Chorzy wymagający nieinwazyjnej wentylacji mogą nie doczekać pomocy. "Będą wybierać, kogo ratować?"
- To eutanazja w białych rękawiczkach - alarmują przerażeni pacjenci, którzy korzystają z nieinwazyjnej wentylacji domowej. Narodowy Fundusz Zdrowia obciął środki na te świadczenia. Chorzy mogą nie doczekać dostępu do respiratora, a są na niego skazani.
1. "Pacjenci nie doczekają pomocy"
W Polsce jest około 9 tysięcy pacjentów, którzy ze względu na niewydolność oddechową są skazani na respirator. 80 proc. z nich korzysta z wentylacji nieinwazyjnej za pomocą maski z tlenem. Do tej pory mogli to robić we własnym domu. Teraz ich sytuacja może się dramatycznie zmienić.
- Dzięki takiej wentylacji choroba nie postępuje, a chory nie musi przebywać w szpitalu. Specjalistyczny sprzęt w postaci respiratorów, a także koncentratorów tlenu dostarczały firmy, które w ramach NFZ świadczyły takie usługi. Zapewniały też personel - tłumaczy Joanna Wilmińska, prezes Stowarzyszenia Pacjentów na Rzecz Wentylacji Domowej “Jednym Tchem!”. Sama od 10 lat korzysta z wentylacji mechanicznej w domu.
- Niestety NFZ obciął środki na te świadczenia. Przez to firmy nie będą dostarczały ani tak dobrego sprzętu, ani nie zapewnią odpowiedniej opieki. Chorzy zostaną sami ze swoim problemem - ubolewa.
Od 1 maja środki na te świadczenia zostaną znacznie zmniejszone. Zarządzenie prezesa NFZ zostało wydane na podstawie nowych taryf przygotowanych przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. W przypadku pacjentów wentylowanych mechanicznie dłużej niż 16 godzin to spadek o bisko 16 proc. (z 147,69 zł do 124,23 zł), w przypadku wentylacji przez 8-16 godzin - o 29 proc. (z 132,05 zł do 93,55 zł) i aż o 62 proc. w przypadku pacjentów wentylowanych poniżej 8 godzin (z 107,08 zł do 40,61 zł).
2. "Będą wybierać, kogo ratować?"
Co to oznacza dla chorych?
- Kolejki znacznie się wydłużą, a tym samym zmniejszy się grupa pacjentów, którym będzie można pomóc. Niektórzy po prostu jej nie doczekają - przyznaje prezes stowarzyszenia.
Przełoży się to również na sytuację w szpitalach.
- Chorzy pozbawieni opieki w domu będą trafiać do i tak już przepełnionych szpitali. Tam też dostęp do sprzętu jest jednak ograniczony. Zwłaszcza w placówkach oddalonych od dużych miast. Czym to się więc skończy? Będą wybierać, którego pacjenta ratować? - alarmuje Joanna Wilmińska.
- To jest skazywanie chorych na cierpienie, na życie w strachu czy w ogóle uda się do szpitala dojechać, bo nagłe napady duszności mogą skończyć się różnie. To eutanazja w białych rękawiczkach. Nikt nas nie słucha, bo przecież nie wyjdziemy na ulicę protestować - zaznacza.
Dodaje, że interwencje stowarzyszenia w Ministerstwie Zdrowia nic nie dały.
Zwraca uwagę, że większości pacjentów nie stać opiekę prywatną. Sam respirator domowy z osprzętem to koszt ok. 40 tys. zł. A do tego trzeba doliczyć serwis i wynagrodzenie dla personelu: lekarza, pielęgniarki, rehabilitanta. Niektórzy pacjenci dodatkowo potrzebują koncentratora tlenu.
3. Liczy się każda minuta
- Mąż choruje na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc. Wydolność jego płuc jest na poziomie zaledwie 20 proc., więc jest dosłownie uzależniony od koncentratora tlenu. Najczęściej jest do niego podpięty w nocy i to wystarcza. Zdarzają się jednak dni, kiedy jest w gorszej kondycji i nagle spada mu saturacja. W takich przypadkach natychmiast musi dostać tlen, tu liczy się każda chwila - podkreśla Aldona Katolik, wiceprezes Stowarzyszenia “Jednym Tchem!”. Jej mąż od 14 lat korzysta z wentylacji nieinwazyjnej w domu.
- Nawet nie chcę myśleć, co teraz będzie z takimi pacjentami. Wielu chorych straci opiekę lekarską i pielęgniarską, która również przysługiwała im w ramach NFZ. Choć warto zaznaczyć, że nie wszędzie działa ona tak, jak powinna i zdarza się, że pacjenci muszą walczyć o coś, co im się należy. Teraz będą jednak całkowicie zdani na siebie i rodzinę - dodaje.
4. Przez pandemię będzie jeszcze gorzej
- Cięcie środków w tym przypadku jest całkowicie niezrozumiałe. Korzyści medyczne u pacjentów wentylowanych w warunkach domowych, gdzie mogą przebywać z bliskimi, są ogromne. U najciężej chorych osób może to wydłużyć życie nawet o kilkanaście lat. Potwierdzają to liczne badania naukowe - podkreśla Elżbieta Szlenk-Czyczerska, pielęgniarka anestezjologiczna, która również działa w stowarzyszeniu "Jednym Tchem!'.
Ponadto koszt leczenia takich pacjentów w szpitalu jest kilkakrotnie, a na oddziale intensywnej terapii nawet kilkadziesiąt razy wyższy.
Pacjenci, którzy mogliby być leczeni w domu, będą tymczasem blokować możliwość przyjęcia innych chorych.
- Nie zapominajmy, że przez pandemię liczba pacjentów, którzy będą wymagali wentylacji mechanicznej będzie tylko rosła. Long COVID dotyka od 10 do 30 proc. zakażonych. Wielu z nich ma powikłania układu oddechowego, które wymagają respiratoterapii. A przecież łóżek w szpitalach nie rozmnożymy - zaznacza Elżbieta Szlenk-Czyczerska.
Zapytaliśmy NFZ i Ministerstwo Zdrowia, z czego wynikają cięcia środków na opiekę pacjentów wymagających wentylacji nienwazyjnej i czy ich argumenty były brane pod uwagę. Czekamy jeszcze na odpowiedź.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.