Trwa ładowanie...

Certyfikat wydawany ozdrowieńcom powinien być skrócony. Dr Grzesiowski: Powinien być wydawany maksymalnie na 3 miesiące. To nie jest wirus, który daje trwałą odporność

Certyfikat wydawany ozdrowieńcom powinien być skrócony. Dr Grzesiowski: Powinien być wydawany maksymalnie na 3 miesiące. To nie jest wirus, który daje trwałą odporność
Certyfikat wydawany ozdrowieńcom powinien być skrócony. Dr Grzesiowski: Powinien być wydawany maksymalnie na 3 miesiące. To nie jest wirus, który daje trwałą odporność (Getty Images)

Szczyt piątej fali jest prognozowany na przyszły tydzień, a do szpitali znowu trafia więcej pacjentów covidowych. Eksperci nie liczą na "łagodność" Omikronu. - Z jednej strony będą zapchane szpitale, z drugiej strony proporcjonalna do tego śmiertelność - dodaje dr Konstanty Szułdrzyński, były członek Rady Medycznej.

spis treści

1. Certyfikat dla ozdrowieńców powinien być wydawany na trzy miesiące

Dane dotyczące ostatniej fali w Wielkiej Brytanii wskazują, że nawet dwie trzecie zachorowań to reinfekcje. Dr Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog i ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19, w rozmowie z WP abcZdrowie przyznaje, że przeciwciała nabyte w poprzednich infekcjach nie chronią przed Omikronem. Opisywaliśmy tego typu przypadki.

- Chyba, że ktoś jest zaszczepiony. Dla osoby zaszczepionej przechorowanie jest jak dodatkowa dawka szczepionki. Te osoby mają silniejszą odpowiedź mieszaną, czyli tzw. hybrydową: poszczepienną i po chorobie. Natomiast ozdrowieniec, który nie był zaszczepiony, nie ma żadnej osłony, jeżeli chodzi o Omikron - wyjaśnia ekspert.

Zobacz film: "Dr Grzesiowski: Wirus to maszyna do zabijania"

W związku z tym, zdaniem dra Grzesiowskiego, certyfikat dla ozdrowieńców powinien być wydawany na znacznie krótszy okres niż pół roku.

- Ten certyfikat powinien być wydawany maksymalnie na trzy miesiące, bo już widzimy, że ludzie przeszli Deltę, a teraz chorują na Omikron. To nie jest wirus, który daje trwałą odporność - tłumaczy dr Grzesiowski.

Dodatkowo nie można wykluczyć ponownych zakażeń tym samym wariantem, zwłaszcza że Omikron już zmutował. - Mamy wariant BA.2 i wygląda na to, że osoby, które przeszły Omikron w listopadzie, w grudniu, mogłyby się zakazić ponownie wariantem zmienionym Omikronu. Tylko pojawia się pytanie, czy ta infekcja będzie ciężka? Jest jeszcze zbyt mało przypadków opisanych, ale wygląda na to, że większość z tych osób ma przebieg łagodny. Być może ten wirus, mając nieco zmienioną strukturę, jest w stanie wywołać ponownie objawy, ale nie jest w stanie zaatakować płuc, co jest kluczową sprawą, jeśli chodzi o rokowania - podkreśla lekarz.

Zdaniem dr. Grzesiowskiego w dobie Omikronu powinniśmy skrócić ważność certyfiaktów covidowych dla ozdrowieńców
Zdaniem dr. Grzesiowskiego w dobie Omikronu powinniśmy skrócić ważność certyfiaktów covidowych dla ozdrowieńców (Getty Images)

Na jakim etapie piątej fali jesteśmy? Dr Grzesiowski, podobnie jak inni eksperci, wskazuje, że dane dotyczące liczby zakażonych, są znacznie niedoszacowane. Jego zdaniem trzeba pomnożyć je nawet czterokrotnie. To oznacza, że mamy 150-200 tys. chorujących na COVID, a szczyt piątej fali nadal przed nami.

- Jeżeli spośród tych zakażonych tylko jeden procent trafi do szpitala, to w ciągu dwóch tygodni będziemy zablokowani. Przez ostatnie dni przybyło dwa tysiące zajętych łóżek covidowych. Ci ludzie najczęściej trafiają do szpitali na kilka tygodni. Musimy pamiętać, że cały czas mamy też pacjentów z Deltą, którzy jeszcze nie opuścili szpitali, a już zaczęli napływać do nas pacjenci omikronowi. Tak naprawdę największa omikronowa grupa pojawi się w ciągu najbliższych dwóch tygodni - alarmuje ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19.

Podobne obawy ma dr n. med. Konstanty Szułdrzyński, kierownik kliniki anestezjologii szpitala MSWiA w Warszawie. Lekarz kreśli smutną prognozę na nadchodzące tygodnie.

- Z jednej strony będą zapchane szpitale, z drugiej strony proporcjonalna do tego śmiertelność. To, co jest bardzo martwiące, to fakt, że szpitale mogą osiągnąć maksimum swoich możliwości w bardzo krótkim czasie, podobnie jak ratownictwo medyczne. Karetki będą czekać przed SOR-ami. To oznacza, że prawidłowe działanie systemu będzie zagrożone. Mówiąc obrazowo: ludzie zaczną umierać na zawały serca, nie doczekawszy pomocy, a kobiety będą rodzić w domu. Tak to się może skończyć - przyznaje dr Szułdrzyński.

- Wszyscy mamy nadzieję, że będzie inaczej, ale jednak obserwując sytuację innych krajach, liczby przyjęć do szpitali i zgonów były proporcjonalne do poziomu wyszczepienia populacji. Z drugiej strony te statystyki wskazujące, że wirus jest mniej zjadliwy. Ryzyko hospitalizacji i ciężkiego przebiegu jest mniejsze o 25 proc. w przypadku Omikronu w porównaniu z wariantem Deltą. To oznacza w przybliżeniu powrót do zjadliwości wyjściowego wirusa z Wuhan, ale z drugiej strony do tego dochodzi dużo większa zakaźność - dodaje anestezjolog.

2. "Powinniśmy być przygotowani"

Dr Grzesiowski zwraca uwagę na to, że ferie i wprowadzenie nauki zdalnej częściowo spowolniły tę falę, ale to nie znaczy, że sama zniknie.

- Mamy tak dużo zachorowań we wszystkich województwach, że spodziewamy się w ciągu dwóch-trzech tygodni wielkiego nasilenia. Tymczasem cały czas nie ma żadnych działań ze strony rządu, poza testami w aptekach. To nie rozwiązuje problemu w żaden sposób. My już na piątą falę nie mamy żadnego lekarstwa. Jedyne, co możemy zrobić, to wspomagać szpitale, przygotować je na nawał pacjentów i przewidzieć to, że dojdzie do jakiejś blokady systemu. Musimy być gotowi na to, że będzie trzeba przesuwać personel z jednych oddziałów na drugie, żeby można było objąć opieką pacjentów - mówi lekarz.

Jedyna dobra wiadomość jest taka, że po fali Omikronu, wirus powinien dać nam chwilę oddechu - przynajmniej do września. Dr Grzesiowski nie jest tu jednak optymistą i radzi, żeby lepiej przygotować się na czarny scenariusz, niż znowu stawać do walki z nowym wariantem bez żadnego przygotowania. Pytanie, czy tym razem wyciągniemy wnioski z piątej fali? Na razie jesteśmy uzależnieni od tego, co "wymyśli" wirus.

- Powinniśmy być przygotowani na ten negatywny scenariusz, czyli że za trzy-cztery miesiące pojawi się nowy wariant i dotrze do Polski znowu z pewnym opóźnieniem, ok. trzech miesięcy. To znaczyłoby, że jesienią czeka nas kolejny sezon zachorowań. Pytanie, czy do tego czasu wirus będzie miał nową wersję, czy nie? - zastanawia się ekspert.

- Na razie nie można się spodziewać, że to jest koniec pandemii, chociaż ta fala, przy tej skali zachorowań, z pewnością spowoduje pewną przerwę, bo będziemy mieli bardzo dużo ozdrowieńców, którzy przez trzy-cztery miesiące będą chronieni - podsumowuje dr Grzesiowski.

3. Raport Ministerstwa Zdrowia

W niedzielę 6 lutego resort zdrowia opublikował nowy raport, z którego wynika, że w ciągu ostatniej doby 34 703 osoby otrzymały pozytywny wynik testów laboratoryjnych w kierunku SARS-CoV-2.

Najwięcej zakażeń odnotowano w województwach: mazowieckim (4962), śląskim (3993), wielkopolskim (3934).

Z powodu COVID-19 zmarły cztery osoby, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 15 osób.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze