Pracuje przy zmarłych. Dla "żywych" ma jedną radę
Agnes Tołoczmańska działa w social mediach, by mówić o tym, co najbardziej nas przeraża. Ale jest też guru dla wszystkich, którzy myślą o karierze tanatokosmetologa. - Wykonywanie makijażu pośmiertnego to już ostatnia prosta w kosmetyce pośmiertnej. Najpierw trzeba się trochę nadźwigać - mówi.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski: Tanatokosmetolog to dla większości osób po prostu ktoś, kto robi makijaż pośmiertny. Ale czy rzeczywiście?
Agnes Tołoczmańska: Tanatokosmetyka to usługa mająca na celu zewnętrzne przykrycie oznak śmierci na ciele zmarłego. Warto pamiętać, że kosmetyka pośmiertna to nie tylko makijaż. Taki zabieg obejmuje zarówno mycie i ubieranie, jak i zabezpieczanie przed wyciekami, rekonstrukcję czy właśnie makijaż pośmiertny, czyli ten specjalistyczny, bezpośrednio kojarzący się tą usługą. Jeżeli tanatokosmetolog jest otwarty na prośby od rodzin zmarłych, może zrobić też masę innych rzeczy np. farbować włosy, przyklejać sztuczne rzęsy czy odtworzyć makijaż ze zdjęcia.
Podstawowa walizka tanatokosmetologa zawiera w sobie płyn do mycia ciała, szampon, palety podkładów w różnych odcieniach, by można było je dobrać do kolorytu skóry zmarłego, paletę z różami i czerwieniami do tworzenia tak zwanych "punktów ciepła". Są też w niej paletki podkładów w kolorach dalekich od naturalnego kolory skóry np. lawendowy lub zielony do wyrównania kolorytu skóry w obrębach plam opadowych, lignina i absorbenty do zabezpieczania, oraz na końcu igły i nici sekcyjne. To jest bardzo okrojona lista, ale już pozwalająca zająć się zmarłym.
Na szkoleniu z wizażu i toalety pośmiertnej uczymy się tak naprawdę podstaw. Wszystkiego, co jest bardziej wymagające, najczęściej uczymy się dopiero podczas naszej praktyki zawodowej. Dlatego tak ważne dla mnie było stworzenie spotkań online dla przyszłych tanatokosmetologów, by przygotować ich do tego, z czym będą się mierzyć w swojej karierze zawodowej.
A z czym będą się mierzyć? Co się dzieje z ludzkim ciałem po śmierci?
To zależy. W ogóle w śmierci często "zależy", w tym przypadku od tego, w jakim stanie jest ciało zmarłego. To z drugiej strony zależy od wielu czynników, między innymi: gdzie przebywało ciało do czasu jego transportu do prosektorium, w jakiej temperaturze, czy zmarły chorował przed śmiercią, jakie leki przyjmował itd. Najczęściej jednak już samą kosmetyką pośmiertną jesteśmy w stanie zakryć oznaki śmierci, w poważniejszych przypadkach zakłady pogrzebowe mogą zasugerować balsamację.
Jakie zmiany pośmiertne możemy zaobserwować w ciele zmarłego?
Obniżenie temperatury do poziomu temperatury otoczenia, w jakim ciało się znajduje. Co ważne, ciało samo z siebie nie zrobi się lodowato zimne, stanie się takie dopiero w chłodzie np. chłodni prosektoryjnej. Kolejnymi zmianami są bladość pośmiertna i plamy opadowe. Te zmiany są spowodowane zatrzymaniem krążenia, a następnie opadaniem krwi w najniższe punkty ciała. To je przykrywa się makijażem pośmiertnym.
Do tych najbardziej charakterystycznych zmian dochodzi również stężenie pośmiertne, które nie jest zmianą stałą. Po nim przychodzi tak zwana wiotkość wtórna. Ale jeżeli zdarzy się, że sztywność obecna jest jeszcze podczas przygotowań do pogrzebu, to w jej przełamaniu pomaga tzw. gimnastyka pośmiertna, czyli rozruszanie ciała. Nie ma to jednak nic wspólnego z ciągle powielanym mitem o łamaniu kości! Wykwalifikowana w tanatokosmetyce osoba wie, co dokładnie zrobić, by przełamać stężenie bez konieczności łamania kości.
Ostatnimi zmianami obecnymi w każdym martwym ciele są wiotczenie mięśni i wysuszanie naskórka. Tutaj w kosmetyce pośmiertnej pomaga wypełniacz tkankowy, który jest w stanie odbudować zapadnięte elementy twarzy, czy np. wysuszone opuszki palców.
Ten opis mówi sam za siebie: tanatokosmetolog to nie jest zawód dla każdego…
Owszem, ale zawód nauczyciela czy lekarza też nie jest dla każdego. O czym warto pamiętać, rozważając podjęcie się takiego zawodu? Przede wszystkim o tym, że jest to praca fizyczna. Wykonywanie makijażu pośmiertnego to już ostatnia prosta w kosmetyce pośmiertnej. Najpierw trzeba się trochę nadźwigać.
Równie ważna jest nasza odporność na brzydkie zapachy, bo jeżeli mdli nas w publicznej toalecie do tego stopnia, że po prostu tam nie chodzimy, to w prosektorium może być nam ciężko wytrzymać. Dochodzi również kwestia psychiki, każdy z nas po swojemu reaguje na różne sytuacje i czasami jest to coś, czego nie jesteśmy w stanie przeskoczyć.
Osobiście jestem zdania, że człowiek jest się w stanie przyzwyczaić do wszystkiego, ale nie jestem za tym, żeby zamęczać się psychicznie pracą, bo praca nie może nas zżerać jako człowieka.
Nie poruszyłyśmy jeszcze jednej kwestii. A co z bezpieczeństwem w pracy przy zwłokach?
Obecnie chemia pogrzebowa jest w stanie sprawić cuda, należy jednak pamiętać, że martwe ciało to zawsze rozkład i co za tym idzie masa bakterii. Od samego przebywania w jednym pokoju ze zmarłym nic nam się nie stanie, jednak kiedy mamy z nim do czynienia jako zawodowiec, musimy pamiętać o ochronie. W przypadku tanatokosmetologa jest to odzież medyczna, rękawiczki i maseczka jednorazowa. Jeżeli nie pracujemy z otwartymi ranami na dłoniach i mamy ciągły dostęp do płynów dezynfekujących, to nie mamy się czego bać.
A co z mitycznym "trupim jadem"?
Jest to bujda na resorach powtarzana jako medyczny fakt. To, co nazywamy "trupim jadem", to ptomainy, głównie putrescyna oraz kadaweryna. Kiedy odkryto je w XIX wieku, niefortunnie nazwano je "trupim jadem", ale dosłownie w tym samym czasie obalono mit o tym, że te związki zabijają.
By nam zaszkodziły, podkreślam: zaszkodziły, nie zabiły, trzeba by było przyjąć ich około pół szklanki. Ale chyba nikt nie planuje zbierać je do tej szklanki i faktycznie wypić. A jeżeli już by się tak stało, to najgorsze co mogłoby się wydarzyć, to ostre zatrucie pokarmowe, z którego w dzisiejszych czasach bez problemu wyleczyłaby nas współczesna medycyna.
Jaką lekcję na temat śmierci mogłaby pani przekazać Polakom? Żeby cieszyli się życiem, nie bali śmierci?
Jako pierwsza w Polsce edukatorka w temacie śmierci bardzo cieszę się z tego pytania. Moją radą będzie: nie bójmy się mówić o śmierci. Śmierć bywa u nas w kraju wykorzystywana jako uniwersalny straszak na każdego. Nie mówi się o niej, by nie kusić losu, a żeby nie przyszła przypadkiem!
Odsunęliśmy się społecznie bardzo od spraw ostatecznych. Jeszcze nie tak dawno czymś zupełnie normalnym było żegnanie zmarłych w ich domach wśród rodziny. Dziś po odebraniu przez zakład pogrzebowy zwłok, bliska nam osoba nagle "znika". To kumuluje ten okropny, przekazywany już z pokolenia na pokolenie, strach przed śmiercią. Osoby, które biorą udział w organizowanych przeze mnie spotkaniach oswajających temat śmierci, są w szoku, że najczęściej ten lęk znika już po krótkiej rozmowie. Śmierć nagle staje się ludzka i naturalna, a co najważniejsze zrozumiała.
Edukacja i otwarta ludzka rozmowa w tym zakresie naprawdę wystarczy, by przełamać lęk, bo przecież nic dziwnego, że boimy się tego co nieznane.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.