Czekał pięć godzin na karetkę. Powiedział, że "stracił już wiarę w służbę zdrowia"
72-latek przewrócił się w swoim mieszkaniu. Jego opiekun oraz syn wezwali pogotowie, obawiając się, że mężczyzna doznał poważnych urazów. Ale żaden z nich nie spodziewał się, że na karetkę przyjdzie im czekać ponad 5 godzin.
1. Niebezpieczny upadek
Upadki u osób w podeszłym wieku to powszechny problem, z czego zdają sobie sprawę ich opiekunowie. Jednak, co istotne, nawet pozornie niewinne upadki mogą mieć tragiczny dla seniora finał – najczęściej są to złamania, urazy głowy (wraz ze wstrząśnieniem mózgu, urazami czaszki, a nawet krwotokami śródczaszkowymi), ale też stłuczenia, a nawet rany.
Dlatego też, gdy Leon Moody z Oxfordshire przewrócił się we własnym domu, jego opiekun nie bagatelizował upadku. Wezwał karetkę pogotowia, a także zadzwonił do syna 72-latka. Gdy Mark przyjechał na miejsce, ambulansu wciąż nie było, a jego schorowany ojciec wciąż leżał na podłodze.
Żaden z mężczyzn nie zdecydował się na podniesienie z podłogi seniora z obawy przed pogorszeniem jego stanu. Gdy jednak minęła godzina, a karetki wciąż nie było, wszyscy poczuli niepokój. 35-latek ponownie zadzwonił na numer alarmowy.
"Oczywiście mój tata bardzo cierpiał i był zdenerwowany tym, że musiał tak leżeć na podłodze, więc zadzwoniłem pod 999 ponownie" – powiedział Mark. Dodał też, że dzwonił numer wykręcał wielokrotnie, zanim udało mu się połączyć z dyspozytorem.
2. Kryzys w służbie zdrowia
Choć syn Leona Moody’ego przyznał, że nie ma żalu do służby zdrowia, to był przerażony tym, co się dzieje. W sumie czekał ponad 5 godzin na ambulans. Zrozumiał, że takie opóźnienie może mieć poważne konsekwencje dla niektórych pacjentów.
"Po prostu siedziałem tam i myślałem, co by było, gdyby mój tata miał atak serca lub coś naprawdę poważnego?" – powiedział później.
Do historii syna 72-latka odniósł się South Central Ambulance Service, przyznając, że zdarzają się sytuacje kryzysowe, gdy nie sposób do pacjenta wysłać karetki tak szybko, jak jest to konieczne. Hierarchizacja zgłoszeń, jakiej muszą dokonywać, oznacza, że w pierwszej kolejności ambulans wysyłany jest do osób, u których pojawia się podejrzenie zagrożenia życia.
Ta sytuacja to nie jest odosobniony przypadek na mapie Wielkiej Brytanii.
Martin Flaherty, dyrektor zarządzający Association of Ambulance Chief Executives, powiedział w mediach: "Sektor pogotowia doświadcza jednego z najwyższych poziomów działań ratunkowych w swojej historii, co niestety prowadzi do opóźnień w zdolności do reagowania".
O trudnej sytuacji brytyjscy ratownicy medyczni mówią wprost, podkreślając, że opóźnienia w dotarciu do pacjentów sięgają 6 godzin. To jednak nie wszystko. Bywa, że na interwencję czeka nawet 300 potencjalnie zagrażających życiu zgłoszeń na numer alarmowy, podczas gdy sznur karetek stoi przed szpitalem, czekając na przyjęcie pacjentów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.