Trwa ładowanie...

Clostridioza to cios dla jelit. "Porównują skalę bólu do bólów porodowych"

 Karolina Rozmus
Karolina Rozmus 30.05.2022 19:45
Clostriudium difficiles to bardzo groźna bakteria
Clostriudium difficiles to bardzo groźna bakteria (Getty Images)

Clostridium difficile to bakteria odpowiedzialna za ciężkie infekcje układu pokarmowego, najczęściej atakująca organizm osłabiony długim leczeniem czy chorobą. Dotychczas narażeni na nią byli zwłaszcza pacjenci hospitalizowani, ale jedna z jej ofiar – dr n. med. Hanna Stolińska, ostrzega, że dziś clostridium można zarazić się nawet w restauracji. Dr Stolińska od pół roku zmaga się z zakażeniem. - Kobiety, które rodziły i które miały do czynienia z Clostridium porównują skalę bólu do bólów porodowych – opowiada dietetyk kliniczny.

spis treści

1. Clostridium difficile coraz bardziej powszechna

Specjalistka chorób zakaźnych, prof. Anna Boroń-Kaczmarska przyznała w rozmowie z WP abcZdrowie, że zakażenie tymi bakteriami jest "największym problemem współczesnego szpitalnictwa".

Problem nasilił się w czasie pandemii, wśród pacjentów hospitalizowanych, z ciężkim przebiegiem COVID-19.

Zobacz film: "Zatrucie pokarmowe. Te grupy osób są szczególnie narażone na niebezpieczeństwo"

- Niestety muszę potwierdzić, że mamy plagę clostridiozy w Polsce. Myślę, że drugie tyle osób umiera z powodu Clostridioides, co z powodu COVID - opowiadał dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19 podczas webinarium SHL PANDEMIA COVID-19. Okazuje się jednak, że na zakażenie nie jesteśmy narażeni tylko w szpitalu.

- To na pewno niejedyna droga – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dietetyk kliniczny, dr n. med. Hanna Stolińska, autorka książek oraz publikacji naukowych. - Z powodu Clostridium difficile choruje coraz więcej osób, to już nie jest szpitalna infekcja.

Clostridium difficile (C. difficile) to bakteria beztlenowa, która odpowiedzialna jest za ciężkie infekcje układu pokarmowego. Może powodować nawet uszkodzenia jelit. Chorzy skarżą się na wodniste biegunki, w cięższych przypadkach silne wzdęcia, bóle brzucha i gorączkę. W skrajnych sytuacjach może dojść do niedrożności jelita. Właśnie to spotkało dr Stolińską, która postanowiła opowiedzieć o swojej walce z groźną bakterią i długim oraz kosztownym leczeniu. Przyznaje, że była nosicielem bakterii przez długi czas, jednak mimo to nikt z jej bliskich się nie zaraził.

- Zaskakujące jest to, w jaki sposób u mnie doszło do zakażenia – opowiada ekspertka. - Prawdopodobnie zaraziłam się od jednego z moich pacjentów, którzy korzystali z mojej toalety albo w restauracji od osoby, która przygotowywała dla mnie jedzenie. Mam duże wątpliwości co do respektowania zasad higieny panujących w restauracjach, mimo tzw. książeczek sanepidowskich.

Dr Stolińska wyznaje, że z chorobą żyje już ponad pół roku, przeszła cztery nawroty zakażenia, a na samo leczenie wydała około 20 tys. złotych. Choroba zmieniła jej życie w koszmar.

2. "Bóle były porażające"

- Na początku grudnia pojawiła się wysoka gorączka, niemal 40 stopni Celsjusza. Do tego silna biegunka – w przypadku Clostridium charakterystyczny jest intensywny zielonkawy kolor stolca, nieprzyjemna jego woń, a także dotkliwe bóle brzucha. Były tak porażające, że lekarze na SOR-ze myśleli, że trafiłam do nich z perforacją wyrostka robaczkowego i doszło do zapalenia otrzewnej – opowiada. - Do tego byłam osłabiona i bolało mnie całe ciało, co związane było z dużym stanem zapalnym, jaki rozwinął się w organizmie. Lekarze zdiagnozowali również niedrożność jelita.

Toksyny, jakie wytwarzają namnażające się w organizmie chorego bakterie, mogą powodować uszkodzenie jelit. W niektórych przypadkach zapalenie jelita może nawet zagrażać życiu chorego – zwłaszcza wówczas gdy dojdzie do niedrożności.

- Pierwsze zakażenie, z jakim trafiłam do szpitala, zostało "przeleczone". Niestety wynika to z faktu, że lekarze wciąż często nie wiedzą, jak prawidłowo leczyć clostridiozę. Metronidazol i vancomycyna sprawiły, że po tygodniu stanęłam na nogi, ale byłam bardzo osłabiona i wyczerpana – wspomina dr Stolińska.

- Bywały momenty, że nie mogłam już patrzeć na gotowaną marchewkę. Jednak nieodpowiednie wybory żywieniowe mogły mnie doprowadzić do pogorszenia stanu. Do tego vancomycyna bardzo pobudza apetyt, co pogłębiało moje cierpienie. Przerażająca była świadomość tego dysonansu. Z jednej strony musiałam bardzo uważać na to, co jem, z drugiej czułam głód i wiedziałam, że muszę też odzyskać stracone w czasie choroby kilogramy – mówi. - Sama prowadzę pacjentów z problemami jelitowymi i teraz już wiem, jaki strach może towarzyszyć spożywaniu czegokolwiek, jaka niepewność, czy będzie można później wyjść z domu.

Leki i restrykcyjna dieta sprawiły, że jej organizm nie był w stanie się podźwignąć. A to był początek, bo – jak opowiada dr Stolińska – trzy tygodnie po ustąpieniu choroby nastąpił nawrót.

- Znów wysoka gorączka, tym razem jednak od razu wiedziałam, z czym mam do czynienia, więc nie zwlekałam z udaniem się do szpitala. Tam również dostałam antybiotyk, tym razem na siedem tygodni.

- To nie były tylko dotkliwe biegunki, intensywny ból brzucha czy osłabienie. To także stany depresyjne, płacz, łzy, stres i wyjęcie z życia. Ludzie się boją chorych, ja sama zresztą bałam się tego, jak będą mnie odbierać pacjenci, ograniczyłam nawet wizyty stacjonarne moich pacjentów na rzecz wizyt on-line. Ale tak się nie da żyć. Jelita to drugi mózg, one odpowiadają za większy obszar naszego zdrowia, niż nam się wydaje – opowiada ekspertka.

3. Czy przeszczep kału to przyszłość medycyny?

Jedną z metod leczenia tej choroby jest przeszczep kału, inaczej też zwany bakterioterapią fekalną. Polega na podaniu spreparowanej w warunkach laboratoryjnych flory bakteryjnej.

- Kiedyś pobierano je [bakterie jelitowe, przyp. red.] od młodych, zdrowych żołnierzy, którzy należeli do najzdrowszej grupy populacyjnej, a dziś każdy, kto przejdzie szereg badań, może zostać takim dawcą. W przypadku clostridiozy, kiedy przeszczepy nie pomagają, można zadecydować o przeszczepie od domowników, którzy nie zarazili się od chorego. To ogromne, gigantyczne wręcz dawki dobrych bakterii – tłumaczy dr Stolińska.

Dodaje, że sama przeszła kilka takich przeszczepów, by nareszcie móc mieć nadzieję na wyzdrowienie.

- Po czwartym nawrocie dowiedziałam się, że clostridioza jest tak ciężką chorobą, że niektórzy muszą poddawać się nawet dwunastu przeszczepom mikrobiomu, by móc liczyć na odzyskanie zdrowia – mówi dr Stolińska.

Bakterioterapia fekalna zdaniem ekspertki jest przyszłością medycyny i nadzieją dla pacjentów z chorobami jelit. Póki co, jak przyznaje dr Stolińska, w Polsce ta metoda leczenia wciąż raczkuje.

- My wszyscy jesteśmy wyjałowieni z dobrych bakterii, a leczenie probiotykami staje się coraz trudniejsze i niekiedy zupełnie nieskuteczne. "Jelitowców" jest całe mnóstwo, a do mojego gabinetu trafia coraz więcej osób i coraz młodszych pacjentów.

Dr Stolińska podkreśla, że trzeba mówić głośno na temat clostridiozy – coraz bardziej powszechnej, a mimo to wciąż nieznanej i często wiążącej się z napiętnowaniem chorego przez społeczeństwo.

Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze