Trwa ładowanie...

Lekarz spędził 122 dni w szpitalu, z czego 68 dni był podłączony do ECMO. "Teraz pozostaje nabieranie sił"

 Ewa Rycerz
22.03.2021 19:25
Pan Dariusz było podłączony do ECMO przez 68 dni
Pan Dariusz było podłączony do ECMO przez 68 dni (Getty Images)

59-letni pacjent szpitala w Katowicach może mówić o ogromnym szczęściu. Spędził w szpitalu aż 122 dni, z czego przez 68 dni był podłączony do aparatury ECMO. Rekordowa w skali kraju i świata terapia nie tylko wyprowadziła go z zakażenia koronawirusem, ale przede wszystkim uratowała życie.

spis treści

1. Rekord w skali kraju i świata

ECMO to aparatura pozwalająca na utlenowanie krwi oraz eliminację z niej dwutlenku węgla poprzez zastosowanie krążenia pozaustrojowego. Stosowana jest w leczeniu zespołu ostrej niewydolności oddechowej lub ostrej niewydolności serca. Chorzy do niej podłączani często są już w bardzo poważnym stanie zdrowia, który zagraża ich życiu. Tak też było w przypadku 59-letniego pana Dariusza, lekarza zakażonego SARS-CoV-2.

Pacjent trafił na oddział pneumonologii w listopadzie 2020 r. Mimo zastosowanego leczenia, jego stan nie ulegał poprawie, a dramatycznie się pogarszał. Płuca mężczyzny były uszkodzone w stopniu znacznym, lekarze podjęli więc decyzję o przekazaniu go na oddział anestezjologii i intensywnej terapii z nadzorem kardiologicznym. Zdecydowali także o podłączeniu 59-latka do urządzenia, które zastąpiło funkcję chorych płuc. Aparaturę wdraża się do leczenia pacjentów, którym do terapii nie wystarcza już respirator.

Zobacz film: "Koronawirus. Prof. Simon: "Czekam z utęsknieniem, aby się jak najszybciej zaszczepić""

- Terapia ECMO w najcięższych infekcjach wirusem grypy trwa średnio 7-10 dni. W przypadku wirusa SARS-CoV-2 bywa znacznie dłuższa. Płuca wymagają 2-3 tygodni na regenerację do stopnia, który umożliwi zakończenie wspomagania pozaustrojowego. Tylko nielicznej grupie pacjentów, których funkcja płuc nie ulega poprawie, można zaproponować przeszczepienie narządu. Powodem ograniczenia są restrykcyjne kryteria kwalifikacji do transplantacji i ograniczona liczba dawców - wyjaśnia dla PAP prof. Ewa Kucewicz-Czech, kierownik oddziału anestezjologii i intensywnej terapii z nadzorem kardiologicznym Górnośląskiego Centrum Medycznego.

U 59-letniego pacjenta, w skutek zakażenia koronawirusem, doszło nie tylko do niewydolności płuc. SARS-CoV-2 doprowadził u niego także do ciężkiej niewydolności nerek i innych powikłań, które utrudniały leczenie.

Dlatego też pacjent przebywał podłączony do ECMO na aż 68 dni. To rekord nie tylko w Polsce, ale także na świecie.

- 68 dni terapii ECMO to bardzo długo. To ciężka praca, w której tylko dbałość o szczegóły pozwala liczyć na końcowy sukces. Najtrudniejsza w tak długiej terapii okazuje się z czasem wiara w ostateczny efekt terapii. Kiedy po miesiącu płuca pacjenta nadal nie funkcjonują, a ich obraz radiologiczny czy tzw. podatność się nie poprawia, kluczowe jest utrzymanie pełnego zaangażowania całego zespołu. I - co nie mniej ważne, a może ważniejsze - utrzymanie wiary w sukces u pacjenta, bez którego zaangażowania w fizjoterapię i cierpliwość trudno liczyć na pozytywny wynik leczenia - mówi w rozmowie z PAP prof. Marek Deja, kierownik oddziału kardiochirurgii GCM.

2. Praca całego zespołu

Dziś pan Dariusz jest już w domu. Ze szpitala został wypisany po 122 dniach pobytu. Jego stan jest stabilny. W podłączeniu do ECMO mężczyzna przeżył swoje 59. urodziny, święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok, dowiedział się, że będzie dziadkiem po raz trzeci. Fakt, że nadal żyje, zawdzięcza przede wszystkim lekarzom z Górnośląskiego Centrum Medycznego im. prof. Leszka Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Medycy z kolei wyliczają, że szczęśliwy powrót pana Dariusza do domu nie byłby możliwy bez ogromnego zaangażowania całego zespołu: lekarzy oddziału pneumonologii, którzy rozpoczęli terapię, lekarzy anestezjologów, kardiochirurgów, którzy wraz z perfuzjonistami nadzorowali pracę ECMO oraz lekarzy innych specjalności, którzy pełnili funkcję konsultantów: nefrologów, laryngologów, gastroenterologów, chirurgów ogólnych, radiologów. Ten wielodyscyplinarny zespół uzupełniały pielęgniarki, rehabilitanci i analitycy medyczni.

- Pacjent przebywający na tzw. odcinku covidowym wymaga szczególnej troski. Nie ma odwiedzin, kontakt z rodziną jest ograniczony, wszyscy wyglądają tak samo – białe kombinezony, maski, gogle, przyłbice. To trudne. Nasza rola ulega poszerzeniu. Oprócz pielęgnacji i aktywnego udziału w leczeniu stajemy się dla naszych pacjentów kimś bliskim, kto okaże im serdeczność, przyniesie telefon, przez który mogą posłuchać o tym, co dzieje się w domu - tylko słuchać, bo podłączeni do respiratora nie mogą mówić – opowiada Magdalena Cwynar, pielęgniarka oddziałowa.

Co o swojej terapii mówi sam pacjent?

- Trzeba cierpliwości, trzeba wytrwałości. Nigdy nie wolno się poddawać. Jestem szczęśliwy, że jestem w domu, w swoim gniazdku z rodziną. Teraz tylko pozostało zbieranie sił – podsumowuje pan Dariusz.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także:

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze