Paulina nigdy nie założyła krótkiej sukienki czy sandałów. "Słyszałam wyzwiska, o których chcę zapomnieć"
32-letnia Paulina Kuźniecow miała półtora roku, gdy zachorowała na dziś już nieco zapomnianą zakaźną chorobę dróg oddechowych. Lekarz zaordynował sześciodniową antybiotykoterapię domięśniową. Ostatniego dnia leczenia mama Pauliny zaobserwowała coś niepokojącego. Życie małej Pauliny zmieniło się wtedy na zawsze.
1. Porażenie nerwów
Gdy Paulina Kuźniecow miała półtora roku, zachorowała na koklusz - bakteryjną infekcję dróg oddechowych. Krztusiec dzięki szczepieniom ochronnym dziś należy już do nieco zapomnianych chorób, jednak wciąż jest niebezpieczny. Pediatra zadecydował wówczas o antybiotykoterapii przy użyciu leku z grupy penicylin w postaci iniekcji domięśniowych. Łącznie mała Paulina otrzymała sześć zastrzyków.
- Po ostatnim zastrzyku, który wykonała pielęgniarka, wydarzyło się coś dziwnego. Wróciłyśmy z mamą do domu i ona zauważyła, że moja stopa zaczęła opadać. Wtedy rozpoczęła się nasza wędrówka po lekarzach. Wielu nie wiedziało, co się dzieje. Lata później dowiedziałam się, że to kolejny zastrzyk w serii mógł spowodować nagromadzenie się płynu w tkankach, co spowodowało ucisk nerwu kulszowego i strzałkowego – opowiada w rozmowie z WP abcZdrowie Paulina, dziś 32-letnia recepcjonistka i mama samodzielnie wychowująca córkę.
Nerw kulszowy to najdłuższy i najgrubszy z nerwów, który biegnie od odcinka lędźwiowego kręgosłupa, przez pośladki, biodra i tylną część ud, aż do stopy. Rozgałęzia się na nerw piszczelowy i strzałkowy. Porażenie tego ostatniego daje charakterystyczne objawy: opadanie stopy i chód określany mianem bocianiego. Chory musi wysoko podnosić do góry kolano, by palce nie zaczepiały o podłoże, przez co może to przypominać marsz bociana przez łąkę.
Dla Pauliny oznaczało to trwałą niepełnosprawność wynikającą z niemożności prawidłowego rozwoju stopy i nogi. Zwłaszcza że uszkodzenie okazało się trwałe, a jego skutki – nieodwracalne. Również dlatego, że pomoc dla Pauliny przyszła za późno, co doprowadziło do rozwinięcia się tzw. stopy końskiej porażennej.
- Choć w końcu jeden z pediatrów znalazł przyczynę opadania mojej stopy, to tak naprawdę w 1991 roku, gdy nie było dostępu do internetu, nikt nas odpowiednio nie pokierował. A wcześnie podjęte leczenie byłoby wtedy szansą, by moje życie wyglądało dziś inaczej. Stopa i noga nie byłyby zdeformowane, a ja nie musiałabym latami cierpieć. Jeden ze specjalistów we wrocławskiej klinice przyznał, że gdyby trafiła do niego od razu po porażeniu, wystarczyłaby jedna operacja, aby uratować nerwy – mówi kobieta.
Paulina przeszła trzy zabiegi chirurgiczne. Pierwszy w wieku kilku lat w celu uwolnienia nerwu. Drugi, gdy miała dziewięć lat i kolejny jako 16-latka w celu korekcji stopy. To było konieczne, ponieważ porażenie nerwu spowodowało deformację kości stopy i zaburzenia wzrostu całej kończyny. Prawa stopa Pauliny skierowana była do środka, a z powodu przykurczu ścięgna Achillesa - palce skierowane nienaturalnie ku górze. Skrócone ścięgna i więzadła sprawiły, że cała stopa była przykurczona.
- Na przestrzeni lat porażenie nerwu sprawiło, że moja stopa i noga nie rosły prawidłowo. Jedna stopa jest mniejsza od drugiej o około cztery rozmiary, a cała noga – krótsza od drugiej o dwa centymetry – tłumaczy.
Dzieciństwo okazało się dla Pauliny gorzką pigułką. - Mój wygląd, sposób poruszania się, niepełnosprawność - były obiektem drwin innych dzieci. Unikały kontaktu ze mną, nierzadko słyszałam wyzwiska, o których chcę zapomnieć – opowiada.
- Dodatkowo moje życie kręciło się wokół rehabilitacji. Inne dzieci się bawiły, a ja musiałam ćwiczyć i walczyć o jakąś sprawność. Całe dzieciństwo pamiętam jako nieprzerwany ból psychiczny i fizyczny – mówi i podkreśla, że dopiero operacja korygująca kształt jej stopy, którą przeszła jako nastolatka, pozwoliły jej odzyskać nieco pewności siebie i wiary w lepszą przyszłość.
2. Wciąż walczy o sprawność i normalne życie
Mimo to Paulina nigdy nie założyła krótkiej sukienki czy sandałów. Wygląd jej stopy nieustannie przypominał kobiecie o tym, z czym musi się zmagać. A przecież to nie wszystko.
- Ból to moja codzienność, przyzwyczaiłam się do niego. Bóle reumatyczne stawów, ból pooperacyjny, bóle kręgosłupa i przepukliny dysków na każdym odcinku kręgosłupa – to wszystko sprawia, że musiałam nauczyć się żyć z bólem – wyznaje.
Jednocześnie zaznacza, że stara się nie wracać do przeszłości i nie myśli, jak wyglądałoby jej życie, gdyby pomoc przyszła szybciej.
- Jestem takim człowiekiem, który nigdy nie żywi urazy i nie obwinia innych. Widocznie tak miało być. Staram się brać los w swoje ręce. Przez te przeżycia nie było mi łatwo, ale one ukształtowały mój charakter – podkreśla.
Po ostatniej operacji Paulina odzyskała częściowo ruchomość stopy, jednak przykurcz ścięgna Achillesa sprawia, że każdy krok, jaki stawia kobieta, jest wyzwaniem. Choć zabieg przywracający sprawność tego największego w ludzkim organizmie ścięgna jest inwazyjny, to dla Pauliny to jedno z największych marzeń i kolejny krok w walce o sprawność.
- Jestem mamą i marzę o tym, aby być sprawna, nie tylko dla siebie! Chciałabym chodzić na spacery i nie wstydzić się wyglądu mojej nogi. Tak wiele lat czekałam i nie chcę się zbyt szybko poddawać – przyznaje.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.