Trwa ładowanie...

Testowanie w Polsce to fikcja. Tak badacze sprawdzają, ile naprawdę mamy zakażeń COVID. "Wnioski nie są optymistyczne"

Rośnie współczynnik reprodukcji wirusa. Poziom rzeczywistych przypadków COVID-19 w Polsce jest nawet dziesięciokrotnie niedoszacowany
Rośnie współczynnik reprodukcji wirusa. Poziom rzeczywistych przypadków COVID-19 w Polsce jest nawet dziesięciokrotnie niedoszacowany (Getty Images, Urząd Miasta Poznania)

Lato w pełni, a tymczasem rośnie współczynnik reprodukcji koronawirusa. Wirusolog dr Paweł Zmora szacuje, że w rzeczywistości może być w Polsce nawet 150 tys. zakażonych. Okazuje się, że najbardziej wiarygodnych danych na temat aktualnej sytuacji dostarczają badania ścieków. - Z naszych badań wynika, że liczba zakażeń jest na takim poziomie, jak pod koniec grudnia 2021 r., czyli po zakończeniu czwartej fali - mówi wirusolog. Chociaż MZ o tych badaniach nie wspomina, to ma swoje, nie bardziej optymistyczne, prognozy. Jak poinformował Adam Niedzielski, każdego dnia kontakt z wirusem może mieć 300 tys Polaków.

spis treści

1. Przed nami trudne lato. Rzeczywista liczba przypadków COVID-19 jest nawet 10 razy większa, niż mówią statystyki

Rośnie liczba zakażeń koronawirusem - to tendencja, którą widać w Polsce mimo ograniczenia liczby wykonywanych testów. Specjalistka wirusologii prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska zwraca uwagę na to, że wyraźnie wzrasta wskaźnik R(0), czyli współczynnik reprodukcji wirusa - w woj. zachodniopomorskim R(0) sięga wartości dwa.

- Przypominam, że wartości powyżej jeden, to rozwój epidemii, zaś poniżej jeden - jej hamowanie - wyjaśnia ekspertka.

Zobacz film: "Czym Omikron różni się od Delty? Prof. Szuster-Ciesielska wyjaśnia"
(FB/Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska)

Potwierdza to również monitoring SARS-CoV-2 w ściekach, który prowadzą naukowcy w Poznaniu.

- Niestety nasze wyniki nie są optymistyczne. Z danych ministerstwa wynika, że problemu COVID w zasadzie nie ma, tymczasem z naszych badań wynika, że liczba zakażeń jest na takim poziomie, jak pod koniec grudnia 2021 r., czyli po zakończeniu czwartej fali. Szacujemy, że obecnie jest ok. 100-150 tys. osób zakażonych, mimo że oficjalne dane mówią o 14 do 40 tys. przypadków. To oznacza, że poziom rzeczywistych przypadków COVID-19 jest nawet dziesięciokrotnie niedoszacowany - wyjaśnia w rozmowie z WP abcZdrowie dr Paweł Zmora, kierownik Zakładu Wirusologii Molekularnej Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu.

- Testowanie w kierunku COVID jest w tej chwili fikcją, dlatego że przeprowadzamy dziennie cztery - pięć tysięcy testów. To zdecydowanie za mało. Przypomnę, że w szczycie pandemii wykonywaliśmy tych testów ponad 100 tys. - dodaje naukowiec.

Minister zdrowia Adam Niedzielski w wywiadzie dla PAP potwierdził, że mamy do czynienia z "pewną zwyżką zachorowań", jednak jego zdaniem "bez potencjału przerodzenia się w falę". Powiedział też, że z prognoz, którymi dysponuje, wynika, że w lipcu codziennie ok. 300 tys. osób będzie miało kontakt z koronawirusem.

I te prognozy mogą okazać się prawdziwe. Już lawinowo wzrasta liczba sprzedawanych testów w aptekach.

Lekarze również przyznają, że mimo upalnej pogody diagnozują coraz więcej zakażeń COVID.

- W przychodniach mamy sporo infekcji, ale dużą część stanowi obecnie COVID-19, który, podobnie jak przeziębienie czy angina, może objawiać się zapaleniem gardła - opowiadała w rozmowie z WP abcZdrowie lek. med. Magdalena Krajewska.

2. Poznań prowadzi monitoring koronawirusa w ściekach

Z racji tego, że MZ ograniczyło dostęp do testów, a nie każdy chce sam go kupować, to aktualnie najbardziej wiarygodną metodą, które pozwala określić, jak przebiega pandemia COVID-19 w danym rejonie, jest badanie ścieków.

- Praktycznie wszystkie kraje zachodnie wykorzystują monitoring ścieków - przypomina dr Zmora. Ich wykonywanie rekomenduje Komisja Europejska. W Polsce takie badania są prowadzone w Poznaniu przez Aquanet Laboratorium wraz z Instytutem Chemii Bioorganicznej PAN.

O pieniądze na monitoring ścieków stara się także Instytut Nauk Biologicznych UMCS w Lublinie.

Koronawirus jest wydalany z organizmu, w związku z tym w ściekach można oznaczyć jego materiał genetyczny
Koronawirus jest wydalany z organizmu, w związku z tym w ściekach można oznaczyć jego materiał genetyczny (Getty Images)

Dr Zmora wyjaśnia, że prowadzili te badania już podczas czwartej i piątej fali.

- Podczas czwartej fali mieliśmy bardzo dużą zbieżność danych pomiędzy ilością SARS-CoV-2 w ściekach oraz liczbą nowych przypadków. Podobnie było na początku piątej fali, obserwowaliśmy wzrost SARS-CoV-2 w ściekach, jeszcze przed szczytem zachorowań. Później pojawiły się rozbieżności. Kiedy decyzją Ministerstwa Zdrowia piąta fala teoretycznie się zakończyła, a testowanie zeszło na taki poziom, że wyniki prezentowane w raportach nie mogły być rzeczywiste - my obserwowaliśmy jeszcze co najmniej dwa kolejne szczyty zachorowań - zbliżone do najwyższej odnotowanej podczas tej fali liczby przypadków - tłumaczy wirusolog.

- To pokazuje, że piąta fala była odwołana zdecydowanie za szybko. Nasze szacunki wskazywały, że jeżeli obostrzenia sanitarno-epidemiologiczne byłyby utrzymane dłużej, tych zachorowań byłoby zdecydowanie mniej - zaznacza ekspert.

Monitoring SARS-CoV-2 w ściekach
Monitoring SARS-CoV-2 w ściekach (Urząd Miasta Poznania)

Monitoring ścieków pozwala śledzić nie tylko liczbę zakażeń koronawirusem, ale również wyłapać wczesne sygnały dotyczące innych zagrożeń epidemicznych i pokazuje, jak duże jest spożycie substancji odurzających czy leków.

- Na podstawie ścieków możemy badać produkty metabolizmu narkotyków, czyli określać, jaki procent społeczeństwa korzysta z substancji psychoaktywnych - zauważa dr Zmora.

3. Przed nami kolejna fala? "Zimą może pojawić się nowy wariant"

Wirusolog wyjaśnia, że dotychczasowe obserwacje wskazują, że obserwowane w innych krajach fale zakażeń, do nas docierają z opóźnieniem. W przypadku Polski najwięcej zakażeń koronawirusem występuje w okresie jesienno-zimowym. Wszystko wskazuje na to, że COVID kolejny raz uderzy jesienią, ale wzrosty zachorowań zaczną się jeszcze podczas wakacji.

- W krajach zachodnich obserwujemy falę letnią, jej początek widać m.in. we Francji. My przegapiliśmy moment, żeby odpowiednio zareagować. W ostatnich dwóch tygodniach poziom pozytywnych testów przekroczył pięć procent, co oznacza, że nie panujemy nad pandemią - podkreśla dr Zmora. - Niestety w najbliższych tygodniach i na pewno jesienią będziemy obserwować kolejne wzrosty zachorowań na COVID-19 spowodowany zbyt niskim poziomem zaszczepienia i przekonaniem, że COVID w tej chwili to taka "grypa". Nie mogę się z tym zgodzić. COVID-19 ma zdecydowanie wyższą śmiertelność niż grypa i te dramatyczne obrazy, które obserwowaliśmy w poprzednich falach, mogą się znowu powtórzyć - ostrzega ekspert.

Badania prowadzone przez naukowców w Poznaniu potwierdzają, że Omikron nadal dominuje i taka sytuacja powinna się utrzymywać aż do jesieni, ale to nie znaczy, że to koniec mutacji koronawirusa.

- Omikron ma pewne cechy adaptacyjne, które pozwalają mu się szybciej i efektywniej rozprzestrzeniać w populacji. Przy czym sądzę, że zimą może pojawić się nowy wariant, bo wirusy mają to do siebie, że ciągle się zmieniają, eweoluują, tak by jak najlepiej przystosować się do organizmu człowieka - tłumaczy dr Zmora. - Czy to będzie wariant jeszcze łagodniejszy niż Omikron, czy wrócimy do wariantu podobnego do Delty, który był związany ze zdecydowaniem cięższym przebiegiem COVID-19? Niestety na to pytanie nie umiem odpowiedzieć - podsumowuje ekspert.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze