Trwa ładowanie...

Podróżują wtulone w ramiona właścicieli. Uchodźcy uciekają razem z ukochanymi zwierzętami

Avatar placeholder
06.03.2022 19:10
Płatna współpraca z marką PAP
Uchodźcy uciekają z Ukrainy ogarniętej wojną razem ze swoimi zwierzętami
Uchodźcy uciekają z Ukrainy ogarniętej wojną razem ze swoimi zwierzętami (Getty Image)

Niosą je w plecaku, w transporterach, przewożą na kolanach - uchodźcy uciekający z Ukrainy zabierają ze sobą też ukochane zwierzęta. Podróż z nimi to dodatkowe obciążenie, spędzają w skrajnie trudnych warunkach nawet kilka dni. Podkreślają jednak, że nie wyobrażają sobie, żeby zostawić swoje zwierzęta na pastwę losu: bez jedzenia i picia.

spis treści

1. Uchodźcy uciekają z Ukrainy ogarniętej wojną razem ze swoimi zwierzętami

Uciekający uchodźcy w towarzystwie swoich zwierząt to częsty widok na polsko-ukraińskich przejściach granicznych i w punktach recepcyjnych. W większości psy są zdezorientowane, przestraszone gwarem i tłokiem. Najczęściej wtulone są w swoich właścicieli na rękach, a większe wiernie siedzą przy nogach.

Uciekają razem ze swoimi zwierzętami
Uciekają razem ze swoimi zwierzętami (Getty Images)
Zobacz film: "Lekarze o polskiej lekomani. Pacjenci wierzą, że pigułka pomoże na wszystko"

Afina jest trzyletnim beaglem. Spędziła dwie doby w podróży, z czego 24 w pociągu z Dniepru do Lwowa. Jak mówi właścicielka psa, w drodze była spokojna i cicha. - Widać, że się bała, ponieważ pierwszy raz jechała pociągiem, ale było dobrze. Mam wrażenie, że dużo rozumie z całej tej sytuacji – zaznacza 33-letnia Jana, która pracuje w branży IT.

Dodaje, że to nie była komfortowa podróż ze względu na duży tłok. - Wielkim problemem była też toaleta, bo w ciągu doby był tylko jeden dłuższy postój na stacji, tzn. 10 minut. Wtedy konduktor przyszedł i powiedział, że szybko możemy swoje sprawy załatwić na zewnątrz – żartuje Jana. Teraz razem ze swoim psem wybiera się z Zamościa do Krakowa, gdzie czekają na nią znajomi.

Razem z uchodźcami uciekają ich ukochane zwierzęta
Razem z uchodźcami uciekają ich ukochane zwierzęta (Getty Images)

2. Całą drogę w samochodzie spędziła wtulona w ręce swojej właścicielki

Tania zabrała ze sobą z Żytomierza yorka o imieniu Jessica. Całą drogę w samochodzie spędziła wtulona w ręce swojej właścicielki. W punkcie recepcyjnym w Hrubieszowie (Lubelskie) suczka wydaje się zagubiona i przestraszona tłokiem i gwarem, który panuje na dużej hali sportowej. - Tam mamy jeszcze jej dzieci - cztery małe yorki. Będą brać udział w wystawach psów, bo Jessica jest utytułowaną medalistką – zaznacza z dumą Tania.

Jej wnuczka pokazuje małe yorki przytulone do siebie w dwóch transporterach. - To Molly, Monika, Boss – wylicza wnuczka. - I nie pamiętam czwartego imienia z tego wszystkiego – uśmiecha się. Jak przyznaje, nie wyobraża sobie, że mogli zostawić zwierzęta same w Żytomierzu.

Opowiada, że na Ukrainie uczy się i pracuje jako farmaceutka w aptece. - Jak tylko zaczęła się wojna, to ludzie w panice wykupywali leki; były ogromne kolejki. Najczęściej brali bandaże, środki opatrunkowe, leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe – wymienia Olga.

Na Ukrainie zostali jej tata, brat i dziadek, którzy są żołnierzami i walczyli na początku wojny w Czarnobylu. - Na szczęście wszystko jest z nimi dobrze. Planujemy zostać w Polsce, dopóki sytuacja na Ukrainie się nie uspokoi. Może siostra pomoże mi znaleźć jakąś pracę w Polsce na ten czas – ma nadzieję dziewczyna.

3. "Kochamy je jak członków rodziny"

37-letnia Hala pochodzi ze Sławuty w obwodzie chmielnickim. Kobieta wcześniej pracowała kilka miesięcy w przetwórstwie rybnym w Słupsku. Niedługo po tym, jak wróciła na Ukrainę, wybuchła wojna. Teraz ucieka przez Chełm z dwoma córkami, którym towarzyszy pięć małych francuskich buldogów, które właśnie posilają się karmą. - Pieski całą podróż przespały. Nie wyobrażam sobie, żeby ich zostawić na Ukrainie. Kochamy je jak członków rodziny – zaznacza Hala.

18-letnia Dasza zabrała ze sobą trzy małe kundelki, które właśnie wyprowadza przed punktem recepcyjnym w Lubyczy Królewskiej. Psy nie kryją zadowolenia ze spaceru, radośnie podszczekują. - To jest Phil, Jake i Kuba – wskazuje kolejno Dasza. Jechali razem w pociągu z Kijowa do Lwowa, a następnie zostali zabrani samochodem przez polskich wolontariuszy.

Dziewczyna studiuje i pracuje na Ukrainie w szkole, gdzie uczy dzieci języka angielskiego. Jej ciocia, z którą przyjechała, jest pracownikiem socjalnym. Po krótkim spacerze, wraca na halę sportową. Tam przy jej materacu, w klatce pod kocem schowany jest jeszcze ktoś. - Tak, wzięłam ze sobą szynszyla – potwierdza roześmiana.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Płatna współpraca z marką PAP
Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze