Potrzebują ciepła i pełnej miseczki. Bez naszej pomocy, to się nie uda. Zrób im świąteczny prezent
Kiedy my zachwycamy się zimą i pięknymi widokami za oknem, bezdomne zwierzęta marzną i marzą o ciepłym domu, pełnej miseczce i kochającym człowieku. Na te potrzeby nie są obojętne ''Kocie Anioły'', które każdego dnia starają się zmieniać ich los. Pod swój dach biorą chore, porzucone, wygłodzone i wyziębione koty i starają się zapewnić im nowe, lepsze życie. Tak, by już nigdy nie cierpiały. Ale i ''Kocie Anioły’'' potrzebują pomocy, aby móc dalej funkcjonować i ratować bezdomne zwierzaki.
Aby wesprzeć ''Kocie Anioły'' i zmienić życie bezdomnych kotów na lepsze - wejdź TUTAJ. Razem możemy sprawić, że w te święta kolejne zwierzęta znajdą ciepłe miejsce i pełną miseczkę. To będzie dla nich najlepszy prezent.
1. Śrutek - nie bez powodu dostał takie imię
Gdy Śrutek został uratowany, odkryto, że ktoś bardzo go skrzywdził. Do kota strzelano z wiatrówki, a w jego brzuchu znajdowało się kilka śrutów. Pomimo tego, jest nadal ufny, lubi się przytulać i uwielbia być głaskany. Jest wykastrowanym 10-letnim kocurem, ale bardzo aktywnym. Brakuje mu kilku ząbków, ale to nie przeszkadza Śrutkowi w jedzeniu. Jak mówią jego opiekunki z ''Kocich Aniołów'' - apetyt mu dopisuje. To tylko jedna z historii kotów znajdujących się pod ich opieką. Jest ich znacznie więcej.
- Dzisiaj chcielibyśmy wam przedstawić dwójkę naszych wspaniałych, niepełnosprawnych kociaków Maja, to nasza dzielna wojowniczka. Pewnego dnia dostałyśmy telefon z lecznicy, opiekun przyszedł z kotką, na którą według niego spadła doniczka. Okazało się, że kotka ma połamany kręgosłup, brak czucia w tylnych łapkach, nie załatwia się samodzielnie. Jak to często bywa, właściciel zdecydował, że nie będzie leczył kici, nie pokryje kosztów i zrzekł się praw do Mai. Groziła jej eutanazja – opowiada Kasia z ''Kocich Aniołów''.
Maja jest już po tomografii komputerowej oraz konsultacjach z najlepszymi specjalistami.
- Robimy wszystko bo przywrócić jej sprawność. Obecnie Maja radzi sobie coraz lepiej, intensywnie ją rehabilitujemy. Kicia nie chce siedzieć w kenelu, porusza się suwaczkowo, podejmuje próby samodzielnego załatwiania się. Niestety, w między czasie Maja zachorowała na panleukopenie, ale jak na wojowniczkę przystało, wygrała z chorobą i wykłóca się z opiekunką podczas rehabilitacji – mówi Kasia.
Inną historię ma Latawiec. To kotek, który prawie pięć miesięcy przesiedział w klatce po wypadku, załatwiając się pod siebie. Jego dolna połowa ciała była początkowo w tragicznym stanie.
- Baliśmy się, że zmiany będą nieodwracalne. Ale wspaniała opieka w domu tymczasowym oraz weterynarzy – pomogły kociakowi. Został wykastrowany, zaszczepiony, ma ujemne testy w kierunku fiv/felv. Obecnie radzi sobie fantastycznie, na swój własny sposób biega, skacze, bawi się jak każdy inny kotek! Dzięki rehabilitacji nasze niepełnosprawne kociaki mają szanse na odzyskanie sprawności i prawie normalne funkcjonowanie. Wierzymy, że mają też szanse na znalezienie swojego domku – dodaje Kasia. ''Kociaczki suwaczki'' zbierają fundusze na zabiegi. Dzięki wsparciu, będą mogły walczyć o lepsze życie.
2. Wyrzucony, bo brzydko wyglądał
Bazylka i Kminek to kolejne porzucone kociaki. Najpierw uratowane z ulicy. I chociaż znalazły dom, to po kilu miesiącach ich właściciel zadzwonił do ''Kocich Aniołów'', by poinformować, że ma alergię i musi oddać koty.
- Kociaki przyjechał do nas z powrotem po czterech miesiącach. Bazylka niby sikała na pościel, ale kastracja zakończyła problem. Kminek wrócił z paskudną biegunką i zapaleniem jelit. Potrzebny był miesiąc leczenia, ale maluch doszedł do siebie. I tak czekają na swój stały dom. Niestety, nie są już małymi puszystymi kulkami – mówi Julia z ''Kocich Aniołów''.
Kolejni podopieczni, którzy potrzebują swojego człowieka to Frytka i Brytka. – Te siostry znalazły już raz dom. To były małe kociaki, a wiadomo, że takie biegają, psocą i skaczą. Upewnialiśmy się, czy osoby, które chcą je zaadoptować są na to gotowe. Po trzech miesiącach otrzymaliśmy telefon, że koty są za bardzo aktywne, zrzucają rzeczy z półek, za dużo jedzą i trzeba je zabrać - wspomina Julia.
Z kolei kot Rudek musiał zniknąć bo ''brzydko wyglądał'' Gdy trafił pod skrzydła ''Kocich Aniołów'' zamiast skóry miał jeden wielki strup, pchły i kleszcze. Dziś już futerko odrosło, a po niechcianych lokatorach nie ma ani śladu.
3. Odeszła w domu a nie pod płotem
Pola to kotka, która całe życie spędziła na ulicy. Do ''Kocich Aniołów" trafiła w tragicznym stanie. U kotki widoczny był zanik mięśni. Gdy trafiła do lecznicy stwierdzono też niewydolność nerek, ale weterynarz postanowił podjąć walkę o Polę.
\– Gdy trochę się polepszyło, przyszedł kryzys. W domu tymczasowym dostawała leki, ale zaczęła odmawiać jedzenia, słabła w oczach. Odeszła cichutko. Łzy cisną mi się do oczu, gdy to wspominam. Tak późno do nas trafiła... Ale z drugiej strony tłumaczę sobie, że odeszła w godnych warunkach, a nie gdzieś w krzakach, pod płotem, cierpiąc zjadana przez insekty – opowiada Beata z ''Kocich Aniołów''.
Jest też Moczi, który przybłąkał się do pewnego gospodarstwa na wsi ledwo żywy, wychudzony do granic możliwości.
- Prawdopodobnie nie przeżyłby tej nocy na ulicy. Niestety, test paskowy pokazał dwie kreski.. FELV+, kocia białaczka, wyrok śmierci. Propozycją weterynarza była eutanazja. Kotek nie mógł zostać w dotychczasowym miejscu ze względu na ryzyko zarażenia dla pozostałych kotów. Postanowiliśmy jak najszybciej przyjąć go pod naszą opiekę. Obecnie Moczi przebywa w domu tymczasowym, gdzie dochodzi do siebie. To naprawdę cudowny kot, uwielbia się przytulać, głośno przy tym mrucząc – mówi Beata.
''Kocie Anioły'' i koty pod ich opieką potrzebują pomocy by działać dalej. - Nie odmawiamy pomocy. Z własnej kieszeni i utrzymujemy średnio 70 kotów miesięcznie. Opłacamy weterynarzy, jedzenie, żwirek – ilości hurtowe. Istnieje program darmowych sterylizacji – nie wszędzie, to wiemy, ale jest coraz bardziej dostępny. Tam gdzie go nie ma, pomagamy, wysyłamy kotki właścicielskie na zabiegi, płacimy za nie, bo i tak wychodzi to taniej niż odchowanie oraz utrzymanie kociaka do trzeciego miesiąca życia i przygotowanie go do adopcji – wyjaśnia Kasia.
- Cały czas łapiemy i sterylizujemy dzikie koty, staramy się ograniczać bezdomność. Maluchy zostają u nas na oswojenie i szukamy im domów. Niestety, adopcje się zatrzymują, ceny idą w górę – dotykają też nas: wzrost cen karmy, żwirku czy usług weterynaryjnych. Prosimy o pomoc, by odbić się od dna, by ''Kocie Anioły'' dalej mogły istnieć i pomagać. Chcielibyśmy wejść w nowy rok z czystą kartą – dodaje Julia.
Aby wesprzeć ''Kocie Anioły'' i zmienić życie bezdomnych kotów na lepsze - wejdź TUTAJ. Razem możemy sprawić, że w te święta kolejne zwierzęta znajdą ciepłe miejsce i pełną miseczkę. To będzie dla nich najlepszy prezent.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.