mieć wpływ na inne kraje, ponieważ państwo po trzech latach otwiera się na świat. Tamtejsza komisja zdrowia poinformowała, że od 8 stycznia osoby powracające lub przybywające do Chin nie będą już musiały przechodzić kwarantanny. Zniesione zostaną też ograniczenia dotyczące liczby i zapełnienia międzynarodowych lotów do Chin.

W obawie przed powtórką z 2020 roku, część państw już podjęła konkretne działania i wprowadza obowiązkowe testy na koronawirusa dla podróżnych z Chin. Na taki krok zdecydowały się USA, Japonia, Tajwan i Włochy.

Czy Polska powinna pójść w ich ślady? Lekarze nie mają wątpliwości.

- Przed nami Chiński Nowy Rok, kiedy przemieszczanie się i kontakty będą nasilone, a to sprzyja transmisji wirusa. Pamiętamy, jak to wpłynęło na rozwój pandemii w 2020 roku, więc nauczeni doświadczeniem powinniśmy prowadzić wzmożony monitoring sytuacji epidemiologicznej i już rozważać działania zapobiegawcze, żeby uniknąć powtórki - zaznacza prof. Zajkowska. - Państwa, które zdecydowały się na testy dla podróżnych z Chin, poszły w dobrą stronę. Osoby, które wracają z Chin do Polski powinny być objęte specjalnym nadzorem, należałoby rozważyć np. jakąś formę izolacji czy kwarantanny - dodaje ekspertka.

Prof. Zajkowska zwraca uwagę, że nałożenie się zakażeń chińskimi subwariantami na infekcje, które w Polsce z dnia na dzień atakują coraz silniej, może bardzo osłabić organizm i narazić na groźne powikłania.

- Zmagamy się z tridemią, u niektórych pacjentów diagnozujemy obecność dwóch patogenów jednocześnie np. grypy i RSV. Nie możemy tego ignorować, bo jeśli do tego dołożylibyśmy nowe patogeny, sytuacja może stać się naprawdę niebezpieczna - dodaje ekspertka.

4. "Trzeba obserwować, co dzieje się teraz we Włoszech"

- Na powinniśmy popadać w panikę, bo to nigdy nie jest dobry doradca. Wskazane jest jednak monitorowanie sytuacji epidemiologicznej. Na pewno trzeba obserwować to, co dzieje się teraz we Włoszech, gdzie wykryto zakażenia u podróżnych z Chin. Badania, którym zostali poddani, wykażą, jakim konkretnie subwariantem zostali zakażeni. Na podstawie rzetelnych informacji na podstawie charakteru tych subwariantów i ewentualnego zagrożenia, będzie można rozważyć dalsze działania - komentuje prof. Robert Flisiak, Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

Dodaje, że wszystkie subwarianty Omikrona wykazują bardzo dużą zakaźność.

- Dostępne obecnie dane wskazują jednak, że mają one tendencję do coraz mniejszej patogenności wyrażonej łagodniejszym przebiegiem choroby. Miarą tego jest sytuacja w szpitalach, a nie liczba zidentyfikowanych zakażeń. Aktualnie w Polsce skala hospitalizacji z powodu COVID-19 nie jest alarmująca, więcej jest zachorowań na grypę - dodaje.

Prof. Flisiak zwraca też uwagę, że w Europie, w tym także w Polsce, jest też znacznie lepsza bariera odpornościowa.

- W Chinach jest niższy poziom uodpornienia naturalnego i znacznie mniej w pełni zaszczepionych osób, a stosowane tam szczepionki są mniej skuteczne - zaznacza ekspert.

Zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia, czy wzorem innych państw planuje podjęcie ewentualnych działań w związku z kryzysem w Chinach. Do momentu opublikowania tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze