Koronawirus. Dr Derkacz: Obrzęk jąder może być objawem zakażenia, a problemy z płodnością jego skutkiem
Naukowcy wciąż nie są pewni, czy koronawirus może rozprzestrzeniać się przez nasienie, ale przeprowadzone ostatnio badania sugerują, że nie można tego całkowicie wykluczyć. - W nowych publikacjach autorzy stwierdzili obecność wirusa w nasieniu u od 4 do 16 proc. badanych z COVID-19 - mówi dr Marek Derkacz, który ostrzega: - Zakażenie SARS-CoV-2 może mieć niekorzystny wpływ na męską płodność co najmniej w okresie jednego cyklu spermatogenezy, który trwa zazwyczaj około 72-74 dni. Dlatego w tym okresie najlepiej wstrzymać się od planowania potomstwa.
1. Koronawirus w spermie
Już w kwietniu dr Richard Viney, chirurg-konsultant urologiczny w Birmingham, przypuszczał, że koronawirus SARS-CoV-2 może przedostawać się do jąder.
"Wiadomo, że jądra wykazują ekspresję receptora ACE2, którego wirus używa do dostępu do komórek, więc może to wyjaśniać, dlaczego jądra mogą być celem COVID-19" - wyjaśniał ekspert.
Podobnego zdania byli urolodzy z Suzhou Affiliated Hospital na Uniwersytecie Nanjing w Chinach, którzy stwierdzili, że ekspresja ACE2 jest silnie wyrażana w jądrach i może być skoncentrowana w kilku komórkach, które są bezpośrednio związane z męskim układem rozrodczym.
"Dlatego koronawirus może bezpośrednio wiązać się z takimi dodatnimi komórkami ACE2 i uszkadzać nerki oraz tkankę jąder pacjentów" - mówił urolog.
Niedawno w "American Journal of Emergency Medicine" został opisany przypadek 37-latka, których oprócz typowych objawów koronawirusa, zgłosił się do lekarza także z obrzękiem i bólem jąder.
- Już w marcu prof. Li Yufeng i jego współpracownicy ze szpitalnego Centrum Medycyny Rozrodu w Wuhan opublikowali raport, w którym przypominali, że wirus SARS-CoV-1, który wywołał epidemię w 2002-2003 roku, powodował u mężczyzn zapalenie jąder prowadzące do poważnych uszkodzeń. Chińscy badacze byli zdania, że SARS-CoV-2 może powodować podobne powikłania. Jednak wówczas były to tylko założenia niepoparte dowodami naukowymi. Dzisiaj dzięki badaniom i opisanym przypadkom wiemy znacznie więcej na ten temat - opowiada dr Derkacz.
Jedno z badań opisuje sekcję zwłok pacjentów zmarłych z powodu COVID-19.
- Stwierdzono znaczne uszkodzenie miąższu jąder, zwłaszcza kanalików nasiennych odpowiedzialnych za proces spermatogenezy, czyli wytwarzania plemników. Zaobserwowano też zmniejszoną liczbę komórek Leydiga, odpowiedzialnych za produkcję testosteronu. W badanym materiale potwierdzono również cechy zapalenia limfocytarnego - tłumaczy dr Derkacz.
Endokrynolog i specjalista chorób wewnętrznych podkreśla, że choć w różnych badaniach znaleziono koronawirusa u pacjentów z COVID-19, to największym minusem tych analiz jest mała liczba przebadanych.
- Pojawiły się pojedyncze publikacje, w których autorom badań udało się wyizolować materiał genetyczny wirusa SARS CoV-2 w męskim nasieniu. O ile wcześniej na podstawie istniejących dowodów wykluczano taką możliwość, o tyle w kolejnych publikacjach autorzy stwierdzili obecność wirusa w nasieniu u od 4 proc. do 16 proc. badanych z COVID-19. Niestety wadą większości tych publikacji jest zwykle niewielka kilkunastoosobowa grupa osób badanych - twierdzi dr Derkacz i dodaje:
- Warto podkreślić, iż do tej pory prowadzone badania pozwoliły wykazać obecność w nasieniu ponad 25 różnych wirusów, a przenoszenie drogą płciową obserwowano również w przypadku kilku wirusów powszechnie wcześniej uznawanych za nieprzenoszone drogą płciową - wyjaśnia endokrynolog.
Jak zaznacza lekarz, koronawirus jest pośrednią przyczyną zmian w komórkach układu rozrodczego.
- Wirus działając m.in. za pośrednictwem odpowiedzi zapalnej organizmu, którą wywoływał w komórkach i tkankach, jak i trwającej zwykle przynajmniej kilka dni gorączki, która może prowadzić najczęściej do przejściowych zmian w układzie reprodukcyjnym, skutkuje pogorszeniem jakości nasienia. Może to mieć niekorzystny wpływ na męską płodność co najmniej w okresie jednego cyklu spermatogenezy, który trwa zazwyczaj około 72-74 dni - tłumaczy ekspert.
2. Jak koronawirus wpływa na płodność?
Zdaniem dr Derkacza ryzyko przeniesienia wirusa SARS-CoV-2 drogą płciową jest jednak bardzo małe, ale nie niemożliwe.
- Powinniśmy zastanowić się, czy stwierdzona w omawianym doniesieniu obecność wirusa SARS- CoV-2 w nasieniu u niewielkiego odsetka mężczyzn nie wynikała z innych czynników. Przy okazji kolejnych badań z pewnością warto przy użyciu dobrze przygotowanego formularza zapytać chorych, zapewniając im przy tym pełną anonimowość (i przy okazji licząc na ich współpracę i prawdomówność), dokładnie o rodzaj uprawianych praktyk seksualnych oraz przestrzeganie przez obie strony zasad higieny - wyjaśnia lekarz.
Jak podkreśla dr Derkacz, koronawirus występuje w dużych ilościach w ślinie, ale może występować także w kale. Tak więc ryzyko zarażenia drogą płciową może teoretycznie zależeć od rodzaju praktyk seksualnych i być większe wśród osób uprawiających seks analny i/lub oralny, czy u osób niedostatecznie przestrzegających zasad higieny okolic intymnych.
Dr Marek Derkacz nawiązał także do badań, z których wynika, że koronawirus może wpływać na zaburzenia płodności.
- Wiadomo również, iż u zakażonych wirusem SARS-CoV-2 dochodzi do uszkodzenia parametrów nasienia. W jednym z badań zastosowano mikroskopię elektronową do oceny pośmiertnych tkanek z jąder dwunastu pacjentów z COVID-19. Wykazano obrzęk, wakuolację i rozcieńczenie cytoplazmatyczne w komórkach Sertoliego, a także zmniejszenie liczby komórek Leydiga w porównaniu do zdrowych mężczyzn. Tak więc infekcja koronawirusem u pewnego odsetka mężczyzn (najprawdopodobniej tych o cięższym przebiegu choroby) może prowadzić do zaburzeń hormonalnych, takich jak np. obniżenie stężenia produkowanego przez komórki Leydiga stężenia testosteronu - powiedział ekspert
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.