Trwa ładowanie...

Opryszczka i gorączka były pierwszymi objawami. 30-latka zmarła

Avatar placeholder
Krystyna Gwóźdź 03.04.2023 14:28
Sprawą zajmuje się proukratura
Sprawą zajmuje się proukratura (Getty Images)

Wraca sprawa kobiety, u której zwykła infekcja wirusowa i wysoka temperatura ciała przekształciły się w poważne zagrożenie dla życia. Niestety, mimo prób uzyskania pomocy medycznej, kobieta była jedynie odsyłana z jednej placówki medycznej do drugiej. Ostatecznie pacjentka zmarła. Teraz sprawą zajmuje się prokuratura.

spis treści

1. Tragedia w Lublinie

W 2019 roku miała miejsce sytuacja, która doprowadziła do tragicznych konsekwencji. W dniu 30 maja młoda kobieta nagle zaczęła odczuwać wysoką gorączkę, która wynosiła 39 stopni Celsjusza.

Wszelkie próby zmniejszenia temperatury domowymi sposobami okazały się nieskuteczne. Dodatkowo na ustach pacjentki pojawiła się opryszczka. Objawy choroby nie ustępowały, co doprowadziło do tego, że po upływie czterech dni mąż i ojciec kobiety postanowili zabrać ją do lekarza rodzinnego, aby uzyskać profesjonalną pomoc.

Zobacz film: "Ile zrobisz pompek? Prosty test pozwala określić ryzyko chorób serca"

W momencie konsultacji z lekarzem stan pacjentki zaczął się pogarszać. Kontakt z nią był ograniczony. Po analizie sytuacji, lekarz zdecydował o skierowaniu kobiety do szpitala, gdzie została przyjęta na SOR przy al. Kraśnickiej w Lublinie.

Już wtedy pacjentka wykazywała zaburzenia świadomości. Ojciec kobiety zwrócił uwagę na występującą u niej ospałość. Niestety, pomimo pogarszającego się stanu zdrowia, pacjentka nie została przyjęta na oddział. Po długim oczekiwaniu, jej stan zdrowia pogorszył się jeszcze bardziej, co objawiało się silnymi drgawkami i dezorientacją.

2. Pojawiły się pierwsze zarzuty

Poszukiwanie pomocy nie należało do najłatwiejszych. Tuż po wizycie u lekarza pacjentka otrzymała skierowanie do Kliniki Chorób Zakaźnych przy ul. Staszica, gdzie po spędzeniu nocy na izbie przyjęć, rano została wypisana.

Jednak gorączka utrzymywała się przez cały czas na poziomie 40 stopni. 5 czerwca rodzina postanowiła zgodnie ze skierowaniem udać się z pacjentką do prywatnego gabinetu ginekologicznego. Z powodu dezorientacji kobiety, skierowano ją ponownie do szpitala. Wieczorem tego samego dnia została przyjęta na oddział zakaźny przy al. Kraśnickiej.

Później pacjentka została przeniesiona na oddział neurologii, gdzie po dwóch dniach, tj. 7 czerwca, zdiagnozowano u niej wirusowe zapalenie mózgu oraz opryszczkę wargową.

Następnie, ze względu na postępujące pogorszenie stanu zdrowia, pacjentka została przetransportowana do szpitala na Staszica, na oddział chorób zakaźnych. Chora była w stanie krytycznym, a jej stan zdrowia wciąż się pogarszał.

Z powodu niewydolności oddechowej, pacjentka została przeniesiona do II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii, gdzie powołano komisję w celu oceny, czy nastąpiło trwałe i nieodwracalne ustanie czynności mózgu. Komisja została zwołana 1 lipca, a stan pacjentki był już bardzo ciężki. 10 dni później stwierdzono zatrzymanie krążenia i pacjentka zmarła.

3. Lekarze nie przyznają się do winy

"Ojciec w swoich zeznaniach podał, że jak odbierał córkę ze szpitala, to początkowo były problemy z jej dobudzeniem, a gdy została obudzona, to nie poznała go, nie wiedziała, gdzie jest. W jego ocenie już wtedy miała zaburzenia świadomości, lecz pielęgniarka uspokajała go, że to "może po lekach, po kroplówkach". Dodał, iż pomagał córce nałożyć buty i zaprowadził ją od samochodu, ponieważ "ona nie kontaktowała" - podają śledczy.

Eksperci twierdzą, że 30-letnia pacjentka była w stanie zagrożenia życia już 5 czerwca. Jak podają śledczy, objawy wskazywały na zaawansowany stan chorobowy charakteryzujący się nawet 80 proc. śmiertelnością.

Lekarze nie udzielili jednak fachowej pomocy. Wedle prokuratury działania medyków były "częściowo nieprawidłowe". W tej sytuacji nie można dowieść błędu lekarzy, gdyż leczenie opryszczkowego zapalenia mózgu związane jest z ryzykiem 30 proc. śmiertelności.

"Nawet prawidłowe postępowanie medyczne w dniach 3-5 czerwca mogłoby nie zapobiec stanowi pokrzywdzonej" - czytamy w akcie oskarżenia.

Mimo tego lekarzom zarzucono nieprawidłowe dopełnienie czynności, gorzi im do pięciu lat pozbawienia wolności. Medycy nie przyznają się do winy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także:

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze