Myślała, że to COVID-19 spowodował kaszel. Okazało się, że ma raka
Becky Davis nigdy nie paliła, więc była przekonana, że uporczywy kaszel jest spowodowany COVID-19. Pół roku później u samotnej matki zdiagnozowano nieuleczalnego raka płuc. - Sądzę, że pandemia oraz brak dostępu do lekarzy mogły wpłynąć na to, jak potoczyły się moje losy - mówi z żalem 36-latka.
1. "Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że każdy z nas może zachorować na raka"
Uporczywy kaszel pojawił się u Becky Davis na początku 2020 roku. 36-letnia Brytyjka nigdy nie paliła, więc była przekonana, że objawy wywołał COVID-19.
Prawdziwa diagnoza powaliła Becky z nóg. W lipcu 2020 roku lekarze ujawnili, że kaszel powodowała rzadka postać raka, przeciwko której chemioterapia nie jest skuteczna.
Teraz Becky desperacko walczy o czas, aby spędzić go ze swoją 6-letnią córeczką Lexi, którą wychowuje sama. Rodzina Becky już zebrała 16 tys. funtów, aby sfinansować leczenie, które może przedłużyć jej życie.
"Nigdy nie sądziłam, że mi się to przytrafi. Jestem bardzo młoda. Nie palę — przyznaje Becky. - Na początku po prostu nie mogłam tego zrozumieć. Ale chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że każdy z nas może zachorować na raka. To może się przydarzyć każdemu" - podkreśla.
2. Chudła, nie miała siły. Przez pandemię nikt nie mógł jej zbadać
Becky była coraz bardziej zmęczona i traciła na wadze, ale kiedy zaczęła się pandemia nabrała przekonania, że ma COVID-19.
"Zrobiłam wiele testów, ale wszystkie dały negatywny wynik" – powiedziała.
Wprowadzone graniczenia sprawiły, że była w stanie porozmawiać ze swoim lekarzem rodzinnym tylko przez telefon.
"Sądzę, że pandemia mogła wpłynąć na to, jak potoczyły się moje losy – mówi Becky. - Nie widziałam się z lekarzem. Nikt nie był w stanie osłuchać mojej klatki piersiowej. Po prostu ciągle miałam telewizyty, przepisywano mi więcej antybiotyków".
Przez ten cały czas kaszel Becky stawał się coraz gorszy. W końcu wysłano ją na badania do szpitala. W lipcu 2020 roku odebrała druzgocący telefon od swojego lekarza.
"Byłam w pracy, znalazłam salę spotkań, siedziałam tam sama, próbując słuchać, co mówi osoba po drugiej stronie. Powiedzieli mi, że na prawym płucu jest guz. Zapytałam wtedy: "Czy to jest rak?". Odpowiedź była: "Być może" - wspomina Becky.
3. "Córka wie, że mama idzie do nieba"
Po usłyszeniu diagnozy Becky wpadła w histerię, ale musiała wziąć się w garść, ponieważ pomyślała o swojej córeczce.
Biopsja potwierdziła, że Becky ma raka płuca w stadium ALK-dodatnim. Jest to rzadka postać choroby z nieprawidłowym układem genu kinazy chłoniaka anaplastycznego. Zdecydowana większość chorych to osoby niepalące. Większość to kobiety, a połowa zdiagnozowanych ma mniej niż 50 lat.
"Nie spałam w nocy, czytając o tym raku i w końcu to zrozumiałam. Miałem wtedy nadzieję, że zostały mi lata, a nie miesiące. To była jakaś perspektywa" - mówi Becky.
Jednak jeszcze trudniejsze od zaakceptowania diagnozy było przekazanie tej wiadomości córce.
"Nie wierzę w raj, ale idea "przeniesienia się do nieba" wydawała się dość łagodną wersją. Więc teraz Lexi wie, że mama idzie do nieba. Ale wciąż myśli, że będzie mogła tam po prostu przyjść i mnie odwiedzić. Nie chcę odbierać jej niewinności, ale często o tym rozmawiamy. Mówię jej, że mam raka i nie będę tu zawsze. Chcę, żeby wiedziała, co nadchodzi" - opowiada Becky.
Chemioterapia okazała się nieskuteczna w przypadku postaci choroby Becky, więc kobieta wypróbowała jeszcze dwie inne formy leków mających na celu kontrolowanie stanu i przedłużenie jej życia, ale żadna z nich nie działała na nią.
"Nie wiem, ile mi zostało. Oczywiście mam nadzieję, że to kwestia lat, ale jedyne, co mogę zrobić, to czekać i obserwować" - mówi Becky.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.