Trwa ładowanie...

Luzowanie obostrzeń i powrót dzieci do szkół. Prof. Flisiak: Epidemia działa jak lawina – wystarczy kamyczek i się posypie

Avatar placeholder
03.05.2021 11:46
Powrót dzieci do szkół. "Może to wpłynąć na wzrost zakażeń"
Powrót dzieci do szkół. "Może to wpłynąć na wzrost zakażeń" (Getty Images)

Rząd rozpoczyna luzowanie obostrzeń. Eksperci najbardziej obawiają się powrotu dzieci do szkół. - Trzeba brać pod uwagę ryzyko, że może to wpłynąć na wzrost zakażeń. Doskonale wiemy, że we wrześniu i styczniu właśnie powrót do nauki stacjonarnej był przyczyną ruszenia fali zakażeń - mówi nam prof. Robert Flisiak. Lekarz dodaje, że mimo spadającej liczby zakażeń, czeka nas fala zgonów: - To jest efekt "przykrótkiej kołderki" w polskiej służbie zdrowia.

spis treści

1. Powrót dzieci do szkół. "Może wpłynąć na wzrost zakażeń"

W poniedziałek 3 maja resort zdrowia opublikował nowy raport, z którego wynika, że w ciągu ostatniej doby 2 525 osób otrzymało pozytywny wynik testów laboratoryjnych w kierunku SARS-CoV-2. Z powodu COVID-19 zmarło 37 osób.

Ekspert nie ma wątpliwości, że tak niskie liczby są efektem majówki i obawia się, że w kolejnych dniach nastąpią wzrosty liczby zakażeń i zgonów. Z początkiem maja rząd rozpoczyna bowiem stopniowe luzowanie obostrzeń. Zostaną otwarte sklepy, galerie oraz hotele, ale największe emocje budzi powrót dzieci do szkół. Od 4 maja nauka stacjonarna zostanie wznowiona w klasach 1-3, a od 15 maja w trybie hybrydowym rozpocznie się również w klasach 4-8. Pod koniec maja do szkół wrócą wszyscy uczniowie.

Zobacz film: "#dziejesienazywo: Dlaczego warto robić screening?"
Powrót dzieci do szkół. "Może to wpłynąć na wzrost zakażeń"
Powrót dzieci do szkół. "Może to wpłynąć na wzrost zakażeń" (Getty Imeges)

- Trzeba brać pod uwagę ryzyko, że jeśli dzieci powrócą do szkół, może to wpłynąć na wzrost zakażeń. Doskonale wiemy, że we wrześniu i styczniu właśnie to było przyczyną ruszenia fali zakażeń. Epidemia działa jak lawina – wystarczy kamyczek i się posypie. Takim kamyczkiem może być powrót dzieci do szkoły – opowiada prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

2. "Punktem kontrolnym będzie 10 maja"

Zdaniem profesora nawet jeśli liczby zakażeń zaczną rosnąć, mało prawdopodobne jest, aby doszło do kolejnej fali koronawirusa.

- Obecnie mamy zupełnie inną sytuację niż jesienią czy zimą. Po pierwsze w społeczeństwie jest znacznie większy odsetek osób uodpornionych poprzez przechorowanie lub zaszczepienie. Po drugie sprzyjają nam warunki pogodowe. Wiemy, że w naszym klimacie SARS-CoV-2 ma wyraźnie sezonowy charakter. Transmisja wirusa może zależeć od wilgotności, temperatury i nasłonecznienia - wyjaśnia ekspert. - Wirus dalej będzie krążył, ale jego siła i inwazyjność będą już nieporównywalnie mniejsze. Jestem optymistą, ale ostrożnym - dodaje.

Według prof. Flisiaka teraz jest więc najlepszy czas, aby podjąć eksperyment z nauką stacjonarną w najmłodszych klasach. Jaki będzie to miało wpływ na stan epidemii, przekonamy się w najbliższych dniach.

- Takim punktem kontrolnym może być 10 maja. Jeśli tego dnia nie zobaczymy w statystykach wzrostu liczby zakażeń, to znaczy, że można śmiało iść dalej w tym kierunku i stopniowo luzować kolejne restrykcje - opowiada prof. Robert Flisiak.

3. Efekt "przykrótkiej kołderki" będzie decydował o zgonach

Jak podkreśla prof. Flisiak, wyraźnie widać, że wiosenna fala koronawirusa odchodzi.

- W tej chwili w szpitalach maleje obłożenie covidowych łóżek. U mnie w klinice wynosi ono 37 proc. Wczoraj przyjęliśmy tylko jednego pacjenta i to w stanie dosyć dobrym. W zasadzie obecnie już nie trafiają do nas pacjenci w stanie zagrożenia życiu - mówi prof. Flisiak. Dodaje jednak, że statystyki zgonów z powodu COVID-19 będą jeszcze przez jakiś czas utrzymywać się na wysokim poziomie, ponieważ w szpitalach wciąż jest wielu pacjentów ze szczytu fali, u których choroba się wydłuża.

Jednak jeśli spadkowy trend zakażeń się utrzyma, jest szansa, że szpitale zaczną przyjmować wszystkich pacjentów, a nie tylko z COVID-19.

- Ustaliliśmy sobie 10 maja jako dzień, w którym podejmiemy decyzję o tym, czy moja klinika po roku pandemii zostanie częściowo "odcovidowana" i czy zaczniemy przyjmować innych chorych - opowiada prof. Flisiak.

Jak podkreśla profesor, wcześniej osoby z innymi niż COVID-19 chorobami albo trafiały na inne oddziały, albo w ogóle nie były leczone.

- To jest właśnie jedna z głównych przyczyn nadmiarowych zgonów w Polsce i konsekwencja wieloletniego niedofinansowania służby zdrowia. Przez ostatnie dziesięciolecia mieliśmy najniższe w UE wskaźniki liczby lekarzy i pielęgniarek na 100 tys. mieszkańców i najniższe nakłady finansowe. Więc nie dziwmy się, że zbieramy żniwo nadmiernej liczby zgonów - mówi prof. Flisiak. - Wcześniej zasobów starczało na utrzymanie funkcjonowania systemu na minimalnym poziomie. W czasie pandemii wszystkie te środki musieliśmy przegrupować, aby móc leczyć pacjentów z COVID-19. W ten sposób nie pozostało rezerwy na innych chorych. To jest efekt "przykrótkiej kołderki" w polskiej służbie zdrowia - podkreśla ekspert.

4. Indyjski wariant koronawirusa w Polsce. "Nie jest bardziej zakaźny"

Prof. Flisiak odniósł się również do kwestii obecności w Polsce indyjskiego wariantu koronawirusa w Polsce. Jak wiadomo, nowa mutacja już została wykryta w Wielkiej Brytanii, Belgii i Szwajcarii. W Polsce pierwszy przypadek zakażenia indyjskim wariantem potwierdzono u dyplomaty ewakuowanego tydzień temu z Indii.

Jednak według prof. Flisiaka obecnie nie mamy powodów do niepokoju.

- Nie mamy w tej chwili wariantu, który charakteryzowałby się większą ekspansywnością lub zjadliwością. Nikt nie udowodnił, że wariant indyjski jest bardziej zakaźny. Wstępne analizy pokazują, że wcale nie jest bardziej niebezpieczny. Zapewne jest porównywalny, a być może i słabszy od wariantu brytyjskiego. Oprócz tego widać, że ani wariant brazylijski, ani południowoafrykański nie zdominowały Europy, jak się tego obawiano. Minęło już kilka miesięcy od ich wykrycia, ale wciąż te warianty pozostają marginalne. Dla porównania - wariant brytyjski błyskiem zalał Europę i chyba jest obecnie najbardziej ekspansywnym na świecie - wyjaśnia prof. Flisiak.

Zobacz także: Czym są nietypowe zakrzepy krwi? EMA potwierdza, że takie powikłania mogą mieć związek ze szczepionką Johnson&Johnson

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze