Trwa ładowanie...

Prof. Simon o braku miejsc w oddziałach covidowych. "Przyjmuję tylko tych, którzy się duszą" (WIDEO)

 Ewa Rycerz
01.04.2021 16:28

W całej Polsce brakuje miejsc na oddziałach covidowych. Najtragiczniejsza sytuacja jest na Śląsku, to tam od kilku dni przyrost chorych jest największy. Łóżek w szpitalach brakuje, ale pacjenci stale przychodzą. - Widzimy ich ogromny napływ - mówi prof. Krzysztof Simon z Rady Medycznej ds. COVID-19, gość programu "Newsroom" WP.

Trzecia fala epidemii koronawirusa daje się we znaki wszystkim szpitalom w Polsce. Coraz więcej lekarzy alarmuje, że miejsca dla chorych na COVID-19 zajmowane są bardzo szybko. Szczególnie dramatycznie jest jednak na Śląsku, tylko w czwartek 1 kwietnia odnotowano tam prawie 6 tys. nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Szpitale są przepełnione.

- Pacjenci cały czas napływają, w różnym wieku. W dalszym ciągu ta skala zgonów dotyczy oczywiście chorych powyżej 68-70 roku życia, choć zdarzają się też osoby młodsze z ciężkim przebiegiem. Widzimy ogromny napływ pacjentów, większość kierujemy do domu, bo nie położymy na oddziale osoby wątpliwej - zauważa prof. Simon.

Ekspert dodaje, że chorzy nadal przyjeżdżają za późno. - Za późno się diagnozują. Podczas wywiadu nagle okazuje się, że cała rodzina kaszle, pacjent mówi, że zrobił test i jest dodatni. Gdy pytam się, gdzie pozostałe 4-5 osób, dowiaduję się, że się nie zgłoszą, bo boją się o pracę. Czyli skala tego jest zdecydowanie większa - zauważa specjalista.

Ekspert, pytany o to, czy odsyła do domu pacjentów, którzy w normalnych warunkach zostaliby przyjęci, odpowiedział, że tak się nie dzieje.

-To jest tak granicznie. Każda osoba, która budzi nasze wątpliwości, jest przyjęta, ale osoba z lekkimi objawami musi iść do domu, bo po prostu nie mam dla niej miejsca, co ja ją pod sufitem powieszę albo posadzę na krześle przed oddziałem? Nie. Kładziemy tylko tych, którzy się duszą lub mają deficyt tlenu - podkreśla Simon.

Lekarz apeluje, by chorzy wzywali karetkę tylko do przypadków zagrożenia życia, ponieważ osoby z lekkim przebiegiem choroby i tak nie zostaną w szpitalu.

- Wszystkich, których mogę, odsyłam do domu z takim zaleceniem: mierzcie saturację, obserwujcie się, nie wzywajcie niepotrzebnie karetki. Wie pan, ile histeryków przyjeżdża w karetkach, bo kaszlą i mają podwyższoną temperaturę i COVID-19? Jest ich cała gama. Jeśli ktoś ma 20-30 lat i minimalne objawy, może zostać w domu, nie umrze. W tej chwili u nas bowiem jest tak: wypiszemy-przyjmujemy następnego. Umarł, więc mamy wolne łóżko, następny - podsumowuje ekspert.

ZOBACZ WIDEO

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także:

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze