Trwa ładowanie...

Zespół stresu pourazowego u lekarzy, którzy leczą pacjentów z COVID-19. Skala problemu będzie narastać

Lekarzy po pandemii COVID-19 może czekać zespół stresu pourazowego
Lekarzy po pandemii COVID-19 może czekać zespół stresu pourazowego (123rf)

- Pamiętam człowieka, któremu podałem telefon, żeby zadzwonił do syna i powiedział: "Synku, gdybyśmy się nie zobaczyli na święta, to życzę ci wszystkiego dobrego, bo nie wiem, czy wyjdę". No i straciliśmy tego chorego. Nieraz myślę o tych świętach i miejscu dla niego przy stole, które będzie puste - mówi dr Tomasz Karauda.

spis treści

1. "Jest trudniej niż kiedykolwiek wcześniej" - mówią lekarze

Traumatyczne przeżycia w niespotykanej wcześniej skali mogą wywoływać u lekarzy zaburzenia psychiczne, m.in. zespół stresu pourazowego.

- Niewątpliwie jest trudniej niż kiedykolwiek wcześniej. Tyle śmierci, jak za czasów COVID-19, w tak krótkim czasie jeszcze nie widziałem. Najgorsza jest ta bezradność, gdy wszystkie znane nam środki nie pomagają tym pacjentom. Nikt nas nie uczy radzenia sobie ze stresem. Mój tata jest pastorem, czasem o tym rozmawiamy i to mi pomaga - opowiada dr Tomasz Karauda, lekarz z oddziału chorób płuc ze Szpitala Uniwersyteckiego w Łodzi.

Zobacz film: "Konrad Pierzchalski, ratownik medyczny o problemach psychologicznych polskich medyków"

Dr Karauda od wielu miesięcy leczy pacjentów z COVID-19 i przyznaje, że jest dużo takich obrazów, które zostaną z nim już na zawsze. Lekarze są w pewnym sensie oswojeni ze śmiercią, ale tempo, z jakim pogarsza się stan zakażonych pacjentów i liczba zgonów wokół nawet dla nich jest bardzo trudnym doświadczeniem.

- Bardzo dużo tych ludzi umarło. Pamiętam człowieka, któremu podałem telefon, żeby zadzwonił do syna i powiedział: "Synku, gdybyśmy się nie zobaczyli na święta, to ci życzę wszystkiego dobrego, bo nie wiem, czy wyjdę". No i straciliśmy tego chorego. Nieraz myślę o tych świętach i miejscu dla niego przy stole, które będzie puste. To są rodzinne dramaty - opowiada lekarz

- Mieliśmy takiego 44-latka, którego hospitalizowaliśmy. Był bez jakichś wielkich obciążeń, trafił do nas z innego oddziału w związku z dodatnim wynikiem i szybko zaczął rozwijać niewydolność oddechową. Przechodził przez tlen, tlenoterapię wysokoprzepływową, potem nieinwazyjne wsparcie wentylacji. Pamiętam, jak na moim dyżurze rozmawiałem z nim i z jego rodziną, i zachęcałem go, żeby zgodził się na intubację w trybie planowym zanim straci przytomność i zatrzyma się krążenie, bo to wsparcie oddechu już nie przynosiło efektu. Powalczył jeszcze parę godzin i powiedział, że już nie daje rady, żeby go zaintubować. Taki pacjent ma 15-20 proc. szans na wyjście z tego w takim stadium COVID-19. Przedwczoraj dowiedziałem się, że zmarł. I to siedzi w człowieku. Te momenty, w których nie wiadomo, czy się tę osobę jeszcze zobaczy. Chwile, gdy widzi się, że wszystko, co się robi, nie przynosi efektów - przyznaje lekarz.

Bezradność wobec COVID-19 i realiów organizacyjnych. To słowo, które najczęściej pada z ust lekarzy w kontekście rozmów o COVID-19.

- Brak miejsc, brak leków, brak ludzi. I jednocześnie poczucie odpowiedzialności, żeby próbować pomóc. Robimy, co możemy, a jednocześnie za każdą decyzję można być kiedyś pozwanym z perspektywą zaostrzonego Kodeksu karnego. To jest dla nas, lekarzy pracujących w przymusowych warunkach organizacyjnych, nieludzkie. Nie wiem, czy po pandemii, o ile kiedyś się skończy, nie odejdę z zawodu - opowiada anestezjolożka z Gdańska, która poprosiła nas o zachowanie anonimowości.

Lekarka mówi wprost, że poza trudnością leczenia chorych, wynikającą z samego przebiegu COVID-19, lekarze są zdruzgotani słabym przygotowaniem systemowym do drugiej fali zachorowań i zlekceważeniem zagrożenia. Jej zadaniem właśnie to teraz przekłada się na zgony i ciężkie inwalidztwo tysięcy ludzi.

2. Lekarze są narażeni na zespół stresu pourazowego. Pandemia nasiliła problem

Na coraz większe obciążenie psychiczne i fizyczne lekarzy zwrócił ostatnio uwagę w mediach społecznościowych lekarz Bartosz Fiałek, reumatolog, który pracuje również na szpitalnym oddziale ratunkowym. Jego zdaniem trauma związana z pracą w szpitalu, zwłaszcza teraz, w czasie pandemii, może wywoływać zespół stresu pourazowego - zaburzenie psychiczne, które może wystąpić u osób, które doświadczyły traumatycznych zdarzeń, takich jak np. wypadek, wojna, kataklizm, gwałt, akt terrorystyczny. Chodzi o przeżycia, które przerastają możliwości adaptacyjne danego człowieka.

"Pracę w polskim publicznym systemie opieki zdrowotnej można przyrównać do wojny oraz tortur, przez co należy ją zaliczyć do przyczyn wywołujących PTSD. Objawami tego schorzenia są najczęściej objawy lękowe, depresyjne, zaburzenia snu czy flashbacki, czyli nawracające – bez udziału naszej świadomości – uciążliwe myśli dotyczące traumatycznego wydarzenia" - tłumaczy Bartosz Fiałek.

Po jego wpisie dotyczącym PTSD odezwało się do niego bardzo wielu pracowników ochrony zdrowia, którzy przyznają, że cierpią lub cierpieli na zaburzenia lękowe bądź depresyjne. Lekarz alarmuje, że to zjawisko, które szerzy się jak zaraza, a jego skala nie jest ujęta w żadnych statystykach. Zwłaszcza, że mamy najmniejszą w Unii Europejskiej liczbę lekarzy przypadającą na 1000 mieszkańców – 2,4. Dla porównania średnia OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju - przyp. red.) to 3,5.

- Stres pourazowy zawsze towarzyszył lekarzom, niezależnie od sytuacji epidemiologicznej. Tak było, jest i będzie. COVID jeszcze to nasilił - mówi prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. - To nie jest tak, że po lekarzu w cudzysłowie "spływają" pewne rzeczy, bez pozostawiania śladów w psychice. Nie tylko najbliższym trudno poradzić sobie z porażką medycyny, ale nam również. Bardzo często lekarz publicznie tego nie okazuje, ale to jest dla niego ogromne przeżycie, ogromny uraz psychiczny, z którym wielu lekarzy, pielęgniarek nie daje sobie rady. Stąd też coraz częściej opisywane przez psychiatrów wypalenie zawodowe w tej grupie - dodaje prof. Matyja.

3. Część medyków odejdzie z zawodu, żeby poradzić sobie ze stresem pourazowym po pandemii

Zespół stresu pourazowego to tylko jedna z postaci zaburzeń psychicznych wywołanych stresem, które dotykają lekarzy.

- Szacuje się, że co drugi z lekarzy jest wypalony zawodowo. Oni byli wypaleni jeszcze przed pandemią, więc taki lekarz już na starcie ma obniżoną odporność na stres. Te traumatyczne doświadczenia tylko spotęgowały ten stan. Dodatkowo pandemia naraziła mnóstwo lekarzy na sytuacje bezsilności związane z tym, że brakuje miejsc i sprzętu. Słyszałam już takie historie, że w szpitalu nawaliła instalacja tlenowa i w związku z tym ktoś zmarł albo zabrakło respiratora dla kolejnego chorego. Jako lekarze wiemy, co zrobić, ale rozbijamy się o ścianę z powodu niemożności organizacyjnej, jak te oczekujące przed szpitalem karetki - opowiada dr Magdalena Flaga-Łuczkiewicz, psychiatra, Pełnomocnik ds. Zdrowia lekarzy OIL w Warszawie.

Dr Flaga-Łuczkiewicz przyznaje, że to nie jest problem, który dotyczy tylko polskich medyków. W środowisku medycznym panuje etos "siłaczki". Lekarze niechętnie przyznają się do problemów zdrowotnych, a już najmniej do problemów psychicznych. Jeżeli dostrzegają problem, to najczęściej go lekceważą albo próbuję się leczyć na własną rękę.

Zespół stresu pourazowego występuje często z opóźnieniem, w związku z tym dopiero za kilka miesięcy będziemy obserwować jego prawdziwe skutki i skalę.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze