Pobyt w psychiatryku. Wiemy, co się dzieje za murami
Bójki, gwałty, brak nadzoru - oto jak pacjenci wspominają pobyty w szpitalach psychiatrycznych. Rozmawiamy o tym, co dzieje się za murami budynków bez klamek. "Pacjenci się sami pilnują i wołają o pomoc".
1. Przemoc w szpitalach psychiatrycznych
Przemoc i molestowanie w szpitalach psychiatrycznych to nie są odosobnione przypadki. W czerwcu w Gdańsku doszło do gwałtu na 15-letniej pacjentce. W marcu 20-latka ze słupskiego szpitala psychiatrycznego oskarżyła o molestowanie ratownika medycznego.
Wielu pacjentów podkreśla, że takie placówki nie gwarantują podopiecznym bezpieczeństwa. I że za ich murami dzieje się dużo więcej złego, niż się wydaje. Większość historii nigdy nie wychodzi na zewnątrz.
Anna niechętnie wraca do przeszłości. Jako nastolatka dwukrotnie była hospitalizowana na oddziałach psychiatrycznych, najpierw dla dzieci, później – dla dzieci i młodzieży. Wspomina to jako koszmar.
Trafiła do szpitala w Łodzi. Tego samego, w którym w 2008 roku doszło do nadużyć seksualnych wobec 8-letniego pacjenta z ADHD. Rodzice chłopca oskarżyli szpital o karygodne zaniedbania personelu. Nikt nie reagował, gdy inni pacjenci molestowali dziecko.
Anna potwierdza, że takie wydarzenia miały miejsce regularnie. - Była przemoc, gnębienie, bicie, a nawet gwałty i molestowanie.
Doświadczenia były dla niej tak trudne, że mimo terapeutycznych korzyści, nie chce wracać do tematu hospitalizacji.
- Pamiętam kobietę, która wyła jak zwierzę prawie całą noc. Wszyscy ją słyszeli, nikt nie mógł spać. Była przywiązana pasami i wyła - opowiada. - Rano w końcu ją odwiązali. Wtedy rozebrała się i chciała chodzić nago po oddziale, nasikała na łóżko.
Anna zwraca uwagę, że pielęgniarek i lekarzy było stanowczo za mało. Obwinia ich o bezczynność i brak reakcji. Uważa, że mieli świadomość tego, co się działo. Akty przemocy wobec konkretnych ofiar nie były jednorazowe.
Tę samą opinię ma Klara, pacjentka szpitala w Krakowie.
- Dostałam na korytarzu mocny cios w kręgosłup. Nikt nie reagował, bo pielęgniarki zawsze siedzą w swoim pokoju – wspomina. - Kiedyś jedna pacjentka rozebrała innego pacjenta, wepchnęła pod zimny prysznic. Pielęgniarki w tym czasie jadły ciastka - dodaje.
- Pacjenci sami pilnują się nawzajem i ewentualnie wołają o pomoc – opowiada Klara. – Ze względów bezpieczeństwa teoretycznie nie możesz mieć słuchawek czy niebezpiecznych narzędzi. A tak naprawdę każdy może je mieć, bo przeszukiwanie przy przyjęciu jest jakimś żartem. Więc jeśli chcesz się naprawdę zabić albo kogoś skrzywdzić, to możesz nawet tam.
2. Zamknięte okna, otwarte drzwi
Patryk był dwa i pół miesiąca na oddziale.
- W oknach nie ma klamek, są też kraty, by nikt nie uciekł albo nie popełnił samobójstwa. Drzwi oddziału są zamknięte, żeby nikt nie wyszedł. Rodziny muszą dzwonić dzwonkiem i czekać na otwarcie - opisuje.
Karolina wspomina pobyt w szpitalu w Lublinie: - Toalety bez zamków. Wszystkie pokoje pacjentów były pootwierane na oścież, zero prywatności. Jak ktoś leżał przypięty pasami, wszyscy mogli zaglądać i patrzeć na niego.
- Odwiedzający musieli dzwonić i czekać, aż ktoś z personelu otworzy drzwi - dodaje. - Pozamykane były wszystkie okna bez klamek, co powodowało straszny zaduch i smród. Część pacjentów to były osoby, które nie kontrolowały lub nie chciały kontrolować swoich potrzeb fizjologicznych, więc tam naprawdę strasznie śmierdziało odchodami.
- W łóżkach bywają pasy. Wiąże się nimi pacjentów, którzy się za mocno rzucają. Drzwi od pokojów są stale otwarte. Toalety nie mają zamków – wymienia Patryk. – Wiem, że niektórych szpitalach jest inaczej, np. pokoje są zamykane w ciągu dnia, a pacjenci spędzają czas w przestrzeni wspólnej, dopiero wieczorem wracają do siebie.
3. Brak podziału ze względu na płeć i chorobę
- Jest koedukacja. Ale wydaje mi się, że ludzie tam są bardziej agresywni dla innych tej samej płci. Dziewczyny gnoją dziewczyny, chłopaki innych chłopców. Walka o dominację jak w więzieniu – podsumowuje Patryk. - Typowe gnębienie, bicie, dotykanie miejsc intymnych.
Klarę z Krakowa martwi również postawa personelu: - Ordynator powiedział dziewczynie po próbie samobójczej, że może się wypisać, jak jej nie odpowiada pokój ze schizofreniczką. I ona się wypisała, bo nie wytrzymała psychicznie.
Zdaniem Klary to kolejna bolączka szpitali psychiatrycznych, brak jakiejkolwiek segregacji chorych: - Są kraje, gdzie masz podział na osoby z depresją, z myślami samobójczymi itd. A tu nie ma. Mając bezsenność możesz trafić do pokoju z kimś, kto chodzi po ścianach całą noc.
Taka sytuacja nie wynika ze złej woli personelu. Większość oddziałów psychiatrycznych jest przepełniona, łóżka są wstawiane w każdą wolną przestrzeń. Personelu i placówek ubywa, opieka psychiatryczna jest dramatycznie niedofinansowana.
Lekarze i pielęgniarki od lat alarmują w tej sprawie, ale sytuacja się tylko pogarsza. Niedawno ze strony Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia padły deklaracje zwiększenia finansowania i reformy systemu opieki psychiatrycznej w Polsce.
- Obecnie na stronie internetowej Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia jest dostępny projekt nowego zarządzenia, co oznacza zwiększenie środków finansowych na przedmiotowe świadczenia o około 6 milionów złotych - informuje Michał Rabikowski z Biura Komunikacji Społecznej Centrali NFZ. Zdaniem lekarzy, to wciąż kropla w morzu potrzeb i zaledwie ułamek tego, co jest przeznaczane na opiekę psychiatryczną na zachodzie Europy.
Zobacz też: Dramatyczna sytuacja psychiatrycznej opieki zdrowotnej nad dziećmi i młodzieżą w Polsce
4. Pacjenci zaczepiają odwiedzających
Małgorzata odwiedzała kilkakrotnie bliską osobę na jednym z oddziałów szpitala psychiatrycznego w Lublinie. Pacjenci byli bardzo nachalni wobec osób, które przychodziły z zewnątrz.
- Nie można było spokojnie przejść korytarzem. Podchodzili, rozmawiali. Ale to nie była normalna rozmowa. Wiele osób było w swoim świecie, opowiadali jakieś niestworzone rzeczy, potok słów bez ładu - wspomina.
- Pytali o jakieś osoby albo widzieli rzeczy, których nie było - wymienia wrażenia. - Nie wiedziałam, jak reagować, bałam się ich. Pamiętam kobietę, która mówiła o prześladującym ją duchu, pytała mnie, dlaczego on za nią chodzi.
- Jedna pacjentka skarżyła się, że nie może się dodzwonić do rodziny, mówiła: "Telefon mi nie działa, pani spojrzy, jak mam dzwonić". Spojrzałam, a ta kobieta zamiast z telefonu, próbowała dzwonić z ręki, wołała do niej "halo, halo". To było straszne i tragicznie smutne - opisuje Małgorzata.
Podobne wrażenia mają osoby, które odwiedzały tę lub inne placówki. Zdaniem bliskich pacjentów, ciężko przejść korytarzem, bo wszędzie chodzą chorzy. Wielu z nich nagminnie i nachalnie zaczepia osoby z zewnątrz, powoduje poczucie zagrożenia.
Stan polskiej psychiatrii od lat stanowi przedmiot dysput specjalistów z tej branży. Jednak same dyskuje, oprócz ubolewania i relacjonowania coraz gorszej sytuacji, nie wnoszą nic nowego do rozwiązania problemu.
Wciąż panuje ostracyzm wobec osób, które były pacjentami oddziałów psychiatrycznych. Choroba psychiczna nadal jest problemem wstydliwym. Tylko z depresji powoli zdejmowane jest piętno wstydu, dzięki temu, że coraz więcej celebrytów, gwiazd kina lub sportu, przyznaje się do problemu.
Konieczne są daleko idące zmiany, które powinny zacząć się od postrzegania chorób psychicznych i umysłowych tak, jak wszelkich innych schorzeń. Zawsze dokładamy starań, aby wyleczyć grypę, należy więc dołożyć starań, by z pełnym zaangażowaniem leczyć osoby emocjonalnie lub psychicznie zaburzone.
Gdy kwestie psychiczne w powszechnej świadomości przestaną być problemem tabu, może również pacjenci szpitali będą mogli głośniej mówić o problemach, z jakimi się borykają podczas hospitalizacji. To pozwoli na zmiany w systemie i w podejściu do chorego psychicznie, ułatwi też przejście przez proces terapeutyczny w sposób bezpieczny i z godnością.
*Imiona wszystkich bohaterów zostały na ich prośbę zmienione.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.