Trwa ładowanie...

Koronawirus. Utrzymywanie dystansu nic nie daje? Naukowcy mają inny pomysł

Avatar placeholder
18.10.2020 22:02
W kościele jest łatwiej zakazić się koronawirusem, niż w samolocie
W kościele jest łatwiej zakazić się koronawirusem, niż w samolocie (Getty Images)

Zdaniem brytyjskich naukowców czas odejść od "przestarzałej" zasady utrzymywania 2-metrowego dystansu. Kolejne badania pokazują, że kropelki są w stanie pokonywać znacznie większe odległości, a na ryzyko zakażenia się koronawirusem mają większy wpływ też inne czynniki jak chociażby czy dana osoba mówi głośno. W zamian naukowcy proponują wprowadzić system stopniowania ryzyka zakażenia.

1. Koniec z dystansem społecznym?

Zdaniem wirusologa Nicholasa R. Jonesa z Saint Thomas Hospital w Londynie obowiązująca obecnie zasada utrzymywania dystansu społecznego jest "przestarzałą". W związku z pandemią koronawirusa wiele krajów wprowadziło obowiązek ograniczania miejsc dla pasażerów środków transportów, a także widzów w kinach i teatrach. Ma to na celu utrzymanie dystansu i uniknięcie masowych zakażeń koronawirusem.

 Utrzymywanie dystansu społecznego nic nie daje? Naukowy mają inny pomysł
Utrzymywanie dystansu społecznego nic nie daje? Naukowy mają inny pomysł (Getty Images)

Zdaniem naukowców te środki bezpieczeństwa są zbędne i opierają się na nieaktualnych danych naukowych. Pierwsze badania na temat tego, jak daleko mogą rozprzestrzeniać się krople z dróg oddechowych podczas mówienia, przeprowadzono na przełomie XIX-XX wieku. Wówczas wykazano, że dystans 1-2 metrów jest wystarczający, aby uniknąć zakażenia. Nowoczesne badania, które były przeprowadzone w ostatnich miesiącach, wykazują jednak coś zupełnie innego.

Zobacz film: "Koronawirus mutuje, ale nadal jest groźny. Dr Paweł Grzesiowski komentuje"

Po pierwsze udowodniono, że krople mogą przemieszczać się na odległość większą niż 2 metry. Po drugie, mikro kropelki wielkości do 60 μm (mikronów), które też są nazywane aerozolem, wędrują w powietrzu nawet 6-8 metrów.

"Sztywne zasady mówiące o konieczności zachowania minimalnej odległości wynoszącej 1-2 metry, są nadmiernym uproszczeniem" - podkreślają naukowcy.

2. Łatwiej zakazić się w kościele niż w samolocie

Zdaniem badaczy znacznie większy wpływ na ewentualność zakażenia mają parametry techniczne pomieszczenia (w jaką wentylację jest wyposażone) oraz to, co aktualnie robi osoba zainfekowana. Do tego dochodzą takie zmienne jak czas ekspozycji, siła emisji, wentylacja oraz podatność na zakażenie.

"Badania laboratoryjne pokazują, że cząsteczki wirusa SARS-CoV-2 (a także SARS i MERS) są stabilne w powietrzu, a SARS-CoV-2 utrzymuje się nawet do 16 godzin" - podkreślają naukowcy w artykule. Jak tłumaczą, podczas kaszlu, kichania, wydychania powietrza, a także rozmowy lub śpiewu z naszych ust wydostaje się ciepłe, wilgotne powietrze, które zawiera krople i aerozole z dróg oddechowych. Te cząstki mogą w kilka sekund dotrzeć na odległość nawet 7-8 metrów.

Zdaniem naukowców to tłumaczy, jak mogło dojść do masowego zakażenia wśród członków chóru w jednym z amerykańskich kościołów. Testy wykazały, że nawet te osoby, które stały daleko od osoby zainfekowanej, również się zakaziły.

Naukowcy zwracają uwagę na fakt, że najwięcej przypadków zakażeń notuje się właśnie w kościołach, klubach fitness oraz w call-centerach. Dzieje się tak, ponieważ ludzie w tych zamkniętych pomieszczeniach śpiewają lub głośno mówią, przez co mocno wydychają powietrze, a zatem łatwiej mogą zakażać osoby z otoczenia. Z kolei w samolotach zdarza się stosunkowo niewiele masowych zakażeń, co badacze tłumaczą tym, że pasażerowie noszą maseczki oraz niewiele rozmawiają.

3. Stopniowanie ryzyka zakażenia się

W świetle powyższych badań naukowcy uważają, że powinno się odejść od sztywnej zasady utrzymywania 1-2 metrów dystansu. Co miałoby je zastąpić? Zdaniem naukowców najbardziej efektywne w walce z pandemią koronawirusa mogą okazać się elastyczne zasady, uwzględniające wiele czynników ryzyka. Wśród nich naukowcy wymienili:

  • wentylację w pomieszczeniach,
  • wilgotność powietrza,
  • rodzaj aktywności wykonywany w danym pomieszczeniu,
  • jak długo jesteśmy narażeni na wdychanie powietrza,
  • czy osoby w pomieszczeniu są zobligowane do noszenia maseczek.

W praktyce pomysł naukowców sprowadza się do stopniowania ryzyka zakażenia koronawirusem w zależności od rodzaju pomieszczenia (czy na przykład ma wentylację i dostęp do świeżego powietrza) oraz funkcji, którą pełni.

4. Głoska "p" szczególnie niebezpieczna

Kolejne badanie, tym razem przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu w Princeton dowodzi, że podczas rozmowy z domownikami rozpylamy aerozol na odległość nawet kilku metrów!

Niosące patogeny kropelki rozprzestrzeniają się w zamkniętym pomieszczeniach szybko i na dużą odległość. A zasięg wirusa jest wyznaczany przez słowa, które wypowiadamy. Dotrze on najdalej, kiedy wymawiamy słowa z silnie zaakcentowaną głoską "p".

Zobacz także: Koronawirus. Naukowcy: Klimatyzatory to tykająca bomba. Obracają powietrze, a razem z nim cząstki wirusa

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze