Trwa ładowanie...

COVID-19. Coraz więcej powikłań zakrzepowych. W przebiegu zakrzepicy tętniczej poziom amputacji sięga 80 proc.

W COVID dochodzi do immunozakrzepicy. Zakrzepy tworzą się w płucach miejscowo i to odróżnia COVID od typowej postaci zatorowości płucnej
W COVID dochodzi do immunozakrzepicy. Zakrzepy tworzą się w płucach miejscowo i to odróżnia COVID od typowej postaci zatorowości płucnej (Getty Images)

Pacjenci z ciężkim przebiegiem COVID są w grupie ryzyka powikłań zakrzepowo-zatorowych. Lekarze alarmują też o niepokojąco wysokim odsetku amputacji kończyn u wielu spośród tych pacjentów. Z kolei u osób, które przechodziły COVID łagodnie, obserwują zapalenie mięśnia sercowego. Co powinno nas zaniepokoić?

spis treści

1. Coraz więcej przypadków powikłań zatorowo-zakrzepowych

Wraz z rosnącą liczbą osób, które przeszły COVID, rośnie wiedza na temat przebiegu infekcji i możliwych powikłań. Nawet jedna trzecia pacjentów z ciężkim przebiegiem COVID jest narażona na powikłania zakrzepowo-zatorowe. Coraz częściej słychać głosy mówiące o tym, że COVID jest chorobą naczyniową. Niejednokrotnie jedyną szansą na uratowanie chorych jest amputacja kończyny. Nawet w 80 proc. przypadków wystąpienia zakrzepicy tętniczej w przebiegu COVID jest ona konieczna.

- Ryzyko zależy od ciężkości przebiegu choroby. U pacjentów, którzy są hospitalizowani na oddziale intensywnej terapii (OIT), co trzeci chory ma jakiś problem zakrzepowo-zatorowy. Natomiast u pacjentów, którzy nie wymagają hospitalizacji, mniej więcej co dziesiąty ma powikłania zakrzepowo-zatorowe. Jest to dużo większa skala problemu w porównaniu z innymi chorobami, takimi jak np. nowotwory - tłumaczy dr n. med. Aleksandra Gąsecka-van der Pol z Katedry i Kliniki Kardiologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Warszawie, autorka prac naukowych na temat powikłań zakrzepowo-zatorowych u chorych na COVID-19.

Zobacz film: "Dr Michał Chudzik o powikłaniach kardiologicznych po COVID-19"
Badania wskazują, że u co czwartego chorującego na COVID, kóry trafił ma OIT, rozwiaja się zatorowość płucna
Badania wskazują, że u co czwartego chorującego na COVID, kóry trafił ma OIT, rozwiaja się zatorowość płucna (Getty Images)

Dane opublikowane na łamach czasopisma "The Lancet", które objęły 42 badania i 8 tysięcy chorych, wskazują, że w przypadku kiedy dojdzie do żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej, ryzyko zgonu pacjenta z COVID-19 zwiększa się nawet o 75 proc.

2. W przebiegu COVID mówimy o immunozakrzepicy

Doktor Gąsecka tłumaczy, że większość epizodów zakrzepowo-zatorowych występuje w ostrej fazie choroby. Burza cytokinowa i ostry stan zapalny powodują, że następuje aktywacja układu krzepnięcia. U chorujących na COVID najczęściej dochodzi do zatorowości płucnej albo zakrzepicy żył głębokich, rzadziej występują zawały serca i udary mózgu. Dla lekarzy najbardziej zaskakujący jest nietypowy mechanizm pojawiania się zakrzepów w przypadku COVID.

- Ponad 50 proc. pacjentów, którzy mają zatorowość płucną, nie ma przy tym zakrzepicy żył głębokich. To jest najbardziej zaskakujące. Stąd pojawiła się hipoteza, że zakrzepy w przypadku COVID tworzą się w płucach miejscowo i to odróżnia COVID od typowej postaci zatorowości płucnej - wyjaśnia dr Gąsecka.

- Zazwyczaj jest tak, że zakrzep tworzy się w żyłach kończyn dolnych i jego "urwanie", mówiąc kolokwialnie, powoduje przemieszczenie się skrzepliny do płuc, a w konsekwencji zatorowość płucną. Natomiast w przebiegu COVID mówimy o immunozakrzepicy, czyli lokalnym tworzeniu się skrzeplin w obrębie naczyń płucnych na skutek aktywacji układu immunologicznego - dodaje ekspertka.

Klinicystka przyznaje, że coraz częściej pojawiają się doniesienia również o pacjentach, którzy dobrze przeszli COVID, nie wymagali hospitalizacji, a później nagle rozwinęły się u nich powikłania w postaci zatorowości płucnej albo udaru niedokrwiennego mózgu. Dotyczy to również osób młodych, które wcześniej nie cierpiały na choroby przewlekle. Jednocześnie lekarze zauważają niepokojącą tendencję: coraz częściej pacjenci próbują zapobiec ewentualnym powikłaniom, sięgając na własną rękę po leki przeciwkrzepliwe. Lekarka ostrzega przed możliwymi konsekwencjami.

- Jeżeli chodzi o pacjentów hospitalizowanych z powodu COVID, to mamy wytyczne zarówno europejskie, jak i amerykańskie, które zalecają nam włączenie u nich dawek profilaktycznych leków przeciwkrzepliwych, przy braku przeciwwskazań. Najczęściej kontynuujemy tę terapię też po wypisie ze szpitala przez dwa do sześciu tygodni. Natomiast u pacjentów leczonych w domu nie zaleca się, żeby włączać takie leczenie. Musimy pamiętać, że te leki poprzez działanie przeciwkrzepliwe zwiększają skłonność do krwawień. Najpoważniejszym możliwym powikłaniem jest krwawienie do ośrodkowego układu nerwowego lub do przewodu pokarmowego i niestety widzimy takie przypadki - ostrzega dr Gąsecka.

- Zdarzają się przypadki pacjentów zdrowych, którym ktoś włączył leczenie przeciwkrzepliwe i doszło u nich do poważnych powikłań krwotocznych, m.in. udarów. Zawsze musimy rozważyć bilans ryzyka i korzyści. Zgodnie z aktualną wiedzą, u pacjentów leczonych w domu ryzyko związane z leczeniem przeciwkrzepliwym wydaje się wyższe niż potencjalne korzyści przeciwdziałania tym powikłaniom - wyjaśnia lekarka.

3. Co oznaczają podwyższone d-dimery?

Lekarka tłumaczy, że alarmującym sygnałem dla osób, które przechodziły COVID łagodnie, jest nagłe, silne pogorszenia samopoczucia kilka tygodni po przejściu zakażenia.

- To jest ewidentne wskazanie do diagnostyki. W takiej sytuacji myślimy przede wszystkim o infekcyjnym zapaleniu mięśnia sercowego, ale może to też być rozwijające się na skutek mikrozakrzepów w płucach nadciśnienie płucne. U takich pacjentów warto przede wszystkim wykonać echo serca, żeby zobaczyć, czy nie dzieje się nic złego w obrębie mięśnia sercowego - podkreśla klinicystka.

Zdaniem dr Gąseckiej pacjenci, którzy po przejściu COVID nie odczuwają żadnych dolegliwości, nie muszą wykonywać dodatkowych badań. Dotyczy to też oznaczenia D-dimerów, które ostatnio jest jednym z najczęściej wykonywanych przez pacjentów badań.

- Bardzo często jako klinicyści spotykamy się z sytuacją, kiedy pacjent już sobie oznaczył D-dimery i przychodzi do naszego gabinetu mówiąc, że są podwyższone. My natomiast nie leczymy wyników badań, tylko pacjenta - przyznaje lekarka.

- D-dimer to jest taki parametr, który może sugerować, że w organizmie toczy się jakiś proces zakrzepowy lub zapalny, jednal jest to badanie niezwykle niespecyficzne. Często osoby leżące, mające jakąkolwiek inną infekcję, np. zapalenie gardła, przyjmujące antykoncepcję hormonalną albo kobiety w ciąży - również mają podwyższone D-dimery. To, że one są podwyższone, nie znaczy, że mamy epizody zakrzepowe, jeśli poza tym nie ma żadnych objawów klinicznych choroby - tłumaczy dr Gąsecka.

4. Woda i pończochy uciskowe

Dr Gąsecka przyznaje, że nie ma konkretnych wytycznych odnośnie prewencji tych powikłań, ale wiadomo, że występowaniu zakrzepów sprzyja brak ruchu.

- Zdrowy tryb życia i umiarkowana aktywność fizyczna zawsze są wskazane. Oczywiście w trakcie COVID, z uwagi na ryzyko wystąpienia zapalenia mięśnia sercowego, nie zalecamy wysiłków fizycznych, ale wskazany jest ruch w obrębie domu, do tego picie dużych ilości wody. U pacjentów leżących pomocną formą profilaktyki może być zastosowanie pończoch uciskowych. W przeciwieństwie do leków przeciwkrzepliwych, nie zwiększają one ryzyka krwawienia - podsumowuje lekarka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze