Tu chirurgia nie działa. Wypowiedzenia złożyli wszyscy lekarze
Już nie tylko rosnące kolejki do specjalistów, ale wręcz wstrzymywanie przyjęć pacjentów, czy brak dostępu do programów lekowych dla nowych chorych. To rzeczywistość w wielu polskich szpitalach, za którą stoją kłopoty finansowe Narodowego Funduszu Zdrowia. - Funkcjonujemy od kryzysu do kryzysu - alarmuje dyrektor szpitala w Lubartowie, gdzie zawieszono już chirurgię i częściowo SOR, a zagrożone są kolejne oddziały.
1. Dramatyczna sytuacja
Mimo ostatniego zastrzyku finansowego z resortu zdrowia w wysokości 1,6 mld zł, w NFZ nadal brakuje nawet kilku miliardów, by spiąć ten rok. Stąd rekordowe opóźnienia w rozliczeniach ze szpitalami.
Wiele placówek nadal czeka na pieniądze za nielimitowane świadczenia (limity nie dotyczą m.in. tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego, ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, leczenia zaćmy i zawałów serca czy porodów, co oznacza, że NFZ płaci w takich przypadkach za wszystkie zrealizowane świadczenia) za drugi kwartał tego roku, które już dawno powinny być rozliczone.
Tymczasem opóźnienia są już na tyle duże, że odbija się to na pacjentach, którzy mierzą się z odwołanymi wizytami czy zabiegami.
W kryzysowej sytuacji jest m.in. szpital powiatowy w Lubartowie, gdzie od września nie pracuje chirurgia (wypowiedzenia złożyli wszyscy lekarze), a szpitalny oddział ratunkowy działa w bardzo ograniczonym zakresie i teoretycznie do końca roku nie powinien już przyjmować pacjentów, by nie powiększać zadłużenia.
Zagrożona jest tam również pediatria, o czym zaalarmowali nas zrozpaczeni rodzice.
- Do najbliższego dużego miasta (Lublina) mam ok. 25 km. I właśnie okazuje się, że to tam będę musiała jechać, gdy moje dzieci poważnie zachorują. Już raz lekarze ze szpitala w Lubartowie uratowali życie mojego syna. Teraz znaleźliśmy się w patowej sytuacji, bo oddział pediatryczny jedynego szpitala w mieście ma zostać zamknięty. Wielu rodziców jest załamanych, prosimy o interwencję! - napisała do naszej redakcji mieszkanka Lubartowa.
- Nie ma co ukrywać, nasza sytuacja jest dramatyczna. Funkcjonujemy od kryzysu do kryzysu. Nie mamy płynności finansowej, jaka powinna być standardem w przypadku leczenia pacjentów. Nie da się prowadzić szpitala, gasząc jedynie pożary - przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie Artur Szczupakowski, dyrektor szpitala w Lubartowie.
- Aktualnie pacjenci chirurgiczni, w tym urazowi są przewożeni lub odsyłani do innych szpitali. W tym momencie walczymy o odblokowanie pełnej działalności SOR-u, do którego aktualnie dopłacamy ok. 10 tysięcy dziennie. Złożyliśmy już wniosek do NFZ o ponowne przeliczenie ryczałtu i liczymy, że wyjdziemy chociaż na zero - dodaje.
2. "Śmiercionośna broń"
Dyrektor lubartowskiego szpitala przyznaje jednak, że zagrożone są kolejne oddziały, które coraz trudniej utrzymać.
- Nadal czekamy na pieniądze z NFZ za nielimitowane świadczenia za drugi kwartał w wysokości ponad 2 milionów złotych. Teoretycznie powinniśmy dostać pieniądze już w lipcu, a mamy koniec września. Dla szpitala powiatowego to potężny zastrzyk gotówki, dzięki któremu możemy zapłacić kontrahentom czy sfinansować wynagrodzenia. Tymczasem zalegamy już kolejny miesiąc z wypłatą wynagrodzeń, m.in. lekarzom na kontraktach, którzy pracują na wielu naszych oddziałach - wskazuje Szczupakowski.
- Trudno powiedzieć, czy przez to nie będziemy mieć problemu z kolejnymi oddziałami. Z kolei w przypadku pediatrii mówimy nawet o 300 tys. zł, które musimy dokładać do jego działalności w każdym miesiącu poza sezonem nieinfekcyjnym. Chcielibyśmy tam realizować np. programy lekowe, by zbilansować tę działalność, ale wymagania są tak wyśrubowane, że spełnia je tak naprawdę tylko duży szpital kliniczny w Lublinie. Nie wiem, czy w tej sytuacji uda nam się utrzymać oddział w przyszłym roku - przyznaje dyrektor.
Zaznacza, że problemem, który przyczynia się też do problemów finansowych szpitali, szczególnie powiatowych jest tzw. ustawa podwyżkowa.
- Przewiduje ona coroczne zwiększanie wynagrodzeń w ochronie zdrowia, co sprawia, że większość wpływów z NFZ przeznaczamy na wynagrodzenia. Za tym nie idzie podwyższenie standardu opieki pacjenta, bo na to już nie wystarcza środków. Tymczasem takie było założenie tej ustawy - podkreśla dyrektor.
- To jest "śmiercionośna broń", szczególnie dla szpitali powiatowych, w których nawet mniejsze zadłużenia mogą być kluczowe np. dla utrzymania konkretnego oddziału. To trzeba zatrzymać - dodaje.
3. Nie mogą korzystać z nowych terapii
O zaległościach za nielimitowane świadczenia pisaliśmy już w czerwcu, kiedy z kryzysową sytuacją mierzyły się szpitale z pięciu województw: śląskiego, małopolskiego, mazowieckiego, podlaskiego i lubelskiego.
- Opóźnienia są rekordowe, w tak trudnej sytuacji jeszcze nie byliśmy, by pracownicy musieli czekać tyle na wynagrodzenia. Szpital działa na zasadzie naczyń połączonych - jeden problem pociąga za sobą kolejne, to efekt domina - alarmował wówczas w rozmowie z WP abcZdrowie Wadim Kurpias ze spółki zarządzającej szpitalem powiatowym w Żywcu.
Aktualnie problem dotyczy także programów lekowych, a część szpitali nie włącza na razie nowych pacjentów do takich terapii. W Wielkopolsce uderzyło to w m.in. w Ortopedyczno-Rehabilitacyjny Szpital Kliniczny, jedną z czterech placówek Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Zdecydowano, że od września nowi pacjenci nie będą włączani do programów lekowych.
Zdarzają się też dramatyczne opóźnienia w kontraktowaniu nowych terapii lekowych dla chorych onkologicznych. Pod koniec lipca pisaliśmy, że z takim problemem mierzyły się pacjentki z rakiem szyjki macicy, które zyskały dostęp do skutecznej immunoterapii.
W innych przypadkach NFZ nie ogłosił nawet konkursu (dotyczy to m.in. leczenia ciężkiej osteoporozy pomenopauzalnej, kardiomiopatii czy czerniaka błony naczyniowej oka).
4. Kłopoty finansowe NFZ
- W tym momencie mamy zapłacone wszystkie świadczenia nielimitowane za pierwszy kwartał. Za drugi kwartał zostały one rozliczone w sześciu województwach, ale dzięki dotacji z Ministerstwa Zdrowia w wysokości ponad 1,6 mld zł będzie to możliwe do końca września lub najpóźniej na początku października w pozostałych regionach - informuje w rozmowie z WP abcZdrowie Paweł Florek, dyrektor biura komunikacji i promocji NFZ.
Zastrzega jednak, że prawo obliguje Fundusz tylko do zapłacenia za świadczenia, które wynikają z umów, w tym za nielimitowane.
- W przypadku programów lekowych priorytetem jest zapewnienie finansowania dla pacjentów, którzy już korzystają z terapii. Oddziały NFZ, które dysponują środkami, uruchamiają też nowe programy lekowe - wyjaśnia.
Aktualna sytuacja finansowa NFZ już jest trudna i niewykluczone, że w przyszłym roku może się to tylko pogłębić.
- Szacujemy, że brakuje nam ok. 3 mld zł, by spiąć ten rok. Po pandemii mieliśmy "poduszkę finansową", bo mniej pacjentów korzystało wtedy z opieki zdrowotnej. Dlatego mieliśmy większe możliwości w rozliczeniach m.in. ze szpitalami - wskazuje Florek.
- W międzyczasie do finansowania z naszego budżetu doszły dodatkowe koszty w postaci np. nielimitowanych świadczeń w poradniach specjalistycznych, bezpłatnych leków, czy tzw. ustawy podwyżkowej, która zakłada coroczne podwyżki w ochronie zdrowia - dodaje.
Tłumaczy, że w związku z tym wpływy ze składki zdrowotnej, z której NFZ pokrywa wydatki na leczenie, nie nadążają za wzrostem kosztów.
Według ekspertów Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB, Instytutu Finansów Publicznych i Federację Przedsiębiorców Polskich w przyszłym roku potrzeba będzie o 27,4 mld zł więcej, niż przewiduje to plan NFZ na przyszły rok.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.