Trwa ładowanie...

Nie pije od 6 lat. To nie próba samobójcza była jego "dnem"

 Katarzyna Prus
12.08.2024 12:18
Alkoholik z TikToka o wychodzeniu z nałogu. "Alkohol odebrał mi wszystko"
Alkoholik z TikToka o wychodzeniu z nałogu. "Alkohol odebrał mi wszystko" (archiwum prywatne)

Przez alkohol zrujnował sobie życie, stracił rodzinę i pracę, a nawet otarł się o śmierć. - To wciąż było za mało, by przestać pić - przyznaje Łukasz Tchórzewski, znany w sieci jako Alkoholik z TikToka, terapeuta uzależnień i autor książki "Nie pij dziś", w której opisał swoją walkę z alkoholizmem.

Jak długo pan nie pije?

6 lat. Od kiedy jestem trzeźwy, żyję naprawdę, nie potrzebuję do tego żadnych filtrów.

Co to znaczy?

Dzięki trzeźwości odzyskałem wolność, godność, szacunek do samego siebie. Alkohol mi to wszystko odebrał. Deformuje rzeczywistość, a człowiek wierzy, że dzięki niemu ma supermoce i nieograniczone możliwości. Można być zabawnym, błyskotliwym, akceptowanym - wystarczy się napić. Tak działa jeden z najczęstszych mechanizmów uzależnienia.

Nie zdajemy sobie sprawy, że tak naprawdę zaciągamy kredyt na szczęście, którego nie jesteśmy potem w stanie spłacać. Ja przez wiele lat nie byłem w stanie, zrujnowałem sobie życie, rozpadło się moje małżeństwo, straciłem rodzinę, pracę. Choć wiedziałem, że przekraczam kolejne granice, to wciąż było za mało, by przestać pić.

Zobacz film: "To one powodują największego kaca"

Kiedy nastąpił przełom?

Alkohol zrujnował mi zdrowie psychiczne, co skończyło się próbą samobójczą. Kiedy trafiłem po tym do szpitala psychiatrycznego, wydawało mi się, że to już najgorsze, co mogło mnie spotkać i muszę to przerwać. Po wyjściu natychmiast te myśli zapiłem. I to był chyba pierwszy moment, kiedy poczułem bezsilność, zaczęło do mnie docierać, jak nisko upadłem.

Dla każdego ten przełom będzie czymś innym, to wcale nie musi być jedno spektakularne wydarzenie, po którym chcemy nagle zmienić nasze życie. To może być sięgnięcie wielu przysłowiowych den. Wbrew pozorom, kiedy wydaje się, że już bardziej nie można się stoczyć, właśnie wtedy alkoholik znowu się upija.

Takim punktem zwrotnym mogą być też reakcje najbliższych, którzy żyją we współuzależnieniu. Ostatnio jeden z uczestników terapii, którą prowadzę, opowiedział przejmującą historię, że przełomowym momentem był widok jego zapłakanego dziecka. Syn płakał jednak nie dlatego, że tata jest alkoholikiem. Płakał, bo chciał kupić tacie piwo, ale mu nie sprzedali i wrócił do domu z niczym. To pokazuje, do jakich dramatycznych paradoksów dochodzi w rodzinach alkoholików.

Łatwo przekroczyć granicę uzależnienia?

Bardzo łatwo, bo najczęściej ta granica jest niewidzialna. Nie da się jej przeliczyć jeden do jednego na wypite butelki czy kieliszki, więc długo można lekceważyć ryzyko, a kiedy problem już jest - skutecznie go wypierać. Kiedy przekonujemy siebie lub otoczenie, że sytuacja jest pod kontrolą, tę kontrolę często już straciliśmy.

Sam byłem wysoko funkcjonującym alkoholikiem i latami wypierałem problem, sądząc, że skoro żyję tak, jak wcześniej, to picie w niczym mi nie przeszkadza. Piłem tylko w weekendy, wydawało mi się, że wszyscy tak robią. Z tym że wynagradzałem sobie w ten sposób ciężki tydzień, uzależniając od alkoholu swój nastrój.

Jako terapeuta obserwuję, jak wielu jest teraz alkoholików wysoko funkcjonujących - ogarniają pracę, rodzinę, pasje. Nic nie można im zarzucić, poza tym, że codziennie muszą się napić.

Lampka wina czy piwo po pracy, uznawane za niewinny rytuał, jest już często alkoholizmem. Bo uzależnienie to nie tylko stereotypowe upijanie się do nieprzytomności, czy picie tylko mocnego alkoholu.

Niestety dla wielu Polaków piwo to nie alkohol.

W Polsce narosło wiele takich "swojskich" mitów i stereotypów, które utrudniają uświadomienie sobie problemu, a potem wyjście z uzależnienia.

Tymczasem nawet jedno piwo pite codziennie świadczy o uzależnieniu, nie mówiąc już o tym, że może mieć tak samo destrukcyjny wpływ na organizm, jak mocne alkohole.

Bardzo szkodliwą rolę odgrywają tu także alkohole typu zero. Programujemy w ten sposób dzieci do picia. Na zasadzie - jeszcze chwila, skończysz 18 lat i będziesz mógł pić "pełnowymiarowy" alkohol. Powszechnie traktujemy to jak nagrodę. I wcale nie mówimy tu o patologicznych rodzinach, tylko tzw. normalnych domach.

Wiele osób, zwłaszcza starsze pokolenie, chętnie podtrzymuje też i wierzy w mity typu "kieliszek koniaczku dla zdrowotności", które relatywizują picie, dzieląc je na dobre i złe. Tymczasem ta lampka dla zdrowia może być wstępem do uzależnienia.

Nałóg nie wybiera, a uzależnić można się w każdym wieku - zarówno będąc na emeryturze, jak i w liceum.

Problem dotyka kobiet i mężczyzn, choć kobiety rzadziej trafiają na terapię, również przez stereotypy. Spotykam się ze stwierdzeniami, że alkoholik-mężczyzna to jeszcze przejdzie, ale uzależniona kobieta to wstyd i najgorszy dramat, więc lepiej, żeby nikt się nie dowiedział.

Choć postrzeganie alkoholizmu zaczyna się zmieniać, nadal jest traktowany głównie w kategoriach obelgi, a nie ciężkiej choroby, którą jest i dlatego wymaga leczenia.

Jak rozpoznać problem z alkoholem?

Jest kilka ewidentnych sygnałów alarmowych. Po pierwsze, kiedy alkohol staje się regulatorem naszych emocji. Pijemy, kiedy odniesiemy sukces, żeby jeszcze podkręcić nastrój, a kiedy mamy zły, czy ciężki dzień pocieszamy się lub nagradzamy piciem.

To jest bardzo złym symptom, który świadczy już o uzależnieniu, bo alkohol jest potrzebą, którą regularnie zaspokajamy, by czuć się dobrze.

Sygnał ostrzegawczy może się pojawić nawet przy czytaniu artykułu czy oglądaniu programu na temat alkoholu. Jeśli zaczniemy rozważać, czy to nas dotyczy i czy możemy mieć problem, ten problem już prawdopodobnie jest. W przeciwnym razie, w ogóle byśmy się nad tym nie zastanawiali, bo byłoby to coś abstrakcyjnego.

Można też zrobić prosty test - nie pić np. przez rok i sprawdzić swoje reakcje. Jeśli będzie to prawdziwy wyczyn i przez większość czasu będziemy czuli frustrację, że nie możemy się napić, świadczy to o uzależnieniu.

Abstynencja nie oznacza trzeźwości. Jest coś takiego jak suchy alkoholizm. Takie osoby nie piją, ale też nie podejmują leczenia, więc tak naprawdę wcale nie wychodzą z uzależnienia.

Lepiej od razu sięgnąć po pomoc?

To powinno być naturalne, tak, jak przy złamaniu ręki, jedziemy do szpitala, a nie operujemy się w domu. Tak samo alkoholizm powinien być leczony na terapii. Optymalnym rozwiązaniem jest grupa AA i terapia, bo to daje różne perspektywy.

Wiele osób nadal kojarzy to z sekciarstwem, ale też często szuka wymówek. Dopóki alkoholik nie będzie sam chciał wyjść z uzależnienia, to żadne metody nie pomogą.

Ja swoją pierwszą terapię, na którą namówiła mnie żona, całkowicie zlekceważyłem. Po kilku miesiącach skutecznie ją zapiłem. Więc czasem potrzeba kilku prób, a czasem walka trwa całe życie i okazuje się bezskuteczna.

Nie nastawiać się na efekty?

Na pewno trzeba nastawić się na ciężką pracę nad sobą, dzień po dniu. Terapeuta może być jedynie drogowskazem, ale drogę trzeba przejść samemu.

Miałem wiele kryzysów, kiedy przestawałem widzieć w tym wszystkim sens. Wiele osób uzależnionych je ma, nie ma się co oszukiwać, bo ta droga jest bardzo wyboista. Uratować może nas cierpliwość. Jeśli odpuścimy nawet trochę, błyskawicznie możemy się znaleźć w punkcie wyjścia.

Warto też, zwłaszcza w pierwszym okresie trzeźwienia unikać ryzykownych sytuacji, np. chodzenia na imprezy, które kręcą się wokół alkoholu. Nawet jeśli nam się wydaje, że możemy się z tym skonfrontować i odmówić picia, ostatecznie możemy zrobić coś zupełnie odwrotnego.

Z czasem życie też weryfikuje znajomości, które jak się okazuje, opierały się głównie na piciu. Moje towarzystwo bardzo się zmieniło, z dwoma najlepszymi kumplami zerwałem całkiem kontakt. Dowiedziałem się później, że jeden z nich się zapił.

A jeśli ktoś nie chce pomocy?

Namawianie czy wręcz zmuszanie niewiele zdziałają, jeśli alkoholik sam nie chce wyjść z uzależnienia. Tak było w przypadku mojego ojca, który pił aż do śmierci. Mama bardzo chciała i robiła wszystko, żeby mu pomóc, ale nic to nie dało, bo on nie chciał się leczyć.

Co wtedy robić? Odejść czy trwać we współuzależnieniu? Niestety, tu także nie ma jednej prostej recepty i drogi, bo każda sytuacja jest inna. Dlatego współuzależnieni też powinni korzystać z pomocy terapeutycznej.

Na terapii mamy takie powiedzenie: "to działa, jeśli ty działasz". To jest kluczowe, by walczyć z nałogiem. Nikt za nas tego nie zrobi.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze