Trzecia fala pandemii. Czy Polska jest przygotowana na kolejne uderzenie koronawirusa?
Dobowe przyrosty zakażeń przekroczyły 12 tys. przypadków. Powagę sytuacji widać najlepiej na szpitalnych oddziałach zakaźnych, które alarmują o coraz większej liczbie przyjmowanych pacjentów z COVID-19. Jesienią eksperci wskazywali, że wchodziliśmy w drugą falę kompletnie nieprzygotowani. Teraz może nas czekać covidowe tsunami, ale czy tym razem odrobiliśmy lekcję?
1. Minister zdrowia: Wszelkie plany i długoterminowe zapowiedzi niestety się nie sprawdzają
Eksperci już w grudniu prognozowali trzecią falę zakażeń. Gigantyczna liczba zachorowań przetoczyła się już na początku roku przez inne kraje Europy, z opóźnieniem docierając do Polski.
Mieliśmy czas na przygotowanie, pytanie, czy dobrze go wykorzystaliśmy. Minister zdrowia Adam Niedzielski na antenie radia RMF FM stwierdził, ku zaskoczeniu części epidemiologów, że "wszelkie plany i długoterminowe zapowiedzi niestety się nie sprawdzają".
"Mówię tutaj o takim podejściu kryterialnym, bo w listopadzie czy grudniu w zasadzie mówiliśmy o tym, że będziemy mieli konkretny próg dotyczący liczby zachorowań. To niestety się nie sprawdza, bo jest o wiele więcej parametrów, które trzeba wziąć pod uwagę, takich jak sytuacja dookoła (Polski - red.)" - wyjaśniał szef resortu zdrowia.
Zdaniem ekspertów cały czas działamy z opóźnieniem, to paraliżuje pracę oddziałów szpitalnych. W Polsce brakuje strategii i konkretnych scenariuszy przygotowanych na różne modele rozwoju pandemii.
"Trzeba zapobiegać tego rodzaju sytuacji, poprzez opracowanie kilku wariantów działań i w zależności od sytuacji, modyfikować postępowanie. Ta pandemia pokazała wyraźnie, że elastyczność w decyzjach i wcześniejsze planowanie różnych scenariuszy, daje lepsze efekty niż reagowanie" - komentuje słowa ministra na Twitterze dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19.
- Działania rządu są impulsywne, a nie zaplanowane systemowo. To jest zgroza. To utrudnia życie dyrektorom szpitali i osobom zarządzającym, bo niczego nie można zaplanować - mówi dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, mazowiecki konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych.
2. Czy Polska jest przygotowana na trzecią falę COVID-19?
Dr Cholewińska-Szymańska przypomina, że od stycznia decyzją wojewodów zaczęto systematycznie zmniejszać liczbę "łóżek covidowych" przygotowanych dla chorych podczas jesiennej fali.
- Zaczęto je przekształcać w łóżka do leczenia pacjentów niecovidowych, mimo że już wtedy zapowiadano trzecią falę. To, że mamy teraz trzecią falę, nie jest zaskoczeniem, tak jak zaskoczeniem nie jest, że jesienią będziemy mieli kolejną. A mimo to podjęto decyzję, żeby odblokowywać te "covidowe łóżka". Z kolei w tym tygodniu ogłoszono, że zatrzymujemy ten proces odmrażania, czyli na razie nie zwiększamy tej puli dla pacjentów z COVID, ale już nie redukujemy tych miejsc - zaznacza lekarka.
Zdaniem ordynator z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie rok walki z koronawirusem dał lekarzom bezcenne doświadczenie, pokazał, jak najskuteczniej pomagać pacjentom z COVID-19. Gorzej z rozwiązaniami systemowymi.
- Pracownicy medyczni, SOR-y i oddziały, które się zajmują hospitalizacją pacjentów z COVID, mają własne doświadczenia. Wiemy, jak działać, natomiast byłoby dobrze, gdyby decyzje organizacyjne i polityczne były w miarę stabilne. Jeżeli zadajemy sobie pytanie, czy Polska jest przygotowana na to, co się teraz dzieje, to moim zdaniem niekoniecznie. Widać, że działania ministerstwa zdrowia i rządu mają charakter impulsywny, jak coś się dzieje, to wtedy reagują histerycznie, coś zamykają, wprowadzają lokalny lockdown, ale te działania nie są zaprogramowane z góry w ramach Narodowego Programu Zdrowia, tak jak jest np. w Wielkiej Brytanii - mówi dr Cholewińska-Szymańska.
- Nie mamy ułożonego planu A, B i C, które miałyby określone algorytmy, co się będzie działo, jeżeli wzrosty zachorowań przekroczą określoną liczbę. U nas nie istnieje taki dokument, więc te działania są doraźne - podkeśla ordynatorka.
3. Prof. Zajkowska: Ta fala może być bardziej intensywna, niż się spodziewamy
Mimo że zgodnie z oficjalnymi raportami dopiero od kilku dni liczba zakażeń przekracza kilkanaście tysięcy, w wielu szpitalach miejsca na oddziałach zakaźnych już wypełnione są prawie w stu procentach.
- Nie mamy takiej sytuacji, że u nas na oddziale stoją puste łóżka: wypisujemy jednych pacjentów, przyjmujemy kolejnych. Pamiętajmy, że dodatkowo mamy szpitale tymczasowe w każdym regionie, więc mam nadzieję, że sytuacja nie przekroczy możliwości tych szpitali, bo to byłoby straszne. Natomiast myślę, że cały czas trzeba apelować do świadomości ludzi, żeby po pierwsze pamiętali o zasadach: dystans, dezynfekcja, maseczki, a po drugie wcześniej się zgłaszali do lekarzy, dlatego, że czekanie do ostatniej chwili powoduje, że czasami nie można im już pomóc - ostrzega prof. Joanna Zajkowska, podlaski wojewódzki konsultantem do spraw epidemiologii z Uniwersyteckiego Szpitalu Klinicznego w Białymstoku.
- Ta przewidywana fala wiosenna rozwijała się powoli już po tych bożonarodzeniowych wizytach, co widać po obecności wariantów, których wcześniej w Polsce nie było, które zostały pewnie przywiezione wraz z osobami odwiedzającymi swoje rodziny w święta. Myślę, że to od tego czasu powoli narastało. Te liczby zakażeń, które teraz obserwujemy. To nie jest jeszcze "efekt Krupówek", na to pewnie poczekamy jeszcze z tydzień. To jest ta przewidywana fala wiosenna - w sezonie, kiedy z reguły mamy wzrost zachorowań górnych dróg oddechowych, a z drugiej strony wpłynęło na to pojawienie się tych wariantów o wyższej zakaźności. Ta fala może być bardziej intensywna, niż spodziewamy - podkreśla prof. Zajkowska.
4. Czy wyciągnęliśmy wnioski z poprzednich fal pandemii?
Pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem w Polsce potwierdzono 4 marca 2020 r. w województwie lubuskim.
6 dni później odwołano wszystkie imprezy masowe, w kolejnych dniach ogłaszano kolejne decyzje o ograniczeniach: 12 marca zamknięto szkoły i uczelnie, 20 marca wprowadzono stan epidemii i zamknięto sklepy w galeriach, zakazano imprez i zgromadzeń.
Na początku kwietnia ogłoszono nawet zakaz wstępu do lasów, który budził powszechne zdziwienie. Decyzje o zamykaniu poszczególnych sektorów gospodarki podejmowano, gdy w kraju było tylko kilkanaście potwierdzonych zakażeń.
Pierwsza fala epidemii okazała się dla Polski wyjątkowo łagodna. Wielu wskazuje, że to uśpiło czujność zarówno władz, jak i społeczeństwa. Do tego doszły letnie podróże i kampania wyborcza, w której padały deklaracje, że "wirus nie jest już groźny".
Jesienią COVID uderzył ze zdwojoną siłą. Drugi lockdown nie był już możliwy. W marcu w społeczeństwie czuć było poczucie powagi sytuacji, w październiku znużenie pandemią i niespójnymi przekazami rządu. W październiku zaczął się dramat w szpitalach, brakowało miejsc dla pacjentów, respiratorów i tlenu.
Dopiero wtedy zaczęto przywracać restrykcje, m.in. nakaz zasłaniania ust i nosa w przestrzeni publicznej. Mimo rekordowej liczby zakażeń i coraz większej liczby ofiar śmiertelnych, wiele osób zaczęło lekceważyć wprowadzone nakazy. Zresztą tę tendencję widać na ulicach do dziś.
Ostrzeżenia przed trzecią falą pojawiały się od grudnia. Czas pokaże, czy tym razem odrobiliśmy lekcje. Eksperci już prognozują, że to nie koniec - prognozy wskazują, że jesienią wirus znowu uderzy z większą siłą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.