Trwa ładowanie...

Huragan ospy wietrznej sieje spustoszenie nad Wisłą

Huragan ospy wietrznej sieje spustoszenie nad Wisłą
Huragan ospy wietrznej sieje spustoszenie nad Wisłą

Z raportów Państwowego Zakładu Higieny wynika, że w 2014 r. chorowało ponad 570 osób na każde 100 tys. Jeszcze rok wcześniej było ich 463 na 100 tys., a w sumie w 2013 r. na ospę chorowało o 50 tys. Polaków mniej niż w zeszłym.

Lekarze pytani o powody tak mocnego wzrostu wskazują na brak powszechnych szczepień. Są one co prawda wykonywane bezpłatnie, ale tylko w niektórych grupach wiekowych, wprowadzono je też do kategorii szczepień zalecanych. Tyle że przed wejściem w życie tych zaleceń Ministerstwa Zdrowia liczba chorych była często znacznie mniejsza niż teraz. W 2001 r. zaszczepiło się mniej niż tysiąc osób, a chorowało niecałe 90 tys. Z kolei w 2013 r. było ponad 57 tys. zaszczepionych, a liczba chorych wyniosła ponad 178 tys.

>>> Kiedy nie wolno się szczepić?

Zobacz film: "Wiedza i świadomość pacjentów w dobie Internetu"

Medycy zwracają też uwagę, że w przypadku ospy wietrznej trudno przewidzieć liczbę zachorowań. Choroba ta bardzo łatwo się roznosi, a chory zaraża jeszcze przed pojawieniem się charakterystycznej wysypki. Dlatego ogniska ospy pojawiają się nagle i rozprzestrzeniają bardzo szybko.

Kilka lat temu lekarze mówili, że liczba zarażonych co roku będzie rosła o 20–30 tys. I te przewidywania niestety się sprawdziły – przyznaje pediatra Paweł Grzesiowski, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń. Jego zdaniem obecny wzrost łączy się m.in. z tym, że coraz więcej jest dzieci w przedszkolach i żłobkach – a tam najłatwiej zakazić się tą chorobą.

Rzeczywiście, w ostatnich 10 latach odsetek dzieci uczęszczających do przedszkoli wzrósł z 50 proc. do ponad 70 proc.

Zapytany o to, dlaczego jednocześnie wzrasta liczba chorych na ospę i szczepionych przeciwko tej chorobie, dr Paweł Grzesiowski odpowiada, że takie szczepienia niewiele zmieniają w całej populacji. By sytuacja mogła się zmienić na lepsze, odsetek zaszczepionych osób musiałby sięgać 90 proc., a to wynik trudny do uzyskania.

>>> Mity na temat szczepień. Przez nie rodzice nie szczepią dzieci?

Ospa to przede wszystkim choroba wieku dziecięcego – najczęściej występuje u dzieci między 3. a 6. rokiem życia. Ale zapadają na nią nawet dorośli w wieku trzydziestu kilku lat. – W tym przypadku, w odróżnieniu od wielu innych chorób, obowiązuje zasada, że im wcześniej, tym lepiej. Im starsza osoba, tym większe ryzyko powikłań – tłumaczy prof. Andrzej Zieliński z Zakładu Epidemiologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-Państwowego Zakładu Higieny.

Niektórzy rodzice, aby zabezpieczyć dziecko przed groźbą przechodzenia ospy w dorosłym życiu, wysyłają dzieci na wzbudzające wiele kontrowersji tzw. ospa party. To spotkania, na które zaprasza się dziecko z ospą, żeby zaraziło tam dzieci zdrowe. Tacy rodzice uważają, że które dziecko przejdzie chorobę, zyska dzięki temu odporność do końca życia.

Wiele osób bagatelizuje ospę wietrzną, a często, nawet u dzieci, pojawiają się bardzo ostre objawy, grożące powikłaniami. Powinno się szczepić, a nie narażać na niebezpieczeństwo –komentuje dr Grzesiowski.

Jednocześnie wielu lekarzy przyznaje, że przechorowanie ospy w dzieciństwie daje o wiele większą gwarancję na uzyskanie odporności. Prawie stuprocentową. Choć niektórzy z nich uważają, że i tak bezpieczniej się zaszczepić – bo nawet jeżeli szczepionka nie uchroni przed chorobą, może złagodzić jej objawy.

Jednak zdaniem prof. Andrzeja Zielińskiego trudno na to znaleźć dowody. – Ospa wietrzna jest przez większość pacjentów przechodzona w sposób bardzo łagodny. Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy w przypadku danego chorego dzieje się tak dzięki szczepieniu – wyjaśnia lekarz. Zastrzega, że ospa bywa także niebezpieczna. Najczęstsze powikłania to zakażenie skóry prowadzące do powstawania blizn, zapalenie płuc, stawów, wątroby, a w skrajnych przypadkach może dojść do zgonu.

O skali zagrożenia świadczą dane dotyczące hospitalizacji. Jak wynika z raportów PZH, wcześniej do szpitali trafiało z ospą średnio ok. 800 pacjentów rocznie. W ostatnich latach liczba ta przekroczyła 1000.

1. Dwie dawki zamiast jednej

Aż 80 procent dzieci przechodzi ospę wietrzną przed ukończeniem dziewiątego roku życia. Chory może zakazić inne osoby w bardzo wczesnym stadium schorzenia – już w ciągu jednego-dwóch dni przed pojawieniem się wysypki. I jest dla pozostałych potencjalnym zagrożeniem aż do czasu, kiedy wszystkie pęcherzyki na jego skórze przekształcą się w strupki.

Zachorowania można jednak uniknąć, szczepiąc się przeciwko ospie wietrznej. Co ważne, szczepionka taka wielokrotnie zmniejsza również ryzyko zachorowania na półpasiec. Można ją podawać tylko zdrowym dzieciom, ale za to już od dziewiątego miesiąca życia. Jak zauważają przedstawiciele Kliniki Pediatrii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, w 2010 roku nastąpiła zmiana w sposobie podawania szczepionki na ospę wietrzną. Od tego czasu wszystkim pacjentom podaje się ją w dwóch dawkach. Wcześniej preparat był aplikowany w ten sposób tylko osobom, które ukończyły 12. rok życia. Natomiast młodsze dzieci otrzymywały ją tylko w jednej dawce.

Obecnie pierwszą dawkę szczepionki zaleca się podać dzieciom między 12. a 18. miesiącem życia, a drugą w odstępie od sześciu tygodni do trzech miesięcy. Dzieciom powyżej 13. roku życia i osobom dorosłym, które nie chorowały na ospę i nie zostały wcześniej zaszczepione, podawane są dwie dawki szczepionki – w odstępie od sześciu tygodni do trzech miesięcy. Eksperci przekonują także do tego, by dzieciom, które dotychczas zostały zaszczepione jedną dawką szczepionki i nie zachorowały na ospą wietrzną, podać jednak również drugą dawkę.

Są dwa sposoby podawania szczepionki. Po pierwsze, może być ona aplikowana w tym samym czasie z innymi szczepionkami – np. przeciw odrze, śwince i różyczce – ale w inne miejsca. Drugi sposób to podanie jej w jednej dawce z innymi jako szczepionkę skojarzoną przeciw odrze, śwince, różyczce i ospie wietrznej. Przed zaszczepieniem pacjenta powinien zbadać lekarz, by ustalić, czy nie występują przeciwwskazania, które powinny spowodować przesunięcie terminu zabiegu. Szczepionki nie wolno bowiem podawać m.in. osobom z gorączką, o obniżonej odporności, chorym na nowotwór, będącym w trakcie radioterapii, ciąży, karmienia piersią czy cierpiącym na nadwrażliwość na neomycynę. Średnia cena jednej dawki szczepionki w aptece kosztuje 200–250 zł – w zależności od miasta, w którym się szczepimy.

Dziennik.pl

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze