Poszerzono listę osób zwolnionych z obowiązku noszenia maseczki. Ekspert ostrzega: "będą sobie szukać chorób i tłumaczyć nienoszenie maseczki schorzeniami z listy"
Decyzja ministra zdrowia wzbudza kontrowersje wśród lekarzy. Adam Niedzielski zdecydował o rozszerzeniu listy osób, które zostaną zwolnione z obowiązku noszenia maseczek w przestrzeni publicznej. Lekarze boją się, że to otwiera furtkę do kombinowania przez pacjentów.
1. Osoby zwolnione z obowiązku noszenia maseczki
W ubiegłym tygodniu minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował o rozszerzeniu listy osób, które zostaną zwolnione z obowiązku noszenia maseczek w przestrzeni publicznej. W czwartek 11 marca rozporządzenie weszło w życie. Decyzja resortu zdrowia budzi jednak niepokój wśród lekarzy.
Nakaz zasłaniania nosa i ust w przestrzeni publicznej obowiązuje od roku. Dotychczas od tego obowiązku zwolnione były osoby cierpiące na schorzenia, takie jak:
- zaburzenia psychiczne,
- całościowe zaburzenia rozwoju,
- niepełnosprawność intelektualna w stopniu umiarkowanym, znacznym lub głębokim,
- oraz osób, które mają trudności w samodzielnym odkryciu lub zakryciu ust lub nosa.
W nowelizacji ustawy znalazły się osoby z zaawansowanymi schorzeniami:
- neurologicznymi,
- układu oddechowego,
- układu krążenia,
- przebiegającymi z niewydolnością oddechową lub krążenia.
Każdy, kto zalicza się do wymienionych wyżej grup, musi posiadać przy sobie zaświadczenie lekarskie, które dokumentuje stan zdrowia upoważniający do rezygnacji z maseczki. Zaświadczenie może być wymagane przez policję, straż gminną, Straż Graniczną oraz Straż Ochrony Kolei.
- Niezależnie od tego, gdzie przebywają te osoby - czy w transporcie publicznym, czy na dworze, muszą mieć przy sobie zaświadczenie wystawione przez lekarza, które potwierdza problem i wskazuje jednostkę chorobową z listy znajdującej się w rozporządzeniu – powiedział na konferencji prasowej Adam Niedzielski.
2. Furtka do nieuczciwości
Lekarze nie mają jednak obowiązku wydawania tego typu zaświadczeń. Niektórzy z nich mówią wprost - poszerzenie listy osób zwolnionych z zakrywania nosa i ust w przestrzeni publicznej, to błąd, który może zachęcać pewną część społeczeństwa do nieprzestrzegania obostrzeń.
- W mojej ocenie rozporządzenie nie jest dobre. Wiemy doskonale, że osoby, które nie chcą nosić maseczek, i widzieliśmy to już podczas poprzednich fal i rozporządzeń o zakrywaniu nosa i ust, będą sobie szukać chorób i tłumaczyć nienoszenie maseczki właśnie schorzeniami, które w żaden sposób nie upoważniają do zakrywania nosa i ust. Tak "szerokowachlarzowa" lista schorzeń otwiera tym ludziom furtkę do nieucziwości - mówi w rozmowie z WP abc Zdrowie dr Bartosz Fiałek, specjalista w dziedzinie reumatologii.
Prof. Joanna Zajkowska z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku zauważa jednak, że część wymienionych na liście schorzeń nie pozwala chorym na przebywanie w przestrzeni publicznej, dlatego też ich odstek nie powinien znacząco wpłynąć na przebieg pandemii.
- Korzyść z nienoszenia tych maseczek musi być większa niż ryzyko, natomiast tym osobom, które sobie nie radzą z maseczkami z różnych powodów, należy pozwolić ich nie nosić. Ale nie są to osoby, które napędzają epidemię, bo z takimi schorzeniami nie bardzo są mobline. One indcydentalnie pojawiają się w przestrzeni publicznej. Natomiast powinny pamiętać o zachowaniu dystansu, jeżeli przebywają w placówkach służby zdrowia, czy gdziekolwiek indziej - twierdzi specjalistka chorób zakaźnych.
Takie osoby same są jednak w tej sytuacji narażone na zakażenie. Przechorowanie COVID-19 może powodować u nich ciężki przebieg choroby.
- Póki co pozostaje im po prostu profilaktyka. Myślę jednak, że to będą kolejne grupy wyznaczone do szczepień priorytetowych - dodaje lekarka.
3. Lista schorzeń w rozporządzeniu jest za długa
Zdaniem dra Fiałka rozporządzenie jest zasadne tylko w przypadku osób, które są upośledzone w stopniu głębokim i nie rozumieją konieczności zakrywania nosa i ust oraz w przypadku wszystkich osób, które mają bardzo poważne wady, niepozwalające na noszenie maseczki. Wątpliwości pojawiają się jednak przy schorzeniach dotyczących niewydolności oddechowej czy serca.
- Nie możemy zakrywać nosa i ust osobom, którym maseczka może zaszkodzić. Ale proszę mi wierzyć, że takich osób w Polsce - prawie 40 milionowym kraju - jest niewiele. Natomiast pod tak szerokie rozporządzenie można podpiąć każdą osobę, bo jakąś niewydolność serca, gdzieś tam kiedyś rozpoznaną, ma prawie co drugi Polak i Polka po 50 r.ż., a już na pewno po 60 r.ż. Jeśli im się zrobi echo serca, to może się pojawić chociażby ta tzw. rozkurczowa niewydolność serca, a ją z kolei można rozpoznać u prawie każdego. Serce z czasem gdzieś się na tyle wyczerpuje, że staje się w jakimś stopniu niewydolne. Ale w żadnym wypadku maseczka założona przez taką osobę nie zagraża jej zdrowiu ani życiu. Natomiast nienoszenie zagraża, ponieważ rozprzestrzenia SARS-CoV-2 - wyjaśnia dr Fiałek.
Rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz poinformował, że przepis zostanie cofnięty w sytuacji, kiedy obowiązek noszenia maseczek będzie lekceważony przez osoby, które go nie przestrzegają, ponieważ będą tłumaczyć się niepełnosprawnością.
Lekarze apelują, aby w momencie, kiedy w kraju dominuje brytyjski wariant koronawirusa, prawidłowo zakrywać nos i usta i wybierać maseczki z minimalnym filtrem FPP2.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także:
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.