Trwa ładowanie...

Tomasz Wyka opowiada o 26 ciężkich dniach walki z COVID-19. Ratował się na własną rękę

Tomasz Wyka jest ozdrowieńcem. Chorował na COVID-19 prawie miesiąc
Tomasz Wyka jest ozdrowieńcem. Chorował na COVID-19 prawie miesiąc (arch. prywatne)

COVID-19 zabrał mu ponad 26 dni z życia. Wyzdrowiał, ale teraz walczy z powikłaniami. Tomasz Wyka postanowił podzielić się swoją historią, by wesprzeć innych chorujących. Przyznaje, że wielu pacjentów, podobnie jak on, będzie się musiało się leczyć na własną rękę, bo w szpitalach może nie być dla nich miejsca.

spis treści

Artykuł jest częścią akcji Wirtualnej Polski #DbajNiePanikuj

1. Pamiętnik covidowy

Tomasz pracuje w branży IT i budowlanej. Pierwsze objawy choroby pojawiły się u niego 8 października. Zaczęło się od podwyższonej temperatury. Początkowo zignorował dolegliwości, uznając że gorączka, to nic wielkiego. Następnego dnia temperatura sięgnęła już 39,5 stopni Celsjusza, doszły też dreszcze. Niestety okazało się, że umówienie wizyty z lekarzem w weekend graniczy z cudem, więc na teleporadę musiał czekać do poniedziałku.

Zobacz film: "Niedzielski o pulsoksymetrach"
Tomasz Wyka
Tomasz Wyka (arch. prywatne)

W niedzielę doszły kolejne objawy: mocne swędzenie w płucach, kaszel i pierwsze problemy z oddychaniem. W poniedziełek - w piątym dniu chorowania, lekarz rodzinny skierował go na test w kierunku koronawirusa i przepisał mu antybiotyk.

Na wynik testu nie musiał na szczęście długo czekać. Dzień później okazało się, że test jest pozytywny. Podczas kolejnej telekonsultacji lekarz przepisał mu dodatkowo sterydy. Kiedy w kolejnych dniach gorączka zaczeła powoli spadać, pojawiły się inne dolegliwości. Mimo ogromnego wycieńczenia organizmu, od siódmej doby zaczął cierpieć na bezsenność, były noce kiedy spał tylko przez 3 godziny. Po lekkiej poprawie, ósmego dnia choroba wróciła ze zdwojoną siłą. Doszły duszności i problemy z oddychaniem.

2. "Dosłownie zaczynałem się dusić"

Tomasz Wyka przyznaje, że gdyby nie miał w domu koncentratora tlenu, pewnie by nie przeżył.

- Doszły bardzo mocne duszności i problemy z oddychaniem, dosłownie zaczynałem się dusić. Musiałem zostać podłączony pod koncentrator tlenu, który "produkuje" tlen i dostarcza nam go rurkami do nosa. Ta maszyna uratowała mi życie - opowiada 40-latek. Tomasz kupił koncentrator tlenu, gdy dowiedział się, że jest zakażony.

Następnego dnia wezwał karetkę, ale sanitariusze stwierdzili, że bezpieczniej będzie, jak zostanie w domu.

- Sanitariusze, widząc jak jestem przygotowany, zasugerowali, że bezpieczniej będzie, jak zostanę w domu. Mam koncentrator tlenu, a tego w szpitalach brakuje. Najbliższe łóżko jest w Zabrzu - 160 km, ale nie ma pewności, że jak dojedziemy, to jeszcze będzie. Postanowiłem zostać w domu - wspomina Tomasz.

Jak sam mówi, był w fatalnej kondycji. Przejście 10 metrów było dla niego wysiłkiem na miarę zdobycia Mount Everest. Po 5 dniach pojawiło się światełko w tunelu. W końcu spadła temperatura. Ciągle musiał przyjmować tlen, bo bez niego saturacja spadała do 88 proc. Po 14 dniach od pierwszych objawów w końcu poczuł się lepiej i był w stanie o własnych siłach chodzić. Dwa dni później pojawiły się kłucie i ucisk w klatce piersiowej.

- Najbardziej zaskakujące w przebiegu choroby było to, że do tej pory czułem się zdrowy i silny, a wirus rozłożył mnie na łopatki w kilka dni i praktycznie byłem bezradny. Osobom, które stawiają koronawirusa na równi z grypą, mogę tylko powiedzieć, że nie mają pojęcia o czym mówią. Oczywiście większość ludzi przechodzi COVID-19 bezobjawowo albo skąpoobjawowo, ale część ludzi przechodzi go bardzo ostro. Niestety, część umiera. Znałem 3 osoby, które swojej walki nie wygrały - mówi Tomek Wyka.

- Mam 40 lat i do tej pory w szpitalu byłem tylko dwa razy w życiu, kiedy się urodziłem i jak miałem problem z kamieniami w nerkach. Żadnych chorób współistniejących nie mam, być może dlatego przeżyłem - dodaje.

Lepiej poczuł się dopiero po 26 dniach, ale to nie oznacza, że wszystkie dolegliwości minęły. Nadal jest bardzo osłabiony i cierpi na bezsenność.

- Choroba trwała około 4 tygodni, jednak po ponad 30 dniach nadal nie mogę powiedzieć, żebym był zdrowy. Od 2 dni męczy mnie okropny ból głowy i wciąż nie mogę normalnie spać, myślę, że może to być efektem ubocznym stosowania sterydów. Nadal dość szybko się męczę, ale już nie tak szybko, jak jeszcze 3-4 dni temu.

Tomasz Wyka planuje teraz wykonanie szczegółowych badań: serca, płuc i wątroby, żeby sprawdzić, czy nie doszło do poważnych powikłań.

3. Niezbędnik dla chorych na COVID-19

Tomek Wyka opublikował w mediach społecznościowych dziennik ze szczegółowymi zapiskami z kolejnych dni swojej choroby.

Jako ozdrowieniec stawia sprawę jasno. Jego zdaniem rząd rozłożył służbę zdrowia na łopatki i większość chorych będzie musiała walczyć z chorobą w domu, tak jak on. W związku z tym opisuje, co robić i jak przygotować się do tej nierównej walki.

Opracował "niezbędnik covidowca", który przetestował na własnej skórze. Poniżej publikujemy jego fragmenty.

"Czego będziecie potrzebować:

  • Kontakt z lekarzem rodzinnym, który pomoże w diagnozie, wypisze recepty i pokieruje jak zażywać leki.
  • Pulsoksymetr - mierzy stopień nasycenia hemoglobiny tlenem. Zdrowy człowiek ma ją na poziomie 95-99 proc.
  • Koncentrator tlenu - można wypożyczyć za kilkaset złotych lub kupić za 3-4 tys. Przy moim przebiegu choroby bez tego urządzenia bym nie przeżył!
  • Ciśnieniomierz - warto sprawdzać raz na dobę, aby wiedzieć, czy z sercem wszystko OK.
  • Termometr - wiadomo.
  • Przyjaciół - serio, bez osób, które pomogą zorganizować sprzęt, pojadą do apteki, sklepu, ugotują i przywiozą jedzenie, przetrwanie byłoby bardzo ciężkie, albo wręcz niemożliwe! Tym nie zajmie się wasz partner, bo będzie najprawdopodobniej objęty kwarantanną.
  • Ktoś bliski w domu, kto się wami zaopiekuje - ja byłem w takim stanie, że nawet leków sam nie dałbym rady zażyć, nie mówiąc o piciu czy jedzeniu…"

Tomasz Wyka przypomina, że leczenie musi odbywać się zawsze pod nadzorem lekarza, bo każdy przypadek jest inny. Podkreślają to również eksperci.

- Samoleczenie w warunkach domowych tak, ale tylko przy łagodnej postaci COVID-19 - apeluje prof. Anna Boroń-Kaczmarska, specjalistka chorób zakaźnych.

- Leczenie na własną rękę świadczy o dużej odwadze danej osoby, na pewno jest znaczną pomocą, bo przecież wiadomo, że pacjentów jest teraz bardzo dużo, ale trzeba pamiętać o cienkiej granicy, do kiedy jest to bezpieczne. Trzeba się dobrze samemu obserwować. Pilnego kontaktu z lekarzem wymagają sytuacje, kiedy pacjent zmaga się długo z nieustępującą temperaturę, jest nasilający się kaszel i uczucie duszności. Przy czym to nie musi być taka duszność, że człowiek od razu sinieje, to może być też takie uczucie ciężaru w klatce piersiowej, albo szybsze łapanie oddechu - tłumaczy prof. Anna Boroń-Kaczmarska.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze