Wschód Polski w najtrudniejszej sytuacji covidowej. "Może być konieczne przetransportowanie chorych do sąsiednich województw"
Pomimo dominacji bardzo zakaźnego wariantu Delta, liczba nowych zakażeń koronawirusem na świecie spada. Niestety nie dotyczy to Polski. U nas widać odwrotny trend - dobowe liczby nowych przypadków SARS-CoV-2 przekroczyły 2 tys. Jedna trzecia dotyczy dwóch województw: lubelskiego i podkarpackiego. Eksperci wskazują, że najgorsze dopiero przed nami. Czwarta fala zaatakuje przede wszystkim małe miejscowości i wsie, zwłaszcza na wschodzie Polski. - Podwajanie liczby stwierdzonych zakażeń i zgonów następuje mniej więcej co dwa tygodnie - mówi dr Jakub Zieliński, analityk z Zespołu Modelu Epidemiologicznego ICM.
1. Koronawirus w odwrocie?
Maciej Roszkowski, psychoterapeuta i popularyzator wiedzy na temat COVID-19, zwraca uwagę na to, że w skali światowej liczby odnotowywanych zakażeń zbliżają się do najniższych wartości od roku. Spadają też dobowe liczby zgonów wśród chorujących na COVID-19. Trend spadkowy jest widoczny w obu Amerykach, Azji, a nawet w Afryce. Odwrotna tendencja dotyczy dwóch kontynentów: wzrosty nadal widać w środkowej i wschodniej Europie oraz w Australii.
- Gdyby głównie nie masowe szczepienia na świecie i w mniejszym stopniu przechorowanie przez część ludzkości COVID, przy wariancie Delta mielibyśmy pionowe wzrosty nowych przypadków i zgonów - podkeśla w mediach społecznościowych Maciej Roszkowski.
- Nasza część Europy notuje wzrosty na własne życzenie części obywateli. Mieliśmy dostęp do szczepionek, a wielu z tej możliwości nie skorzystało. To ta część społeczeństwa w Europie Środkowej teraz napędza epidemię w naszym rejonie, to oni głównie chorują, są hospitalizowani i umierają na COVID - dodaje.
Jego zdaniem za wcześnie na świętowanie sukcesu w walce z pandemią, bo SARS-CoV-2 nie raz nas zaskoczył.
- Prawdopodobnie będą teraz zyskiwały na znaczeniu warianty równie lub bardziej transmisyjne co Delta, ale w większym stopniu uciekające ochronie poszczepiennej i u ozdrowieńców - prognozuje Roszkowski.
2. Ta fala jest wolniejsza, mimo że wirus jest bardziej zakaźny
Zgodnie z modelami matematycznymi opracowanymi przez ekspertów z Uniwersytetu Warszawskiego w Polsce największe liczby nowych zakażeń są przewidywane w grudniu. Najwięcej zakażeń jest rejestrowanych przede wszystkim we wschodniej Polsce i przede wszystkim na wsiach.
- To są tereny o dosyć niskiej gęstości zaludnienia, w związku z tym ta epidemia rozchodzi się tam dosyć wolno. Dlatego w tej chwili w Polsce podwajanie liczby stwierdzonych zakażeń i zgonów następuje mniej więcej co dwa tygodnie. Podczas ubiegłorocznej fali to podwojenie następowało co tydzień, czyli ta fala jest wolniejsza, mimo że wirus jest bardziej zakaźny - mówi dr Jakub Zieliński z Zespołu Modelu Epidemiologicznego w Interdyscyplinarnym Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW.
Analityk wyjaśnia, że duże miasta w mniejszym stopniu odczują uderzenie czwartej fali, bo znaczny odsetek ich mieszkańców jest już zaszczepiony albo przechorował COVID-19. W związku z tym wirus ma tam mniejsze możliwości przenoszenia mimo większej liczby kontaktów.
- Z kolei na wsiach ludzie spotykają się rzadziej i w mniejszym natężeniu. Mówiąc kolokwialnie: raz w tygodniu w kościele. Na wsi rzadziej dochodzi do tych masowych kontaktów, w związku z tym to rozprzestrzenianie będzie następowało wolniej - tłumaczy dr Zieliński.
3. Na Lubelszczyźnie większość miejsc przeznaczonych dla pacjentów covidowych już jest zajętych
Czwarta fala będzie przebiegać inaczej niż poprzednie, będzie rozwijać się wolniej, ale to wiąże się też z tym, że będzie trwać dłużej.
- Dobra wiadomość jest taka, że to maksimum zakażeń i hospitalizacji będzie mniejsze niż w zeszłym roku i będzie bardziej rozłożone w czasie. Natomiast te optymistyczne założenia niestety nie dotyczą Polski wschodniej, zwłaszcza Lubelszczyzny i południowego Podlasia - podkreśla dr Zieliński.
Na Lubelszczyźnie jest już zajętych 61 proc. łóżek przygotowanych dla pacjentów covidowych, na Podlasiu - 54 proc., a na Podkarpaciu - 45 proc. Prognozy ekspertów z UW przewidują, że szczyt czwartej fali zacznie się w połowie grudnia i może trwać nawet przez 2-3 miesiące z utrzymującymi się na wysokim poziomie liczbami zakażeń i hospitalizacji. Pytanie, czy szpitale wytrzymają tak długotrwały napór pacjentów? Dr Zieliński przyznaje, że w najbardziej dotkniętych regionach może być konieczne transportowanie chorych do innych ośrodków w kraju.
- Problematyczne jest to, że system opieki zdrowotnej jest w gorszym stanie, niż był w zeszłym roku. Wiadomo, że w Warszawie pogotowie jest już na granicy wydolności, w centrum miasta do wypadków jest wysyłane lotnicze pogotowie ratunkowe, bo już teraz dostępność karetek jest ograniczona. To oznacza, że problem może być coraz większy - alarmuje dr Zieliński. - Na Lubelszczyźnie większość miejsc przeznaczonych dla pacjentów covidowych już jest zajęta. Oznacza to, że rząd zapewne będzie musiał przekształcać kolejne szpitale czy oddziały w covidowe. Na wschodzie nie ma gęstej sieci szpitali, nie ma wielu dużych ośrodków klinicznych, w związku z tym tam może być problem i może być konieczne przetransportowanie chorych do sąsiednich województw. W pozostałej części kraju ta fala powinna być niższa - podsumowuje naukowiec.
4. Raport Ministerstwa Zdrowia
We wtorek 12 października resort zdrowia opublikował nowy raport, z którego wynika, że w ciągu ostatniej doby 2 118 osób otrzymało pozytywny wynik testów laboratoryjnych w kierunku SARS-CoV-2.
Najwięcej zakażeń odnotowano w województwach: lubelskim (493), mazowieckim (326), podlaskim (234), pomorskim (150).
Z powodu COVID-19 zmarło 14 osób, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 35 osób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.