Ekspert o osteoporozie: mamy do czynienia z epidemią
O profilaktyce i leczeniu osteoporozy mówi reumatolog dr n. med. Maria Rell-Bakalarska.
Jaka część polskiej populacji jest zagrożona osteoporozą?
Jeśli kobieta skończyła 50 lat to ma 50 proc. szans, że dozna złamania do końca swojego życia. W tym są również złamania groźne dla życia np. szyjki kości udowej.
Śmiertelność po złamaniu szyjki kości udowej w przebiegu osteoporozy jest większa niż śmiertelność po prowadzonym zawale.
Rozumiem, że jeśli po takim złamaniu uda się przeżyć, to rehabilitacja i powrót do zdrowia są trudniejsze?
Powrót do zdrowia jest tu bardzo trudny. Są dane, które mówią, że 40 proc. kobiet ma utrudnione samodzielne poruszanie oraz życie. Czyli, jeśli już ktoś przeżyje, to szansa na to, żeby był w pełni sprawny wynosi około 20-30 procent. To jest bardzo mało.
Powiem o tym jakie pacjentki przychodzą do mojego ośrodka, który specjalizuje się w leczeniu osteoporozy. Są to panie w wieku 50 plus, których mama bądź babcia połamała się i na nie spadła odpowiedzialność za obowiązki domowe typu zakupy, wożenie babci do lekarza itd.
Te kobiety jako pierwsze myślą o tym, by u siebie zrobić badania, zdiagnozować, rozpoznać i stosować profilaktykę.
Ile w Polsce jest chorych na osteoporozę?
Są świeże dane mówiące, że prawie 3 miliony pacjentów po złamaniu żyje w tej chwili w Polsce. Myślę, że tu największym problemem jest brak skojarzenia złamania niskoenergetycznego (potykam się i łamię nadgarstek, kość ramienną czy podudzia) z rozpoznaniem osteoporozy.
To nie jest jednoznaczne, aczkolwiek złamanie szyjki kości udowej zostało uznane za pewnik kojarzenia z osteoporozą, że pozwala się na włączenie leczenia ściśle specjalistycznego, czyli antyresorpcyjnego bez wykonania densytometrii. Densytometria jest badaniem wykonywanym w celu diagnozowania osteoporozy.
Jaka jest świadomość na ten temat nie tylko pacjentów, ale i lekarzy?
Są specjaliści, którzy fantastycznie potrafią składać kości, ale tych z nich, którzy skojarzą fakt niewielkiego złamania z osteoporozą jest niewielki procent. Procent tych, którzy pacjenta skierują do właściwego lekarza, jest jeszcze mniejszy, a jeszcze mniej tych, którzy włączą leczenie.
Czy lekarze rodzinni prowadzą rozmowy z pacjentami na temat profilaktyki tej choroby?
Czas na wizytę u lekarza rodzinnego to ok. 10 minut. Czy ten czas, w którym przychodzi do lekarza rodzinnego pacjent z konkretnym schorzeniem, wystarczy na to schorzenie, zdiagnozowanie, zapisanie, wypisanie recept itd.? Nie bardzo wierzę w to, by lekarze rodzinni mogli prowadzić akcje edukacyjne.
Ja prowadzę interdyscyplinarną akademię medycyny praktycznej i mam doświadczenie w edukacji – placówka ta edukuje lekarzy od 10 lat. Szkolimy rocznie średnio 2,5 tysiąca lekarzy rodzinnych. Problem osteoporozy w naszych szkoleniach pojawia się non stop.
Może dlatego, że jestem pasjonatką, a może dlatego, że moja babcia zmarła w sposób absolutnie typowy dla tej choroby czyli, w sześć miesięcy po złamaniu szyjki udowej. Wierzę w to i staram się o tym mówić.
Jak ważna jest profilaktyka?
Jest bezwzględna. Dodam, że to nie tylko profilaktyka, o której powinniśmy myśleć, żeby zapobiegać, ale to co określamy mianem profilaktyki powinno być, nie tylko w okresie tzw. osteopenii, czyli zmniejszonej gęstości mineralnej kości, zanim jeszcze doszło do osteoporozy, kontynuowane w okresie rozpoznania, bowiem nie stosowanie wapnia i witaminy D3 w czasie leczenia poważnymi lekami, które stosujemy w terapii osteoporozy, czyli nie włączenie wapnia i witaminy D3, jest błędem.
Powinniśmy mieć ciągłość przyjmowania preparatów wapnia i witaminy D3 w okresie profilaktyki, a potem terapii, dlatego, że szansa na to, byśmy mieli właściwą suplementację wapnia i witaminy D3 przez to co jemy codziennie, jest niemożliwa.
Kto z nas wypija litr mleka czy maślanki i zjada trzy puszki sardynek codziennie, bo to zawiera odpowiednią liczbę miligramów wapnia niezbędną na co dzień? Możemy zjeść to trzy razy w roku, ale nie wierzę, abyśmy zjadali codziennie.
Na jakie leczenie w Polsce może liczyć osoba z rozpoznaną osteoporozą?
Mówimy o procesie leczenia groźnej choroby. Ja zawsze mówię pacjentom wprost, że mamy leki w pełni refundowane albo inne. To pacjent decyduje, które z nich wybierze. Myślę, że trzeba o tym mówić otwarcie.
Miałabym wyrzuty sumienia gdybym powiedziała pacjentce tylko o leku refundowanym, a o innym nie, a który być może uratowałby jej życie. W tej chwili mówi się nie tylko w dziedzinie osteoporozy o wspólnym podjęciu decyzji prze pacjenta i lekarza. I nie możemy tego pominąć.
Czy dostępne leki refundowane zapewniają dostęp do najnowocześniejszych terapii?
Tak, ale w ograniczonym zakresie. Czyli, jest pewna pula pacjentów, którym możemy podać te leki również w ramach pewnej formy refundacji. Nie jest tak, że są one dla wszystkich, i nie jest to zgodne ze wskazaniami tzw. rejestracyjnymi. Bo my, mając lek, rejestrujemy go w określonych wskazaniach. A refundacja jest często w ograniczonych wskazaniach, z różnych powodów.
Czytaj więcej:
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.