"Nie mamy podnośnika. Niby jak mam panią zbadać?". Renata Orłowska opowiada, co słyszy kobieta z niepełnosprawnością, która chce iść do ginekologa
- Nie ma w Polsce gabinetów dostosowanych do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Nie ma obniżanych leżanek, nie ma odpowiednio przygotowanych lekarzy - alarmuje Renata Orłowska, kobieta z niepełnosprawnością ruchową, znana w mediach społecznościowych jako "Zaniczka". - Trzeba mieć cholernie dużo siły, żeby zawalczyć o siebie i swoje zdrowie - przyznaje. Brakuje gabinetów, które są w stanie zapewnić kobietom niepełnosprawnym minimum komfortu, ale jeszcze bardziej boli je brak empatii, który okazuje im wielu medyków. Zamiast wsparcia i zrozumienia słyszą, że są problemem.
Tekst powstał w ramach akcji #waszeZdrowie, w której prowadzimy spotkania i rozmowy bez tabu. W cyklu poruszamy kwestie, które najbardziej nurtują Polaków. Odpowiadamy na pytania powszechnie uznawane za niewygodne, wstydliwe lub kontrowersyjne, ale które mogą decydować o naszym zdrowiu i życiu.
1. W systemie opieki medycznej nie ma dla nich miejsca
Renata Orłowska ma 47 lat. W tym roku pierwszy raz w życiu dzięki podnośnikowi w mobilnym gabinecie kampanii "W kobiecym interesie", była badana na fotelu ginekologicznym jak każda kobieta. Renata Orłowska była pierwszą pacjentką, która przetestowała mobilny gabinet ginekologiczny. To jej czwarta wizyta u ginekologa w życiu - pierwsza, która nie wiązała się z traumą. Do dziś pamięta, jak potraktował ją lekarz, do którego trafiła jako osiemnastolatka.
- Moja pierwsza wizyta u ginekologa to było bardzo traumatyzujące przeżycie. Pani doktor na wstępie założyła, że nie współżyłam, nie rodziłam, nie usuwałam, bez pytania mnie o cokolwiek. Czułam się bardzo źle. Jej pewność co do tego, że osoby z niepełnosprawnością nie uprawiają seksu, spowodowała we mnie strach i obawę. Nie wiem, czy to było powodem tego, że bardzo długo po tej wizycie już nie poszłam do ginekologa. Po prostu się bałam, że znowu będę musiała się tłumaczyć - wspomina Renata.
Kolejną wizytę też trudno jej wymazać z pamięci.
- Kiedy powiedziałam, że ostatni raz byłam na wizycie u ginekologa 20 lat temu, to lekarka zaczęła się śmiać. Gdyby nie to, że byłam tam z mężem, który mnie uspokoił, po prostu wyszłabym stamtąd z płaczem. Lekarka popatrzyła na mnie i powiedziała: "Co ja mam z panią zrobić?". W ogóle nie podeszła do mnie, jak do pacjentki, tylko jak do kogoś, kto jest "problemem". To zniechęciło mnie na bardzo wiele lat. W sumie u ginekologa, licząc ostatnią wizytę, byłam cztery razy w życiu - opowiada.
- To nie jest wyjątek, a porażająca codzienność kobiet z niepełnosprawnościami w Polsce - przyznaje Renata Orłowska, która jako "Zaniczka" porusza w mediach społecznościowych ważne tematy dotyczące niepełnosprawności. Renata choruje na rdzeniowy zanik mięśni i pracuje w Domu Pomocy Społecznej dla Osób z Chorobą Alzheimera w Ptaszkach z filią w Kukawkach (woj. mazowieckie).
2. "Trzeba mieć cholernie dużo siły, żeby zawalczyć o siebie i swoje zdrowie"
Problemy czasami zaczynają się już przed gabinetem. W przypadku osób z niepełnosprawnością ruchową kilka schodków jest barierą nie do pokonania. Kobiety z niepełnosprawnościami to nie tylko te, które mają problem z poruszaniem się. To również osoby niewidome, niedowidzące, głuche i z niedosłuchem. One również na marginesie.
- Nie ma w Polsce gabinetów dostosowanych do potrzeb kobiet z niepełnosprawnościami. Nie ma obniżanych leżanek, nie ma odpowiednio przygotowanych lekarzy - alarmuje Orłowska. - Trzeba mieć cholernie dużo siły, żeby zawalczyć o siebie i swoje zdrowie. Ja jestem osobą upartą, więc szukałam tego lekarza, ale nie każda kobieta będzie miała tyle determinacji - przyznaje "Zaniczka".
- Na jednej z wizyt usłyszałam od lekarza: "Nie da się, nie mamy podnośnika, nie dam rady pani podnieść, no niby jak mam panią zbadać?" - wspomina Renata i przyznaje, że jeszcze bardziej boli lekceważące podejście wielu lekarzy, którzy z automatu zakładają, że osoby niepełnosprawne nie uprawiają seksu. - A jak nie uprawiają seksu, to po co je badać? To podwójna bzdura, gdyż osoby z niepełnosprawnościami uprawiają seks, a badać się powinna każda kobieta, niezależnie od tego, czy jest aktywna seksualnie, czy nie - podkreśla.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak to wygląda w praktyce na przykładzie Warszawy - z pewnością dostęp do gabinetów ginekologicznych jest tu lepszy niż w mniejszych miejscowościach czy na wsiach. Dorota Mielcarek, redaktor naczelna WP abcZdrowie, próbowała umówić na wizytę u ginekologa osobę z niepełnosprawnością ruchową.
- Zadzwoniłam do 36 gabinetów ginekologicznych w Warszawie. Oddzwoniły trzy, w których proszono mnie, żebym przyszła na wizytę za tydzień i koniecznie z opiekunem - opowiada redaktor naczelna w programie Wirtualnej Polski "Wasze zdrowie".
To kolejny problem, na który zwraca uwagę również Renata Orłowska. Osoby z niepełnosprawnością, jak każdy, potrzebują minimum intymności, potrzebują rozmowy z ginekologiem bez obecności osób trzecich. Orłowska pyta, jak czułaby się dorosła kobieta, której ginekolog kazałby przyjść z mamą lub z koleżanką i w ich obecności poruszałby intymne kwestie. Wydaje się to absurdalne, ale od osób z niepełnosprawnością właśnie tego się wymaga.
3. "Ile kobiet straciło swoje życie przez to, że nie było u ginekologa?"
Według badania przeprowadzonego przez Gedeon Richter Polska, w naszym kraju jest zaledwie 158 gabinetów, które deklarują gotowość do przyjęcia osób z niepełnosprawnością. Są to gabinety zarejestrowane w bazach dostępna ginekologia oraz mapa dostępności. Niestety, na liście nie ma gabinetu, który spełniałby wszystkie parametry dostępności.
- To jest gwarancja konstytucyjna, w której system zdrowia powinien zabezpieczyć opiekę medyczną osobom z niepełnosprawnościami - przypomina Aneta Grzegorzewska, dyr. ds. Korporacyjnych i Relacji Zewnętrznych Gedeon Richter Polska, inicjatorka kampanii "W kobiecym interesie". - Na półtora miliona Polek z niepełnosprawnościami mamy 158 gabinetów, które deklarują, że są gotowe na przyjęcia osób z niepełnosprawnościami. To nie oznacza, że są to gabinety z pełnym wyposażeniem. Posiadające pętlę indukcyjną, która ułatwia komunikację z osobami niedosłyszącymi, podnośnik, miejsce do manewrowania, materiały w Braille’u. Tymczasem tak naprawdę niewielkim nakładem można zabezpieczyć bardzo dużo elementów koniecznych do wizyty osób z niepełnosprawnością - podkreśla Grzegorzewska.
Okazuje się, że problem nie dotyczy wyłącznie gabinetów ginekologicznych, ale jest znaczenie szerszy. Renata Orłowska opowiada, że wyzwaniem jest również znalezienie oddziału ginekologicznego, który jest przystosowany do leczenia osób z niepełnosprawnościami. Sama została odesłana z kwitkiem, mimo że ma skierowanie na zabieg.
- Badania wykonałam 20 czerwca, mam skierowanie, mija miesiąc, a ja nie wiem, co dalej. W szpitalu, do którego się zgłosiłam, po prostu mnie odesłano. Zszedł ordynator i powiedział: "My nie jesteśmy przygotowani, niech pani sobie szuka innego szpitala". W szpitalach nie ma łazienek przygotowanych dla osób z niepełnosprawnościami, nie ma podnośników, nie ma odpowiednio przeszkolonego personelu. Dla mnie to jest jakaś abstrakcja, bo jeżeli to jest szpital, to tam nie przychodzą ludzie zdrowi - podkreśla Orłowska.
- Nie wiem, czy są takie badania, ile kobiet straciło swoje życie przez to, że nie było u ginekologa, bo to jest takie odwlekanie - zaznacza "Zaniczka". I jednocześnie przyznaje, że nie każdy ma siłę, by walczyć z systemem. - Jeżeli masz siłę, masz wsparcie w rodzinie, w partnerze, to jest łatwiej, ale jeżeli do tego masz matkę, którą uważa, że nie musisz chodzić do ginekologa, bo przecież nie współżyjesz, to trudno zdobyć się na odwagę, żeby o siebie zawalczyć - podsumowuje.
Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.