Zamień łzę cierpienia na łezkę wspomnienia
Cześć, mam na imię Karolina,
Od kiedy skończyłam 12 lat, mój dziadek zauważył, że jest ze mną coś nie tak… Zaczęłam chodzić na palcach. Zapewne zapytasz: dlaczego? – nie wiem, nie pamiętam. Być może już wtedy stawianie kolejnych, samodzielnych kroków było dla mnie trudnością. Trafiłam do szpitala i tam padła diagnoza, której najbardziej się obawiałam - dystrofia mięśniowa typu obręczowo-kończynowa, potocznie zwana zanikiem mięśni. Schorzenie było mi dobrze znane. Od lat zmaga się z nią moja babcia – nie chodzi, porusza się na wózku i jest całkowicie zależna od bliskich, nawet w najprostszych czynnościach.
Z przerażeniem, gdzieś na końcu swojej drogi widzę wózek, który małymi krokami zbliża się do mnie i chce raz na zawsze odebrać mi samodzielność. U mojej babci pierwsze objawy pojawiły się w wieku 30 lat… po 10 latach zmagań choroba wygrała i babcia bezpowrotnie usiadła na wózek… U mnie choroba pojawiła się w wieku 12 lat, co oznacza, że w ciągu 3 lat sprawność mogę utracić na zawsze. Boję się, że pewnego dnia nie podniosę się z łóżka.
W maju pisałam maturę. Niestety, wyjazd na studia w moim przypadku jest niemożliwy. Bez wsparcia nie potrafię nawet wyjść z domu. Resztkami sił próbuję samodzielnie chodzić… choć słowo "chodzić" to dużo powiedziane… Na płaskim obuwiu utrzymanie równowagi ze względu na 7-centymetrowe przykurcze jest niemożliwe. Niestety, coraz częściej zdarza się, że tracę równowagę. W ostatnim tygodniu przewróciłam się 10-krotnie… Koturny to jedyny sposób na wyjście z domu. Wysokie buty, młoda dziewczyna „Gdyby kózka nie skakała…” – niejednokrotnie słyszę. A ja leżę na przejściu dla pieszych i ryczę… Samodzielnie nie potrafię się podnieść… Czekam, aż ktoś mi pomoże. Ludzie nie rozumieją, uśmiechają się, przygadują… A ja, bezradnie leżąc, czekam i błagam o pomoc. Pragnę być samodzielna…
Ostatnią deską ratunku, którą zaproponował mi lekarz prowadzący, jest przeszczep komórek macierzystych w Łodzi. Termin zabiegu już raz był wyznaczony… Niestety, nie udało mi się na czas uzbierać potrzebnej kwoty. Terapia, choć kosztowna, już 2 osoby uchroniła przed kalectwem…
Wiem, że to będzie początek mojej walki. Przede mną jeszcze długa droga, ciężka rehabilitacja i kilka planowanych zabiegów… Jednak jest nadzieja. Moja droga znalazła rozwidlenie, na którego jednym końcu widnieje sprawność. Sama bez Twojej pomocy nie dam rady. Właśnie Ty możesz przyczynić się do tego, że widmo wózka inwalidzkiego i brak samodzielności oddali się raz na zawsze, a moje łzy cierpienia będą tylko wspomnieniem. Dlatego błagam wszystkich ludzi o dobrym sercu o pomoc w walce z chorobą, która odebrała mi już zbyt wiele...
LUTY 2015r.: Minęło pół roku od zabiegu przeszczepu komórek macierzystych. Gdyby nie Wasza pomoc i ogromne wsparcie finansowe nie byłoby to możliwe. Być może siedziałabym już na wózku. Efekty zabiegu poczułam już po pierwszym miesiącu rehabilitacji. Dolegliwości bólowe zmniejszyły się. Nadal nie mogę biegać, modelką też nigdy nie będę, ale najważniejsze CHOROBA ZATRZYMAŁA SIĘ i nie postępuje. To sukces, który odsuwa widmo wózka inwalidzkiego. Podczas badań, w obrazie USG widać znaczącą poprawę w obrębie mięśni. Nie tylko przestały zanikać, ale włókna mięśniowe zaczęły się odbudowywać. Po przeanalizowaniu wyników lekarze spełnili moje największe marzenie. Zastosowana terapia komórkami macierzystymi przyniosła oczekiwane rezultaty, dzięki czemu otrzymałam kwalifikację do kolejnego zabiegu. Dokładnie po roku od pierwszego zabiegu, na przełomie sierpnia i września po raz kolejny w obrębie nóg, rąk oraz odcinka lędźwiowego kręgosłupa zostaną podane komórki macierzyste. Niestety koszt zabiegu wzrosły o 5 tysięcy złotych.
Wiara w ludzi, spełnianie marzeń i samodzielne życie powróciła. Choć nieraz pojawiają się chwile zwątpienia dzięki najbliższym nie tracę nadziei. Rozpoczęłam studia, każdego dnia pod okiem rehabilitantów intensywnie ćwiczę, aby nie dopuścić do zwapnienia odbudowujących się mięśni. Przede mną kolejny zabieg. Bardzo kosztowny, ale już wiem, że pieniądze są niczym przy zatrzymaniu podstępującej choroby i odsunięciu widma kalectwa już na zawsze.
Rok temu, w wakacje podarowaliście mi szansę na normalne życie. Szansę, którą przy pomocy lekarzy, rehabilitantów oraz najbliższych wykorzystałam w 100% i która poskromiła dystrofię mięśniową. Kolejny zabieg przede mną. Bez Twojej pomocy nie dam rady.
Zachęcamy do wsparcia akcji zbierania pieniędzy na leczenie Karoliny. Jest ona prowadzona za pośrednictwem strony Fundacji siepomaga.
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.