Trwa ładowanie...

Lody Antarktydy nie roztopią się szybko, a nowotwór nie może czekać

Lody Antarktydy nie roztopią się szybko, a nowotwór nie może czekać
Lody Antarktydy nie roztopią się szybko, a nowotwór nie może czekać (archiwum własne)

6 grudnia 2016 roku jako oficer jachtu Kathasis II miała wyruszyć na wyprawę, by opłynąć dookoła Antarktydę. Tego dnia na sali operacyjnej wycinano jej raka piersi. - Taki dziwny zbieg okoliczności. Ale choroba mnie nie powstrzyma. Wypływamy pod koniec tego roku - mówi Hanna Leniec. Zamiast relacji z podróży nagrywa filmy z lekarzami onkologami i apeluje do innych kobiet, by się badały.

Żegluje od 14. roku życia. Przepłynęła do tej pory 91 350 mil morskich. Od wielu lat, każdego roku na morzach i oceanach spędza 8 miesięcy.

W 2011 była na Antarktydzie. Potem zaliczyła przejście północno–zachodnie, opłynęła Arktykę i Amerykę od północy, przepłynęła z Pacyfiku na Atlantyk. W 2015 roku popłynęła na morze Rossa, jak najdalej na południe.

Jest kapitanem jachtowym, instruktorem, radiooperatorem, płetwonurkiem, a obecnie pacjentką Centrum Onkologii na warszawskim Ursynowie. Skupia się na pokonaniu choroby, a myślami jest już między lodami Antarktydy.

1. Nie powiem, że mam raka

Zobacz film: "Choroby serca najczęstszą przyczyną zgonów Polaków"

Hanna Leniec: Pozytywne nastawienie i energia, wielu w ten sposób podchodzi do choroby. Zgadzam się z nimi, ale mówi się też o raku jak o walce, pojedynku. Nie używam tego słowa, bo walka kojarzy mi się z czymś, co próbuje mnie pokonać, a ja nie biorę pod uwagę, że mogę przegrać, że coś mi zagraża.

Zmagam się z chorobą, muszę przez nią przejść, bo jest to kolejne wyzwanie w moim życiu, któremu muszę sprostać. Choruję i mam cel, który sukcesywnie realizuje, konsekwentnie dążę do zdrowia.

Zanim nazwę rzecz po imieniu i powiem głośno, że mam raka, wolę działać. „Moja przygoda” z nowotworem, jak to często bywa, zaczęła się przez przypadek. Przed wyprawą na Antarktydę musiałam się zbadać, standardowo pobrano mi krew, byłam u ginekologa. Moja lekarka namawiała mnie jeszcze na usg piersi, ale chciałam je przełożyć. Nakłoniła mnie jednak. "Robimy to teraz, nie za kilka miesięcy" – powiedziała.

Był listopad 2016 r. Miesiąc przed rejsem. Badanie usg pokazało guza. Włókniak - myślałam. Nie brałam pod uwagę, że to może być rak. Na wynik biopsji miałam czekać tydzień. Nie było strachu i lamentu, tak jak i później nie dawałam ponieść się emocjom. Po kilku dniach odebrałam telefon, dowiedziałam się, że mam raka. Część załogi była już w Afryce, jacht gotowy, a ja od lekarza usłyszałam, że lody Antarktydy nie roztopią się tak szybko, a nowotwór nie może czekać.

2. Antarktyda poczeka

Ustaliłam plan działania. Od diagnozy do wycięcia minął niespełna miesiąc. Potem rozpoczęłam cykl chemii. Po piątej wybierałam się na spotkania podróżników „Kolosy”. Dwa tygodnie po wycięciu guza poleciałam do RPA, by wsiąść na łódkę i popływać w okolicach Przylądka Dobrej Nadziei. Jedną ręką podawałam cumę.

Można siąść i płakać i można działać. Pyta się pani, co jest ważne. Pozytywne myśli, poukładanie sobie życia od nowa i powiedzenie sobie, że tak bywa, że to nie koniec świata i trzeba szukać rozwiązania. Ważne jest wsparcie i akceptacja najbliższych.

Hanna rehabilituje się, bo ręce ma słabe, a w grudniu musi być w formie. Choroba dała jej siłę, odkryła w sobie misję, by nakłaniać kobiety do badania się.

- Wykorzystuję moją energię, by inne kobiety zachęcić do badania. Miałam na bieżąco relacjonować to, co się dzieje na Antarktydzie w czasie rejsu, a namawiam kobiety, by się badać i nie poddawać - mówi. W szpitalu nagrała pierwszy film, w którym mówi o sensie profilaktycznych badań.

3. Najbliżej brzegów

Za kilka miesięcy, w grudniu, załoga Katharsis II na pokładzie z Hanną zamierza ruszyć w stronę zimnego kontynentu. Chcą podpłynąć jak najbliżej brzegów Antarktydy, na tyle, na ile pozwolą lody i wiatry. Można tego dokonać w astralnym lecie, czyli od grudnia do marca, gdy puszczają lody i jest jasno. Żadna załoga jeszcze nie dokonała tego na wodach antarktycznych poniżej 60 równoleżnika.

4. Przeciwnik - rak

- Na badania namówiła mnie lekarka, choć wcześniej badałam się regularnie. Mimo wszystko wynik usg mnie zaskoczył. Nie tego się spodziewałam - mówi Hanna. W jej przypadku guz został wykryty w porę. Ale wiele kobiet dowiaduje się za późno. - Gdy pytałam moje koleżanki, czy się badają, byłam przerażona ich odpowiedziami. Niewiele z nich to robi - zaznacza Hanna.

Rak w zależności od organizmu rozwija się w różnym tempie, jest podstępny. Przez długi czas nie daje objawów. Nie boli. Wykrywa się go przypadkowo, w czasie samobadania, w trakcie kąpieli, przy porannym ubieraniu się, na kontrolnym usg. Na początku jest bezbolesnym guzkiem, zgrubieniem w piersi.

W miarę rozwoju choroby pojawiają się kolejne, niepokojące objawy. Wyciek z sutka, asymetria, wciągnięcie brodawki, owrzodzenie brodawki, pogrubienie skóry. Węzły chłonne pachowe powiększają się.

Nowotwór piersi w stanie zaawansowanym daje przerzuty najczęściej do kości, wątroby, płuc i mózgu. Dotyczy to 5, 10 proc. wszystkich przypadków. Rocznie w Polsce na raka piersi umiera 6 tys. kobiet, to 23. proc wszystkich zgonów spowodowanych nowotworami.

Co roku notuje się ponad 16,5 tys. nowych zachorowań. Szacuje się, że w ciągu najbliższych 10 lat liczba nowych przypadków wzrośnie i przekroczy 20 tys. rocznie. Na raka piersi zapadają najczęściej j kobiety dojrzałe, w wieku 50–69 lat. W ostatnich latach diagnozuje się jednak nowotwory u coraz młodszych pań. Zachorowalność w grupie wiekowej 20-49 lat przez minione 30 lat wzrosła dwukrotnie.

Rokowania i leczenie zależy od stadium zaawansowania. Najlepsze są wtedy, gdy nowotwory są niewyczuwalne przy samobadaniu ani palpacyjnie przez lekarza. Jeśli wykryty rak jest niewielkich rozmiarów, lekarze stosują leczenie oszczędzające zarówno pierś, jak i węzły chłonne.

Postęp w leczeniu nowotwór piersi przez ostatnie lata jest znaczny. Przede wszystkim chirurgia jest mniej inwazyjna. Amputacja piersi czy usunięcie węzłów to ostateczność. Od kilku lat stosuje się biopsję gruboigłową wspomaganą próżnią. Dzięki niej określany jest typ raka i dobierane jest celowane leczenie nowoczesnymi lekami.

5. Jak żyć z rakiem?

- Od dziś kochanie zmieniamy nasze plany, nasze życie będzie wyglądać inaczej – pomyślałam po diagnozie. Antarktyda poczeka, opłyniemy ją jeszcze - opowiada Hanna.

- Wsparcie rodziny i bliskich jest wtedy bardzo ważne - mówi.

Wyparcie choroby to pierwsza myśl, jaka pojawia się, gdy pacjent usłyszy diagnozę. O tym, jak przejdziemy przez kolejne etapy, jak poradzimy sobie z chorobą, decyduje charakter pacjenta i pomoc ze strony bliskich.

- Są pacjenci, którzy dowiadują się o chorobie i od razu zaczynają działają. Traktują ją jako kolejne zadanie do wykonania. Pomaga im w tym pasja, którą mieli przed zachorowaniem. Jest nawet taka hipoteza, że te osoby lepiej przechodzą te trudne chwile– mówi dr hab. Marzena Samardakiewicz, psychoonkolog.

- Dlatego tak ważne jest, by oddać się swojemu hobby w chorobie, jeśli tylko zdrowie na to pozwoli. Wiele zależy od naszego myślenia, determinacji – dodaje.

Inni pacjenci przyjmują postawę pasywną. \ - Wchodzą w niebezpieczny schemat. Użalają się nadmiernie nad sobą i tego oczekują od otoczenia. Wydaje im się, że skoro mają raka, to muszą chodzić np. cały dzień w piżamie. Poddają się. Tłumaczę im, by przebrali się w ubranie dzienne, i zajęli czymś, by żyli tu i teraz, zaczęli mimo wszystko działać – tłumaczy Samardakiewicz.

Choroba dla niektórych to czas weryfikacji. Mają wreszcie okazję do refleksji nad własnym życiem. To czas, by ocenić nasze relacje z innymi.

- Nasuwa mi się skojarzenie z rekolekcjami, widzę wiele podobieństw – zaznacza Samardakiewicz.

6. A co będzie jeśli umrę?

Jeśli choruje jedna osoba, pozostałe w rodzinie także. To bliscy mogą pomóc choremu przejść przez ten trudny etap w życiu. Chorzy oczekują rozmowy, ale rodzina często się tego obawia. Boją się, że usłyszą najtrudniejsze pytanie: "A co będzie jak umrę?".

- "Nie, nie umrzesz" - wtedy pośpiesznie odpowiadają bliscy. A może warto w tym momencie spytać, dlaczego o tym pomyślałeś, jak mogę ci w tym momencie pomóc? – wyjaśnia Samardakiewicz.

Pacjenci oczekują rozmowy, a nie typowego pocieszania w stylu: "Wszystko będzie dobrze". Ten niezwykle popularny, często automatycznie wypowiadany frazes, wynika z naszej bezradności i lęku. Taka reakcja nie poprawi sytuacji chorego, nie rozwieje jego wątpliwości.

- Słuchajmy chorych, nie zagadujmy ich, rozmawiajmy z nimi - zaznacza ekspertka.

Czasami wystarczy rozmowa, a czasami niezbędna jest profesjonalna terapia u psychoonkologa, a nawet wsparcie psychiatry i farmakoterapia.

Ten tekst jest elementem naszego cyklu #ZdrowaPolka, w którym pokazujemy, jak zadbać o swoją kondycję fizyczną i psychiczną. Przypominamy o profilaktyce i radzimy, co zrobić, żeby żyć zdrowiej. Więcej przeczytasz tutaj

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze