Trwa ładowanie...

Dializoterapia w Polsce pogrążona w kryzysie. Zamykanie stacji dializ będzie kosztować pacjentów życie

Zamykanie stacji dializ to dla wielu pacjentów pewna śmierć
Zamykanie stacji dializ to dla wielu pacjentów pewna śmierć (Getty Images)

Eksperci alarmują, że dializoterapię w Polsce trawi ogromny kryzys. W naszym kraju z leczenia nerkozastępczego korzysta obecnie ok. 20 tys. pacjentów, z czego blisko 19 tys. stosuje hemodializy, czyli dializę przeprowadzaną kilka razy w tygodniu w ośrodkach dializ. Okazuje się, że jeszcze w tym roku kolejne ośrodki mają być zamykane, co dla pacjentów nefrologicznych jest równoznaczne z utratą życia. Środowisko lekarskie wraz z pacjentami apeluje do Ministerstwa Zdrowia o pilne zmiany.

spis treści

1. Nefrolodzy: NFZ przeznacza za mało pieniędzy na dializy

Przewlekła choroba nerek to cicha epidemia. W Polsce, w różnych stadiach, choruje na nią już 4,7 mln osób. Najczęściej jest pochodną nadciśnienia i cukrzycy. U części osób udaje się spowolnić postęp choroby, szczęśliwcy poddawani są transplantacji. Ale zanim dojdzie do przeszczepu, wszyscy muszą korzystać z dializoterapii, czyli zabiegu oczyszczania krwi z toksyn, który zastępuje pracę nerek.

Niektórzy będą zmuszeni dializować się do końca życia, ponieważ przeszczepu mogą nigdy nie doczekać. Tymczasem jak alarmują w petycji do Ministerstwa Zdrowia nefrolodzy wraz z Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Osób Dializowanych, dializoterapia w Polsce przeżywa kryzys, który będzie się tylko pogłębiał.

Zobacz film: "Ile zrobisz pompek? Prosty test pozwala określić ryzyko chorób serca"

W Polsce funkcjonuje obecnie 260 stacji dializ. Aż 65 proc. pacjentów leczy się w ośrodkach niepublicznych, które mają podpisany kontakt z NFZ. Problem polega na tym, że podstawowa stawka refundacyjna za leczenie dializami w Polsce od dawna nie pokrywa bieżących kosztów związanych z leczeniem pacjenta. Obecnie koszt jednej dializy wynosi 409 zł, a zdaniem nefrologów powinna wzrosnąć o 30 proc. i wynosić około 540 zł.

Co więcej, obecna stawka nie była zmieniania od 10 lat i jest trzecią najniższą w Europie. Niżej jest już tylko na Węgrzech i Litwie. Państwa, w których ta opieka jest rozwinięta najlepiej, mają stawkę aż pięciokrotnie wyższą. Takie kraje to Szwecja, Szwajcaria oraz Holandia.

"W Polsce brakuje środków na odpowiednie leczenie pacjentów w stacjach dializ, wynagradzanie pracujących tam kadr medycznych oraz na obsługę całego procesu leczenia. Druga ważna przyczyna powyższych problemów, to brak należytej koordynacji całego procesu leczenia pacjenta z przewlekłą chorobą nerek. Koordynację mógłby zapewnić ośrodek dializacyjny jako ten, który najlepiej zna złożone potrzeby tej grupy przewlekłe chorych pacjentów" – alarmują w liście do MZ pacjenci.

Lekarze nie mają złudzeń – jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, mniejsze ośrodki dializ przestaną istnieć.

- Faktycznie w Polsce jest tak, że znacząca część usług dializoterapii – zarówno hemodializa, jak i dializa otrzewnowa jest świadczona przez tzw. podmioty niepubliczne. Jeśli te placówki będą musiały dokładać do leczenia nerkozastępczego, to po prostu zlikwidują stacje dializ i zajmą się innym rodzajem zarabiania pieniędzy, ponieważ dotychczasowy sposób przestanie się im opłacać – tłumaczy w rozmowie z WP abcZdrowie prof. dr hab. n. med. Magdalena Krajewska, kierownik Katedry i Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

"Scenariusz masowej likwidacji małych stacji dializ jest jak najbardziej realny. Już teraz obserwujemy, że ich liczba powoli się kurczy. Słyszymy o problemach również w większych ośrodkach. Tam redukowane są liczby zmian" – mówił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dr hab. Szymon Brzósko, nefrolog.

Nefrolodzy i pacjenci dializowani apelują do MZ o dofinansowanie dialz
Nefrolodzy i pacjenci dializowani apelują do MZ o dofinansowanie dialz (Getty Images)

2. Życie osób dializowanych może się zmienić

Co zamknięcie stacji dializ w małych miastach oznaczać może dla pacjentów? Jak wyjaśnia prof. Krajewska, dla wielu z nich byłoby to równoznaczne z rezygnacją z dotychczasowego trybu życia i zmianę stacji dializ na taką, która jest oddalona o dziesiątki czy setki kilometrów od miejsca zamieszkania. Dla pozostałych to najczarniejszy z możliwych scenariuszy, który nie oznacza "tylko" gorszego komfortu życia, ale jest równoznaczny ze śmiercią, ponieważ przerwanie dializ zawsze doprowadza do zgonu.

- Zamknięcie mniejszych ośrodków dializ sprawiłoby, że część pacjentów musiałaby dojeżdżać do większych ośrodków dializ, które są oddalone od miejsca zamieszkania. Dla wielu z nich oznaczałoby to rezygnację z pracy. Już sam zabieg hemodializy trwa cztery godziny, a wykonywany jest trzy razy w tygodniu. Jeśli dołożymy do tego czas dojazdu, proces jeszcze się wydłuża – tłumaczy lekarka.

- Niestety istnieje ryzyko, że część pacjentów w ogóle nie znalazłaby pomocy, ponieważ nie ma aż tylu przyszpitalnych stacji dializ, które byłyby w stanie pomieścić wszystkich pacjentów – większość ośrodków pracuje w systemie trzyzmianowym. Dla wielu pacjentów taka sytuacja oznaczałaby po prostu śmierć, bo ośrodki przyszpitalne nie byłyby w stanie pomieścić wszystkich pacjentów – podkreśla prof. Krajewska.

Jeszcze jedną możliwością dla pacjentów byłoby opłacanie dializ z własnej kieszeni. Zdarza się to jednak niezwykle rzadko, ponieważ koszta są tak duże, że mało kogo byłoby na nie stać.

- Teoretycznie taka możliwość istnieje, ale proszę sobie policzyć jakiego rzędu są to wydatki. Trzy razy w tygodniu po 500 czy 600 zł – bo rzeczywiste koszty dializ są wyższe niż 409 zł – miesięcznie dają kwotę ponad 7000 zł. A niektórzy dializują się przez lata. Jeszcze nie spotkałam w swojej 30-letniej praktyce lekarskiej pacjenta, który sam opłacałby dializy – konstatuje prof. Krajewska.

3. Kryzys nie ominie szpitali

Nefrolog dodaje, że środowisko lekarskie jest zgodne i nie ma wątpliwości, że obecna stawka refundacyjna jest za niska – zwłaszcza w dobie szalejącej inflacji oraz rosnących kosztów działalności stacji dializ.

- Wzrosły stawki energii, wody czy opłat za usuwanie odpadów medycznych. Ponadto ceny paliw poszły drastycznie do góry, co przekłada się na pieniądze wydawane na transport pacjentów karetką na dializy. Bo w Polsce pacjent nie płaci za transport, jest on pokrywany z kwoty przeznaczonej przez NFZ na dializę. Jeśli pacjent będzie przywożony na dializy do dużych miast z dalszych odległości, cena za transport będzie wyższa – informuje lekarka.

Jeśli stawka refundacyjna nie zostanie zwiększona, kryzys nie ominie także przyszpitalnych stacji dializ, które w większości są przepełnione i nie ma w nich miejsca dla kolejnych pacjentów. Ponadto w szpitalach nie ma wystarczającej liczby nefrologów i pielęgniarek nefrologicznych, a więc nie byłoby komu leczyć kolejnych pacjentów.

- Stacje publiczne, czyli stacje szpitalne będą się zadłużać. Obecnie i tak są już przeciążone. Są w nich dializowani pacjenci z przewlekłą zaostrzoną, ale także ostrą niewydolnością nerek. Także osoby przewlekle dializowane w innych stacjach, które trafiają do szpitala np. na operację oka, muszą przejść dializę. Stacje szpitalne są więc bardzo obciążone i nie ma możliwości, aby pomieścić w nich dodatkowych pacjentów z małych stacji dializ. Przez wieloletnie niedofinansowanie nefrologia stała się bardzo nieatrakcyjną specjalizacją, brakuje chętnych, aby ją praktykować. Młodzi lekarze nie chcą obecnie specjalizować się w nefrologii – tłumaczy prof. Krajewska.

4. Co na to MZ?

Jakie są szanse, że Ministerstwo Zdrowia podniesie stawkę refundacyjną na dializy o 30 proc.? Niestety wydaje się, że niewielkie. Rzecznik Ministerstwa Zdrowia argumentował niedawno, że podwyżki w ochronie zdrowia zostały już skorygowane - w 2019 roku o 3 proc., a trzy lata później o 4,5 proc. Takie tłumaczenia nie zadowalają nefrologów. Jak podkreśla prof. Krajewska, 4,5 proc. w skali kilku lat to zaledwie kropla w morzu potrzeb.

- Wszystkie procedury nefrologiczne od wielu lat są niedoszacowane i od bardzo wielu lat w naszym systemie zdrowotnym nie ma pieniędzy na nefrologię. Oddziały nefrologiczne są nierentowne, nie ma pieniędzy, aby płacić zarówno pielęgniarkom, jak i lekarzom. W porównaniu ze środkami przeznaczanymi na kardiologię i onkologię, na nefrologii jest katastrofa. Na Dolnym Śląsku brakuje oddziałów nefrologicznych, na niemal 3 miliony osób zamieszkujących ten region przypada jeden duży i jeden niewielki oddział nefrologiczny. Jeśli stawki refundacyjne nie zostaną podniesione, wszystko się zawali – stwierdza prof. Krajewska.

Podobnego zdania jest dyrektor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, krajowy konsultant w dziedzinie nefrologii, prof. Ryszard Gellert, który alarmuje, że problemy będą się tylko pogłębiać.

- Mamy 4 mln 700 tys. ludzi chorych na nerki i 95 proc. z nich będzie miało skrócone o kilka, kilkanaście lat życie tylko dlatego, że nie ma odpowiedniego programu postępowania z pacjentami. Nie ma koordynowanej opieki nad pacjentami, mimo że odpowiedni projekt jest gotowy: od ponad trzech lat leży w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. To jest skandal – podsumowuje prof. Gellert w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".

Portal WP abcZdrowie skontaktował się z Ministerstwem Zdrowia z prośbą o komentarz do apelu nefrologów oraz pacjentów dializowanych. Do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Katarzyna Gałązkiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zobacz także:

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze