Zimowa "zmora" błyskawicznie się rozprzestrzenia. "Ludzie chorują ogniskami"
Zima może wywołać poważne spustoszenie w jelitach i żołądku. To właśnie teraz ze zdwojoną siłą atakują norowirusy. Choć choroba, którą wywołują przypomina zazwyczaj zwykłą "jelitówkę", bywa też niebezpieczna dla życia prowadząc do błyskawicznego odwodnienia. - Wirusy mają idealne warunki, by atakować - ostrzega dr n. med. Magdalena Cubała-Kucharska.
1. Zimowa choroba żołądka
Im zimniej, tym norowirusy mają się coraz lepiej. Atakują właśnie teraz i co gorsze przenoszą się błyskawicznie. Stąd też wzięły się potoczne nazwy infekcji, które wywołują - "zimowa choroba żołądka" czy "zimowe wymioty".
Z najnowszych statystyk Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB wynika, że w pierwszych dwóch tygodniach listopada było już ponad 6 tysięcy wirusowych zakażeń jelitowych wywołanych przez norowirusy, podczas gdy w tym samym czasie w ubiegłym roku - 5215.
- Znaczny wzrost takich przypadków obserwowałam u swoich pacjentów już w październiku i ta tendencja się utrzymuje. To właśnie teraz takich zakażeń jest najwięcej, bo wirusy mają idealne warunki, by atakować. A pamiętajmy, że w przypadku norowirusów ludzie chorują ogniskami. Bardzo często źródłem są dzieci, które zarażają się w przedszkolu lub szkole - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Magdalena Cubała-Kucharska, specjalistka medycyny rodzinnej, członkini Polskiego Towarzystwa Żywieniowego i założycielka Instytutu Medycyny Integracyjnej Arcana.
Dlaczego to właśnie późną jesienią i w zimie takich zakażeń jest najwięcej?
- Nie chodzi tu bezpośrednio o temperaturę, ale o fakt, że teraz częściej przebywamy w pomieszczeniach, coraz rzadziej wychodzimy na zewnątrz. Kiedy ludzie przebywają blisko siebie, wystarczy moment, by się zarazić - tłumaczy lekarka.
To analogiczna sytuacja do innych sezonowych infekcji wirusowych m.in. grypy czy RSV, których nasilenie jest obserwowane właśnie zimą.
- Może to wynikać między innymi z faktu, że przy niskich temperaturach znacznie wolniej wysychają powierzchnie, na których norowirusy są w stanie utrzymać się nawet do tygodnia. Przy czym warto pamiętać, że w tym przypadku zwykła dezynfekcja nie przynosi skutków - powiedziała w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Norowirusy należą do wirusów bezotoczkowych, dzięki czemu są bardzo odporne, nie tylko na temperaturę, ale też środki do dezynfekcji. Dlatego potrzebujemy specjalnych preparatów, które są przeznaczone do ich niszczenia.
2. Infekcja może być groźna dla życia
To właśnie ta wyjątkowa odporność norowirusów sprawia, że mogą się one błyskawicznie przenosić i powodować masowe infekcje. Zarazić się można w banalny sposób - przez bezpośredni kontakt z zakażoną osobą, dotykając powierzchni (np. mebli, toalety) czy przedmiotów, z których korzystał wcześniej zakażony albo wdychanie cząstek wirusa unoszących się w powietrzu.
Dlatego też podstawą profilaktyki jest higiena (przede wszystkim częste mycie rąk), a także izolacja - jeśli podejrzewamy lub wiemy, że w naszym otoczeniu są zakażeni. Na norowirusy nie ma szczepionek.
Jak ropoznać zakażenie? Zazwyczaj infekcja norowirusami przebiega jak typowa jelitówka.
Objawy pojawiają się bardzo szybko, nawet po niecałej dobie od zakażenia, ze względu na krótki okres wylęgania wirusa. Należą do nich:
- nudności,
- silne wymioty i biegunki,
- objawy grypopodobne m.in. bóle głowy i mięśni.
Dla niektórych może się jednak skończyć tragicznie.
- Przebieg zazwyczaj nie jest ciężki, to przede wszystkim biegunka i wymioty, które utrzymują się od dwóch do czterech dni. Jednak w przypadku osób dodatkowo obciążonych np. seniorów, zwłaszcza jeśli mają choroby przewlekłe (np. serca czy nerek, które zakażenie norowirusem może nasilić - red.), a także u małych dzieci, które mają niedojrzały układ immunologiczny, norowirusy mogą być nawet zagrożeniem dla życia - tłumaczy dr Cubała-Kucharska.
Lekarka ostrzega, że u takich osób może dojść błyskawicznie do odwodnienia i śmiertelnie groźnego zaburzenia równowagi wodno-elektrolitowej, więc na to trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę przy leczeniu.
Dodaje, że nie ma terapii dedykowanej infekcjom wywołanym przez norowirusy.
- Podstawą jest nawadnianie, uzupełnianie elektrolitów i leki, które leczą objawowo zatrucie pokarmowe - tłumaczy lekarka.
3. Gdy jest zimniej, jemy mniej zdrowo
Wirusy to jednak nie wszystko. Jelitom nie pomaga też zmiana diety czy rytmu dnia, które są charakterystyczne dla późnej jesieni i zimy. Gdy robi się chłodniej, częściej mamy ochotę na niezdrowe jedzenie i sięgamy np. po słodycze czy bardziej obfite posiłki.
To może zaburzać prawidłową pracę przewodu pokarowego, zwłaszcza, jeśli dodatkowo tracimy chęć do aktywności fizycznej i nie dbamy o higienę snu.
- Gdy jest ciepło, mamy mniejszy apetyt, gdy robi się chłodniej, mamy większy apetyt i sięgamy po ulubione potrawy - zwraca uwagę dietetyk dr Duane Mellor cytowany przez "Daily Mail".
Zaznacza jednak, że to przeważnie oznacza niezdrowe przekąski zamiast np. owoców i warzyw bogatych w kluczowy dla jelit błonnik. Często pijemy też znacznie mniej wody, co takze nie służy jelitom i może sprzyjać odwodnieniu.
- Brak ruchu w ciągu dnia i siedzący tryb życia spowalniają pasaż jelitowy i częściej prowadzą do zaparć – zwraca też uwagę prof. Tim Spector, ekspert w dziedzinie epidemiologii i zdrowia jelit z Kings College London.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.