Trwa ładowanie...

Polsce grozi kolejna epidemia? "Zachorowanie nie daje odporności, wręcz przeciwnie"

 Katarzyna Prus
20.02.2024 09:34
Denga może dawać objawy przypominające przeziębienie
Denga może dawać objawy przypominające przeziębienie (Getty Images)

Choć denga szaleje w Brazylii, Europa musi też mieć się na baczności. Włochy już wprowadziły środki ostrożności. - Dengi nie należy traktować w kategoriach egzotyki, ale realnego zagrożenia, z którym możemy się zetknąć osobiście - ostrzega prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

spis treści

1. Denga atakuje coraz silniej

Światowa Organizacja Zdrowia ostrzega, że choroby wektorowe, przenoszone m.in. przez komary, zagrażają już 80 proc. światowej populacji.

Jednym z największych zagrożeń jest aktualnie denga, którą co roku na całym świecie może zarażać się nawet pół miliarda ludzi (nie wszystkie przypadki trafiają do oficjalnych statystyk, bo choroba może też przebiegać bezobjawowo). W tym samym czasie wirus zabija ok. 40 tys. osób.

Zobacz film: "Rehabilitacja kardiologiczna"

WHO już w listopadzie ubiegłego roku alarmowało, że choroby tropikalne, wywoływane wirusami przenoszonymi przez komary, rozprzestrzeniają się szybciej i mogą rozlać się na świat w wyniku zmian klimatycznych. Epidemia dengi przetoczyła się wówczas przez Bangladesz.

- WHO przygotowuje się na bardzo duże prawdopodobieństwo, że lata 2023 i 2024 będą naznaczone zjawiskiem El Nino (zjawisko atmosferyczne występujące w rejonie Pacyfiku wpływające na globalne warunki pogodowe m.in. intensywne burze czy gwałtowne zmiany temperatur - przyp. red.), które może zwiększyć przenoszenie dengi i innych zakażeń, takich jak Zika i chikungunya – powiedział szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus.

Aktualnie jednym z alarmujących ognisk jest Brazylia. W całym kraju od początku roku odnotowano już ponad 350 tysięcy przypadków zakażeń wirusem dengi, a w Rio de Janeiro, gdzie do soboty trwał słynny karnawał, mówi się już o epidemii.

Chorobę przenoszą zakażone samice komarów, przede wszystkim gatunku Aedes aegypti, które aktualnie występują także na coraz większym obszarze Europy.

- Choć nadal najwięcej przypadków dengi mamy w Azji, Ameryce Łacińskiej i Afryce, ich liczba gwałtownie rośnie także w Europie, szczególnie na południu. Wzrosty zakażeń, które widzimy w statystykach także polskich, wynikają w dużej mierze z lepszej rozpoznawalności tej choroby - zwraca uwagę w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii UM w Białymstoku, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

Dengę przenoszą zakażone samice komarów
Dengę przenoszą zakażone samice komarów (Getty Images)

2. Coraz wyższe ryzyko

Lekarz przyznaje, że nadal wiele przypadków nie trafia do oficjalnych statystyk, mimo że rośnie świadomość wśród pacjentów, a coraz więcej lekarzy bierze pod uwagę zakażenie przy stawianiu diagnozy.

- Niestety nadal wiele przypadków wymyka się tej diagnozie, więc w rzeczywistości może więc ich być kilka razy więcej. W związku z ociepleniem klimatu, granice występowania dengi i innych chorób tropikalnych cały czas się przesuwają. Nie należy ich więc traktować w kategoriach egzotyki, ale realnego zagrożenia, z którym możemy się zetknąć osobiście - ostrzega prof. Flisiak.

Nie wszystkie przypadki dengi udaje się wykryć, bo zakażenie nie zawsze daje o sobie znać.

- Choroba może mieć dwufazowy przebieg. Przy pierwszym kontakcie z wirusem najczęściej nie daje żadnych objawów albo te symptomy są niespecyficzne i łatwo je pomylić np. z przeziębieniem czy grypą. To mogą być ból głowy, mięśni, stawów, a także symptomy wskazujące na zatrucie czy chorobę wysypkową - tłumaczy prof. Flisiak.

Towarzyszy im gorączka, która może się utrzymywać od dwóch dni do tygodnia. Przebieg choroby jest jednak zwykle łagodny.

Sytuacja robi się znacznie groźniejsza przy ponownym zakażeniu. U chorego występuje wówczas gorączka, bóle brzucha i trudności w oddychaniu, a także cechy uszkodzenia wątroby z krwawieniami z nosa lub przewodu pokarmowego.

- W przypadku ciężkiego przebiegu dengi może dojść do uszkodzenia wielu narządów m.in. do niewydolności układu krążenia czy nerek i śmierci. Szczególnie narażone są osoby, które mają już choroby przewlekłe albo są w trakcie lub tuż po infekcji. Nałożenie się na to dengi zwiększa ryzyko ciężkiego przebiegu - podkreśla prof. Flisiak.

Tłumaczy, że takie ryzyko zwiększa też częste odwiedzanie krajów tropikalnych.

- Pamiętajmy, że zachorowanie na dengę nie daje odporności, wręcz przeciwnie - każde kolejne zakażenie zwiększa ryzyko ciężkiego przebiegu choroby - zaznacza lekarz.

3. Polskę czeka epidemia?

Denga należy do gorączek krwotocznych, ale jej śmiertelność nie jest tak wysoka jak w przypadku zakażenia wirusem Ebola, które sięga nawet 80 proc. Jednak w przypadku nieleczonej dengi może to być nawet 20 proc.

- Denga nie jest łatwa w leczeniu, nie mamy tu dedykowanego leku, jak w przypadku malarii. Dlatego wybierając się w podróż do krajów tropikalnych, ale też na południe Europy, pamiętajmy o profilaktyce: moskitierach, odpowiednim ubraniu i repelentach. Od niedawna w Europie jest też dostępna szczepionka - zaznacza prof. Flisiak.

W związku z rosnącym zagrożeniem dengą i alarmującą sytuacją w Brazylii, w Europie pojawiły się także dodatkowe zabezpieczenia. Włochy wprowadziły już środki ostrożności na lotnisku Fiumicino w Rzymie (dezynfekcje samolotów i dodatkowe kontrole podróżnych).

W Polsce na razie nie ma powodów do paniki. Z ostatnich oficjalnych statystyk Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB wynika, że na razie liczba przypadków dengi w Polsce w skali roku nie przekroczyła setki.

Niepokojący jest jednak ewidentny wzrost zachorowań. W całym 2023 roku potwierdzono ich 67, podczas gdy rok wcześniej było ich 23. Oznacza to trzykrotny wzrost. Ta tendencja się utrzymuje, co potwierdzają także najświeższe dane. Od początku tego roku odnotowano 12 przypadków dengi, podczas gdy w analogicznym okresie ubiegłego roku było ich zaledwie 4.

- W mojej ocenie jest jeszcze za wcześnie, by w Polsce podejmować takie działania jak we Włoszech, ale na pewno jest konieczny stały monitoring, by sytuacja nie wymknęła się spod kontroli - podkreśla prof. Flisiak.

Dodaje, że taką kontrolę na pewno będzie prowadził kierowany przez niego zespół ds. monitorowania i oceny sytuacji dotyczącej zagrożeń związanych z chorobami zakaźnymi, który został powołany przez minister zdrowia Izabelę Leszczynę.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze