Trwa ładowanie...

Ewakuowali z Ukrainy dzieci chore na raka. Dr Kukiz-Szczuciński: Po takich doświadczeniach trudno potem zasnąć

Polscy lekarze ewakuowali z Ukrainy około 100 dzieci chorych na nowotwory. Dr Szczuciński: Po takich doświadczeniach trudno potem zasnąć
Polscy lekarze ewakuowali z Ukrainy około 100 dzieci chorych na nowotwory. Dr Szczuciński: Po takich doświadczeniach trudno potem zasnąć (arch.prywatne/drPawełSzczuciński)

- Łącznie udało nam się sprowadzić do Polski już około 100 najmłodszych pacjentów z oddziałów onkologicznych - mówi dr Paweł Kukiz-Szczuciński, pediatra i psychiatra, jeden z uczestników misji. Najmłodszy z nich miał zaledwie 37 dni.

spis treści

1. Ewakuacja pacjentów onkologicznych z Ukrainy

W pierwszej ewakuacji chorych na nowotwory dzieci ze szpitala we Lwowie brała udział polska misja dyplomatyczna w składzie: konsul generalna Eliza Dzwonkiewicz, konsul Rafał Kocot, kierownik Kliniki Pediatrii, Onkologii, Hematologii i Diabetologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi prof. dr hab. med. Wojciech Młynarski, ukraiński onkolog dr Roman Kizyma oraz Fundacja Herosi. Opiekę nad dziećmi sprawował dr Paweł Kukiz-Szczuciński, który w 2020 r. uczestniczył także w misjach medycznych w szpitalach covidowych we Włoszech, Tadżykistanie i Etiopii.

- Dużo w swoim życiu widziałem, ale widok zrozpaczonych ojców i dziadków żegnających się ze swoimi dziećmi i wnukami zostanie w mojej pamięci do końca życia. Ci mężczyźni mieli świadomość, że nie wiedzą, kiedy ponownie spotkają się ze swoimi bliskimi, zwłaszcza że część z nich wybierała się na front. Wiedzieli jednak, że ich bliscy jadą w bezpieczne miejsce – mówi dr Paweł Kukiz-Szczuciński.

Zobacz film: "Obowiązek szczepień medyków rodzi wiele problemów natury prawnej. Dr Cholewińska-Szymańska: Jesteśmy w sytuacji patowej"

Ze Lwowa ewakuowano niemal 40 dzieci z chorobami onkologicznymi wraz z rodzicami i rodzeństwem. Najmłodszy pacjent miał 37 dni. Potem odbyła się kolejna ewakuacja. Łącznie udało się przetransportować 100 pacjentów. Dr Paweł Kukiz-Szczuciński wyjaśnia, że wraz z wydłużającym się konfliktem zbrojnym, sytuacja zarówno pacjentów onkologicznych, jak i medyków znacząco się pogarsza.

- Poprzednia ewakuacja miała miejsce 1 marca. W ciągu czterech dni zaobserwowałem duże zmiany. Lekarze są bardziej zmęczeni, a pacjenci są coraz bardziej wykończeni. Związane jest to między innymi z częstymi alarmami bombowymi, które sprawiają, że co kilka godzin dzieci muszą schodzić do schronów. Byliśmy świadkami takiego wydarzenia, schodziliśmy wraz z całym szpitalem do piwnicy. Jest to niezwykle wyczerpujące, ponieważ kiedy alarm ustaje, należy z powrotem przenieść się na oddziały. To nie sprzyja leczeniu – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dr Kukiz-Szczuciński.

Szpital we Lwowie. Ewakuacja do schronu podczas alarmu bombowego
Szpital we Lwowie. Ewakuacja do schronu podczas alarmu bombowego (arch.prywatne)

2. Jak dzieci radzą sobie z nową sytuacją?

Lekarz dodaje, że ewakuowani pacjenci dzielą się na dwie grupy. Pierwsza z nich to dzieci, które od jakiegoś czasu leżą na oddziale onkologicznym.

- Ta grupa pacjentów jest dobrze przygotowana do transportu. Dzieci są w dobrej formie, ponieważ otrzymują leczenie. Lekarze mają świadomość, że to leczenie może się wkrótce ukrócić, dlatego decydują się na ewakuację tych dzieci wraz z ich rodzinami i przygotowują ich do podróży – wyjaśnia dr Kukiz-Szczuciński.

Druga grupa to dzieci, które przyjeżdżają do szpitala we Lwowie tylko na chwilę. Placówka jest dla nich punktem centralnym, z którego są potem transportowane do Polski. Jak podkreśla dr Kukiz-Szczuciński, są to dzieci, które przyjeżdżają z nawet najbardziej oddalonych miast Ukrainy.

- Podczas drugiego transportu trafiły do mnie dzieci z Odessy, Charkowa, Dniepropietrowska i Kijowa. Te dzieci były w gorszym stanie z kilku powodów. Po pierwsze są w dużym stresie, który wynika z faktu, że były świadkami działań wojennych. Po drugie przerywa się im leczenie. Po trzecie skazuje się je na długą i daleką podróż do obcego kraju. To bardzo wyczerpuje – wyjaśnia ekspert.

Dr Kukiz-Szczuciński dodaje, że transport pacjentów wymagających niezwłocznej pomocy stara się usprawnić do maksimum. - Oceniam stan zdrowia tych dzieci i część z nich odsyłam szybciej. Podczas drugiej ewakuacji część dzieci miała jechać do Polski autobusem, ale odesłałem je karetką, po to, aby ratować tym dzieciom życie. Niestety, były w znacznie gorszym stanie niż byśmy sobie tego życzyli – tłumaczy dr Kukiz-Szczuciński.

Jak najmłodsi reagują na konieczność ewakuacji?

- Bardzo różnie. Ale z mojego doświadczenia jako lekarza wynika, że dzieci, które są ciężko chore, są bardzo mądre i dojrzałe. Jest w nich coś wyjątkowego: mają w sobie jakąś mądrość i duży spokój. Są zupełnie inne od dzieci, które znamy z podwórka. Potrafią nawet uspokajać własnych rodziców, czego byłem świadkiem. Są też oczywiście dzieci, które płaczą, ponieważ wszystko odbywa się w dużych emocjach, a część z nich po prostu śpi – opisuje lekarz.

Ewakuowani pacjenci w drodze do Polski
Ewakuowani pacjenci w drodze do Polski (arch.prywatne)

3. "Po takich doświadczeniach trudno potem zasnąć"

Dzieci, które trafiają do Polski, są umieszczane w klinikach różnych szpitali specjalistycznych. Dr Kukiz-Szczuciński podkreśla jednak, że nie wszystkie zostają w naszym kraju. Kilkanaścioro z nich zostało już przetransportowanych do szpitali w Niemczech. Lekarz nie ukrywa, że opieka nad dziećmi i koordynacja transportu są dla niego dużym wyzwaniem.

- Dla mnie jest to duży stres, ponieważ przez kilka godzin zajmuję się kilkudziesięcioma pacjentami i muszę kontrolować ich stan zdrowia, mierzyć ciśnienie i wykonywać inne procedury medyczne. W dodatku w dość osobliwych warunkach. Ci pacjenci, którymi się do tej pory zajmowaliśmy, a jest ich już około 100, to pacjenci onkologiczni, a więc wymagający dużej uwagi i stałego monitorowania – podkreśla dr Kukiz-Szczuciński.

Najmłodsze ewakuowane dziecko miało 37 dni
Najmłodsze ewakuowane dziecko miało 37 dni (arch.prywatne)

Ewakuacji dzieci z miast, w których toczy się wojna, towarzyszą duże emocje. Są one trudne nie tylko dla transportowanych dzieci, lecz także dla odpowiedzialnych za nich lekarzy.

- Towarzyszy mi duży strach i gniew. Pojawia się obawa, czy te dzieci dowiozę i w jakiej formie je dowiozę, ponieważ wiem, że za nie odpowiadam. Oprócz tego, że jestem lekarzem, to jestem też ojcem i moje emocje są emocjami ojca, który patrzy na cierpienie dzieci. Opowiadanie na świeżo o historiach tych dzieci sprawia, że się rozklejam, dlatego muszę koncentrować się przede wszystkim na wykonywaniu zadania. Nie ma czasu na rozpamiętywanie. Ten czas przyjdzie później, ale kiedy po tym wszystkim wracam do domu, trudno jest mi zasnąć – kończy dr Kukiz-Szczuciński.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze