Trwa ładowanie...

Od 16 maja obowiązuje stan zagrożenia epidemicznego. Co się zmienia?

Eksperci podkreślają, że koronawirus nie zniknął. Do szpitali nadal trafiają osoby z ciężkim przebiegiem COVID-19
Eksperci podkreślają, że koronawirus nie zniknął. Do szpitali nadal trafiają osoby z ciężkim przebiegiem COVID-19 (Getty Images)

16 maja stan epidemii został w Polsce zastąpiony stanem zagrożenia epidemicznego. Minister zdrowia podkreśla, że nadal możemy mieć do czynienia z odwróceniem tendencji, a premier ostrzega, że "zimą ta zmora lubi powracać". Jak to rozumieć i co faktycznie oznacza wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego? - To jest takie usypianie społeczeństwa i naszej czujności, po którym trudniej będzie się obudzić na jesieni - alarmuje wirusolog prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska.

spis treści

1. Co w praktyce oznacza wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego?

Stan epidemii obowiązywał w Polsce od 20 marca 2020 r. Zgodnie z decyzją ministerstwa zdrowia od 16 maja zastąpił go stan zagrożenia epidemicznego. W uzasadnieniu tej decyzji wyjaśniono, że jest to możliwe ze względu "na poprawę stanu epidemiologicznego na obszarze Polski, zmniejszenie gwałtownego rozprzestrzeniania się zakażeń i zmniejszenie liczby osób hospitalizowanych."

- Dla Polaka nic się właściwie nie zmieni - przyznał na antenie Polskiego Radia 24 wiceminister zdrowia Waldemar Kraska i dodał, że dane dotyczące przyrostu nowych zakażeń wskazują, że współczynnik reprodukcji wirusa R - wynosi obecnie 0,79 i w dalszym ciągu spada, a to dobry prognostyk. Współczynnik R poniżej 1 oznacza, że epidemia wygasa i coraz mniej ludzi zaraża się od siebie.

Zobacz film: "Czym Omikron różni się od Delty? Prof. Szuster-Ciesielska wyjaśnia"
Od 16 maja w Polsce zamiast stanu epidemii wprowadzono stan zagrożenia epidemicznego
Od 16 maja w Polsce zamiast stanu epidemii wprowadzono stan zagrożenia epidemicznego (Getty Images)

Co w praktyce oznacza wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego? Czym różni się od stanu epidemii? Eliza Rutynowska, prawniczka Forum Obywatelskiego Rozwoju, mówi wprost, że dla "przeciętnego Kowalskiego" to zmiana kosmetyczna. - Zmiana statusu de facto może być uznana raczej za zmianę "na pokaz", żeby zachować pewną konsekwencję przekazu z jednoczesnym umożliwieniem dalszego korzystania z "przepisów covidowych", których większość jest do zastosowania zarówno w stanie epidemii, jak i zagrożenia epidemicznego - mówi Rutynowska.

- Nadal obowiązuje część "przepisów covidowych", np. dotyczących organizacji pracy zdalnej, tymczasowe przenoszenie pracowników samorządowych do pracy w innych jednostkach, nadal istnieje również możliwość regulowania cen produktów lub usług mających istotne znaczenie dla ochrony zdrowia, bezpieczeństwa ludzi lub kosztów utrzymania gospodarstw domowych. Prezes Rady Ministrów może również nadal, na wniosek ministra właściwego do spraw zdrowia, nałożyć na jednostkę samorządu terytorialnego obowiązek wykonania określonego zadania w związku z przeciwdziałaniem COVID-19 - wyjaśnia prawniczka.

2. Co z pandemią? ECDC wymienia trzy scenariusze

Większość obostrzeń związanych z COVID-19 zniknęło już wcześniej. W zasadzie jedynym nadal obowiązującym ograniczeniem jest noszenie maseczek w placówkach medycznych. Zarówno premier, jak i minister zdrowia podkreślają, że zagrożenie nie minęło. - Mimo wprowadzenia formalnych zmian, zasady, które do tej pory stosowaliśmy, niestety powinny zostać z nami dłużej - mówił premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej w Ostrowie Wielkopolskim.

- Pamiętajmy, jak wiele razy koranowirus zdołał nas zaskoczyć negatywnie. Nie wiemy, co będzie jesienią. Pamiętamy dwa poprzednie lata 2020 r., 2021 r. Latem koronawirus nie jest tak groźny, podobnie jak inne wirusy; wirus grypy chociażby, ale jesienią, zimą ta zmora lubi powracać - podkreśla Morawiecki. A wiceminister Kraska zaznacza, że musimy mieć w tyle głowy, że to, co się dzieje w krajach azjatyckich czy w Stanach Zjednoczonych, ma też przełożenie na sytuację w Europie, a tam już teraz widać wyraźne przyrosty zakażeń.

W podobnym tonie wypowiadają się również lekarze i wirusolodzy, tyle że, ich zdaniem, zniesienie stanu epidemii przez większość społeczeństwa jest odbierane de facto jako odwołanie zagrożenia.

- Ile dokładnie jest zakażeń trudno powiedzieć, bo zmieniono strategię diagnozowania. Widzimy, że rzeczywiście zagrożenie się zmniejszyło, przypadki są lżejsze, bo dominuje wariant Omikron, natomiast infekcje dalej są. Narażone są osoby wrażliwe i to właśnie one trafiają do szpitali. Mamy głównie pacjentów 80 plus, którzy wcale lekko nie chorują, dla których nawet ten "lekki przebieg" jest ciężki. W związku z tym należy pamiętać, że wirus nie zniknął i nadal krąży - mówi prof. Joanna Zajkowska z kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, wojewódzka konsultant ds. epidemiologii.

Specjalistka ds. chorób zakaźnych wyjaśnia, że Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób przewiduje trzy możliwe scenariusze rozwoju pandemii.

- Po pierwsze może być tak, że Omikron złagodnieje, będzie sezonową infekcją, która się włączy w te sezonowe infekcje koronawirusowe, które znamy. Drugi scenariusz zakłada, że te utrzymujące się infekcje będą wymagały podania dawki przypominającej szczepień osobom wrażliwym. Trzecia z prognoz, którą również trzeba brać pod uwagę, mówi o tym, że może pojawić się zupełnie nowy wariant, niepochodzący z rodziny Omikronu, dlatego że mamy i rezerwuar zwierzęcy i zachorowania w Azji, w Afryce - wyjaśnia prof. Zajkowska. - W tej sytuacji najważniejsza jest czujność, monitorowanie i reagowanie na zagrożenie, które może się pojawić - dodaje ekspertka.

3. "To jest takie usypianie społeczeństwa"

Czy Polska może liczyć na spokój do jesieni? Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska, wirusolog i immunolog, przyznaje, że zniesienie stanu epidemii i brak testowania spowodują, że możemy przeoczyć sygnały świadczące o nadchodzącej fali.

- Mam wrażenie, że w tej chwili sytuacja w Polsce to jest spokojna tafla wody, pod którą coś się czai. Nie wykrywamy zakażeń, nie jest przeprowadzana sensowna akcja promująca szczepienia, ludzie uwierzyli w to, że skoro epidemia została odwołana, to nie ma już zagrożenia - podkreśla prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska.

- To jest takie usypianie społeczeństwa i naszej czujności, po którym trudniej będzie się obudzić na jesieni - dodaje.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze