Zgódź się na życie – uszanuj decyzję bliskiego
Jak wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Ministerstwa Zdrowia, większość mieszkańców naszego kraju deklaruje swoją gotowość na pośmiertne oddanie narządów. Tak przynajmniej jest w teorii, bo transplantolodzy w dalszym ciągu alarmują o deficycie organów. Co jest tego przyczyną? 75 proc. Polaków nie zna opinii swoich najbliższych w tej sprawie. Problem może rozwiązać wypełnienie oświadczenia woli.
21-letnia Iwona jest wulkanem energii. To prawdziwie artystyczna dusza – ma mnóstwo pasji, uwielbia spędzać czas z ludźmi, żyje tak, by niczego nie żałować. Nie interesują jej konwenanse i utarte schematy, przez co niektórzy przypięli jej łatkę lekkoducha.
Nie wiedzą jednak, że decyzję o pośmiertnym oddaniu narządów Iwona podjęła jeszcze jako nastolatka. – Ciało jest tylko i jednocześnie aż ciałem. Przekazując jego fragment, dajemy komuś szansę na nowe życie, kiedy nas już nie będzie. Co lepszego możemy zrobić tu, na ziemi? – mówi z przekonaniem.
28-letni Krzysztof, jest jej kompletnym przeciwieństwem. Wyważony, obowiązkowy, słowem – uosobienie spokoju. Z Iwoną łączy go jednak więcej niż może się wydawać – oświadczenie woli nosi w portfelu od lat.
– Wierzę, że każdy człowiek ma duszę i to ona po śmierci jest najważniejsza, natomiast ciało ma tylko wartość doczesną. Jeśli możemy się podzielić cząstką siebie z innymi ludźmi, a tym samym dać radość nie tylko im, ale też ich bliskim, to dlaczego tego nie zrobić? Nam to nie zrobi już różnicy, a im pozwoli cieszyć się życiem. Miło żyć w przeświadczeniu, że dzięki moim organom ktoś będzie mógł znowu widzieć, ktoś będzie mógł biegać dzięki nowym płucom, kto wie, może kiedyś moje serce zbije w piersi jakiegoś noblisty – stwierdza.
W Polsce nie brakuje osób zdecydowanych na pośmiertne oddanie narządów, komórek i tkanek. Taką gotowość deklaruje niemal połowa mieszkańców naszego kraju. Dlaczego zatem transplantolodzy w dalszym ciągu mają tak wielki problem ze znalezieniem dawcy na czas? Otóż okazuje się, że tylko jeden na pięciu ewentualnych dawców rozmawiał na ten temat z bliskimi.
W praktyce oznacza to, że około 30 milionów Polaków nie byłoby w stanie odpowiedzieć lekarzowi na pytanie o to, czy zmarły krewny chciał oddać organy. W konsekwencji, jego szlachetna postawa za życia bardzo często nie przekłada się na konkretne czyny.
Owszem, zgodnie z polskim prawem narządy mogą zostać pobrane od każdej z osób, która przed śmiercią nie zgłosiła swojego sprzeciwu. Wystarczy jednak pisemne oświadczenie złożone przez dwóch członków rodziny zmarłego, z którego będzie wynikać, że w ich obecności nie zgodził się na takie działania, by do operacji nie doszło. Bardzo często dzieje się tak, nawet jeśli krewni nie znają jego faktycznego stanowiska.
Znajomość woli potencjalnego dawcy narządów jest zatem kwestią niezwykle ważną. Jednym z celów trwającej właśnie kampanii „Zgoda na życie” organizowanej przez Ministerstwo Zdrowia jest zatem zachęcenie Polaków do upublicznienia swojej decyzji. Akcja ma także przekonać ich bliskich, by uszanowali jego decyzję.
Ważne jest także szerzenie świadomości na temat samej procedury transplantacyjnej. Okazuje się bowiem, że poziom naszej wiedzy na ten temat jest daleki od zadowalającego. Wiele osób wychodzi z założenia, że zgon następuje w momencie, kiedy zatrzymaniu ulega praca serca, nie wiedząc, że decydująca jest śmierć mózgu. Niewiedza utrudnia i tak już skomplikowane rozmowy na temat zostania pośmiertnym dawcą.
W ramach kampanii powstała aplikacja, dzięki której osoby pragnące dokonać deklaracji oddania narządów, komórek i tkanek, będą mogły zrobić to za pośrednictwem popularnych portali społecznościowych.
Charakterystycznym znakiem rozpoznawczym inicjatywy jest „ptaszek” symbolizujący zgodę. Niezwykłe jest to, że tworzą go ludzie – osoby, które przeszły przeszczep, a także te, które zdecydowały się oddać chorym własne narządy.
Akcja będzie trwała do końca przyszłego roku.
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.